28

1.1K 111 41
                                    

Chociaż nie mogłam się doczekać wyjazdu pod namiot, sobota nadeszła zdecydowanie zbyt prędko. Owszem, przez ostatnie trzy dni nie mogłam usiedzieć w miejscu z ekscytacji, ale przerażało mnie to, jak szybko zleciało ostatnie kilkadziesiąt godzin. Jeśli w takim tempie minie reszta mojego pobytu tutaj, zanim się obejrzę, będzie już siedemnasty sierpnia, a ja będę siedzieć w samolocie i wracać do Arizony. Z każdym dniem coraz bardziej żałowałam, że to w końcu się stanie.

- Jesteś pewna, że masz wszystko? - zapytał nerwowo  ojciec, spoglądając na mój plecak stojący przy drzwiach wyjściowych.

- Tak.

Powoli dochodziła godzina osiemnasta trzydzieści, o której wszyscy mieliśmy spotkać się w domu Ashtona. Mówiąc wszyscy, miałam na myśli Andy'ego, Charlotte, Ashtona i mnie. Allison nie mogła jechać z nami, ponieważ zobowiązała się już do pilnowania dzieci sąsiadów, a Joe... Cóż, Joe chyba był trochę zły, odkąd dowiedział się o moim związku z Biersackiem.

- Ale jesteś stuprocentowo pewna? - dopytywał, co zaczynało się robić uciążliwe. Im bliżej wyjścia z domu byłam, tym więcej pytał.

- Tak, jestem stuprocentowo pewna, że mam wszystko. Tato, wracam jutro, nie za rok. - odpowiedziałam, wszystkie słowa wypowiadając powoli i wyraźnie.

- No dobrze. - westchnął, szukając czegoś w kieszeni swojej teczki, która stała na komodzie. - Uhm, wiem, że mówiłaś, że będziesz spała w namiocie z Charlotte, ale nastolatkom nie można wierzyć. Masz... tak na wszelki wypadek. - wymamrotał z zakłopotaniem, podając mi małą paczkę prezerwatyw, przez co spojrzałam na niego z przerażeniem. - No co, nie chcę zostać dziadkiem! - dodał szybko, brzmiąc tak, jakby sam był przerażony.

- Tato, ja nie mam zamiaru... - zaczęłam, z powrotem wciskając paczuszkę w dłonie ojca. - My jesteśmy razem tylko kilka dni i...

- Bierz to i nie dyskutuj. To tak na wszelki wypadek. - powtórzył, odkładając opakowanie do kieszeni mojego plecaka.  - Boże, nie spodziewałem się, że to wyjdzie tak niezręcznie.

- Okej. - westchnęłam z zażenowaniem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji. - T-to ja może już pójdę. Do zobaczenia w niedzielę.

- Tak, cześć. Uważaj na siebie i postaraj się jednak nie używać tego. - wskazał palcem na kieszeń, do której zapakował prezerwatywy.

Pokiwałam głową i chociaż nie było zimno ani nawet chłodno, ubrałam szarą bluzę Andy'ego, którą pożyczył mi kilka dni temu. Wciąż jej nie oddałam i, szczerze mówiąc, wcale się z tym nie spieszyłam. Zdążyłam ją już polubić. Założyłam plecak na jedno ramię, drugą ręką łapiąc grafitowy śpiwór. Uśmiechnęłam się jeszcze do ojca i szybko wyszłam z domu, kierując się w stronę miejsca zamieszkania Irwina.

Najlepszy weekend mojego życia czas zacząć.

###

- Ścisz trochę! - rzuciła Charlotte, patrząc na kierującego samochodem Ashtona.

Odkąd tylko wyjechaliśmy z jego domu czterdzieści minut temu, dość głośno słuchaliśmy płyty Slipknot, a Evans - czyli fanka lżejszych brzmień - przez ostatnie sześć minut w kółko prosiła blondyna, by zmienił płytę lub włączył radio. Niestety, Ashton był osobą strasznie upartą i nie miał zamiaru wyłączyć swojego ulubionego zespołu, dlatego Char próbowała już nawet gróźb i szantażu.

- To moja ulubiona piosenka! - Ash wypowiedział te same słowa, co przy każdej poprzedniej prośbie o zmianę płyty, odwracając się w stronę szatynki. Charlotte spiorunowała go wzrokiem i już w kolejnej chwili blondyn pokręcił głową. - W schowku są inne płyty, wybierz coś sobie. - westchnął, wracając wzrokiem do ulicy.

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz