Obecność Lottie na chwilę poprawiła mi humor, jednak kiedy tylko dziewczyna wyszła, złość i smutek wróciły.
Spędzałam kolejną godzinę, gnijąc w moim pokoju i płacząc, kiedy usłyszałam najpierw trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, a następnie podniesiony głos ojca i jeszcze jeden głos, wyższy od drugiego. Gdy on był w domu, nie miałam ochoty wychodzić z pokoju, jednak te dźwięki zainteresowały mnie na tyle, że jednak postanowiłam zejść na dół i podsłuchać chociaż kawałek tego, co się tam działo. Zdecydowałam się na to głównie dlatego, że obawiałam się tego, z kim dyskutował ojciec. Po cichu podeszłam najpierw do szczytu schodów, a kiedy miałam już pewność, że rozmowa, a raczej kłótnia, odbywała się w kuchni, zeszłam na parter i stanęłam obok wejścia do kuchni, plecami przylegając do ściany.
- Boże, Liam, jesteś taki stary, a taki głupi! - z oburzeniem powiedział znajomy głos należący do, jak się okazało, wuja Simona. Nie bardzo wiedziałam, skąd on wiedział, że był tutaj potrzebny, jednak cieszyła mnie jego obecność. Chociaż ktoś był po mojej stronie.
- Jestem głupi, bo jestem wściekły, że moja córka mnie okłamywała i spotykała się z synem tego drania?! - odparł ojciec, brzmiąc podobnie do swojego brata. Obaj byli zdenerwowani i nie wydawało mi się, by wyszło z tego cokolwiek dobrego.
- Nie, jesteś głupi, bo nie widzisz, że to dzięki niemu ona była taka szczęśliwa przez cały czas!
- Przykro mi, Simon, ale Li ma rację. Kłamała, więc powinna ponieść konsekwencje. - wtrąciła do rozmowy Amber.
- Kłamała, bo co innego miała zrobić? Powiedzieć: idę zobaczyć się z kimś, z kim zabroniłeś mi się spotykać, pa, tato!, czy co?
- Liam zabronił Skyler spotykać się z tym chłopakiem, ponieważ miał do tego powody. Powinna uszanować jego słowa i posłuchać go, a skoro tego nie zrobiła, zasłużyła na karę. Nie liczy się to, dlaczego złamała zakaz i nie ma tu żadnych okoliczności łagodzących. - powtórzyła Sherwood. - A gdyby nie Melly, Skyler w ogóle nie przyznałaby się do swoich czynów.
Jaka matka, taka córka. Obie próbowały mnie wkopać, a później jeszcze pogorszyć moją sytuację, doprawdy wspaniałe kobiety!
- Kiedy ja cię pytałem o zdanie, do cholery? Rozmawiam z Liamem, nie z tobą, zauważ to i z łaski swojej siedź cicho. Najlepiej wyjdź. - rzucił wuj Simon z wyraźną niechęcią w głosie. Zdawało się, że nigdy nie lubił ani Amber, ani Melanie. - I nie wracaj.
- Simon. - wycedził mój ojciec. - Zwracaj się do Amber z szacunkiem, jasne? To mój dom, mieszkam tu z Amber i jeśli ktoś stąd wyjdzie, to będziesz ty.
- Jasne, bo niszczycielka rodzin zasługuje na ogromny szacuneczek! - prychnął wujek. - Ciebie również nie powinienem szanować. Ty cholerny pajacu, miałeś najlepszą żonę na całym świecie i co zrobiłeś? Skończyłeś z tym ścierwem! Zraniłeś kobietę, której twoja cholerna kochanka może umyć buty, co i tak byłoby dla niej wielkim zaszczytem, kurwa. Gdybym nie moja miłość do ciebie, mógłbym co najwyżej napluć ci w twarz.
- Simon! - powtórzył.
- Liam! - odpowiedział takim samym tonem jego brat. - Czy ty, kurwa, nie widzisz tego, co ty wyprawiasz? Zachciało ci się zdrad, dobra, to twój problem, że jesteś chujem. Zniszczyłeś swoją przyjaźń przez szanowną blondi, też twój problem, że już nie masz przyjaciela z powodu własnej głupoty. Ale nie mogę patrzeć na to, jak Skyler cierpi przez twoje błędy! Bracie, naprawdę cię kocham, ale zachowujesz się jak idiota i jesteś dla niej beznadziejnym ojcem. Napraw to.
- Co ty możesz wiedzieć o byciu ojcem? Nic, więc się zamknij i nie rób z siebie wielkiego znawcy. Mój sposób wychowywania dziecka możesz oceniać dopiero wtedy, kiedy sam wychowasz swoje. - odpowiedział tata, a ja miałam wrażenie, że jeszcze trochę i ta dwójka się pobije. - Spójrz na Melanie. Wychowywałem ją przez połowę jej życia i wyszła na ludzi.
CZYTASZ
Forbidden || A. Biersack
FanfictionMieszkający w sąsiedztwie Skyler i Andy od pieluchy byli najlepszymi przyjaciółmi, tak samo ich rodzice. Ale z czasem sprawy się skomplikowały, rodzice siedmioletniej wówczas Sky się rozwiedli, a dziewczynka wyprowadziła się z mamą do Phoenix, tym s...