- Pobudka, niedźwiadki! - wesoły głos Ashtona przedarł się przez materiałowe ściany namiotu, a niedługo później "drzwi" rozsunęły się i głowa zadowolonego chłopaka zagościła w namiocie.
Andy po cichym westchnięciu dźwignął się do góry i wrócił do swojej poprzedniej pozycji, czyli leżenia nie na mnie - jak jeszcze sekundy temu - a obok mnie. Poprawiłam koszulkę, cały czas patrząc na Biersacka, który wzrokiem mierzył Ashtona i nie wyglądał na szczęśliwego z powodu jego wizyty.
- Coś się stało? - zapytał brunet od niechcenia.
- Nie, przyszedłem, żeby powiedzieć wam, że możecie przyjść na śniadanie. - odpowiedział drugi, wzruszając ramionami. - Głodni? - dodał, na co oboje z Andym odpowiedzieliśmy przeczącym ruchem głowy.
Trochę podziwiałam Irwina za to, że prawie nic ani nikt nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi i zepsuć mu humor. Odkąd tylko spotkaliśmy się po raz pierwszy miesiąc temu, cały czas był szczęśliwy i uśmiechnięty.
- Facet, idź porozmawiaj o czymś z Charlie albo zrób cokolwiek, tylko nam nie przeszkadzaj. Jeśli będziemy głodni, przyjdziemy i coś zjemy.
- Spokojnie, Six. Tylko pytam. - odpowiedział Ash, a kiedy twarz bruneta nie rozchmurzyła się ani trochę, dodał: - Wasza wysokość Andy, przepraszam najmocniej, że przerwałem wam kolejną sesję obściskiwania. Przecież nic się nie stanie, jeśli zrobicie sobie przerwę od ciągłego miziania się.
- Ashton, to nie twoja dziewczyna za chwilę wyjedzie i cię zostawi, więc się zamknij. - mruknął z poirytowaniem Andy, siadając. - Pozwól mi spędzać z nią czas w spokoju, póki jeszcze mogę.
- Okej, już idę. Nie chciałem cię denerwować, sorry. - odpowiedział Irwin, na chwilę tracąc swój entuzjazm. - Pamiętaj, Sixy, złość piękności szkodzi. I przyjdźcie do nas później! - dodał, po czym szybko zasunął namiot na suwak i odszedł dokądś.
Andy zamknął oczy i westchnął cicho, zapewne licząc w myślach do dwudziestu, jak zwykł robić w podobnych sytuacjach. Niepewnie patrzyłam na jego twarzy, zastanawiając się, co powinnam powiedzieć, czy jednak w ogóle tego nie robić, by nie pogorszyć wszystkiego jeszcze bardziej. Zacisnęłam powieki, próbując zatrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam wyjeżdżać. Nie chciałam zostawiać Andy'ego. Ale nie mogłam zostać. Rękawem bluzy przetarłam oczy, następnie delikatnie dotykając nadgarstka bruneta. Chciałam go pocieszyć, zabrać od niego wszystkie negatywne emocje. Widok tak roztrzęsionego chłopaka łamał mi serce. Ten jednak od razu zabrał swoją rękę, następnie spoglądając na mnie ze złością. Zacisnął szczękę i przez chwilę nawet mnie przerażał, ale już po kilkunastu sekundach złagodniał i zesmutniał, przypominając mi teraz małego, bezbronnego chłopca.
- Przepraszam. - powiedział cicho. - Nie chciałem... tak zareagować. - dodał powoli, przenosząc wzrok ze swoich skrzyżowanych ze sobą kostek na nasze dłonie leżące na nodze chłopaka.
- Nie przepraszaj. - odpowiedziałam od razu, cały czas patrząc na bruneta ze zmartwieniem. Oddychał niespokojnie i głęboko, a ja miałam wrażenie, że zaraz rozpadnie się na kawałki, jak zbite szkło.
- Wtedy, kiedy zobaczyłem cię miesiąc temu i zdałem sobie sprawę z tego, że ty to ty, obiecałem sobie, że odpuszczę i będę trzymał się z daleka od ciebie, żeby znowu nie skończyło się tak samo, jak ostatnio. - odezwał się Andy po chwili milczenia. Sam fakt, że jego głos się załamywał, sprawiał, że miałam ochotę płakać. - Ale nie wyszło i jest mi coraz ciężej ze świadomością, że mamy już tylko dwa tygodnie. Czuję się tak, jakbyś wypadała z moich rąk, a nie chcę cię stracić. Jestem głupi jak cholera i nie umiem dotrzymywać swoich postanowień. - zaśmiał się gorzko, w ogóle nie brzmiąc szczęśliwie. - Ale niczego nie żałuję.
CZYTASZ
Forbidden || A. Biersack
FanfictionMieszkający w sąsiedztwie Skyler i Andy od pieluchy byli najlepszymi przyjaciółmi, tak samo ich rodzice. Ale z czasem sprawy się skomplikowały, rodzice siedmioletniej wówczas Sky się rozwiedli, a dziewczynka wyprowadziła się z mamą do Phoenix, tym s...