30

1K 98 51
                                    

Niechętnie opuściłam samochód rodziców Ashtona i, machając jeszcze do siedzących w środku Charlotte, Andy'ego oraz Asha, ruszyłam w stronę mojego domu. Czas, który spędziliśmy w lesie pod namiotami był tak cudowny, że w ogóle nie miałam ochoty wracać do domu, Melanie, ojca i codzienności.

- Jestem! - zawołałam zaraz po wejściu do przedpokoju, zdejmując buty.

Przeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedzieli tata, Amber i Melanie, jak co niedzielę oglądając jakiś program o modzie. I o ile w przypadku przyszłej macochy i jej córki w ogóle mnie to nie dziwiło, o tyle naprawdę nie wiedziałam, dlaczego mój ojciec oglądał program o sukienkach i plotkach.

- Jak było? - zapytał Liam, obracając się w stronę drzwi, obok których stałam.

- Dobrze. - pokiwałam głową, poprawiając plecak na ramieniu. - Bardzo.

Moja odpowiedź najwidoczniej zainteresowała Melanie, ponieważ ona też oderwała się od telewizora i obróciła się w moją stronę, patrząc na mnie trochę groźnie. Uniosłam lekko brwi, odrobinę bojąc się tego, czy ona znowu coś wymyśliła, czy znowu chciała mnie zabić, czy jednak przyglądała się tak bez powodu.

- To bluza Ashtona? - zapytała, zatrzymując się wzrokiem na moim stroju.

Pokiwałam głową, chociaż wcale nie należała do Ashtona. Jak nietrudno się domyślić, czarna bluza z logo KISS była własnością Biersacka, a na mnie znalazła się dlatego, że była cieplejsza od tej, którą pożyczył mi poprzednim razem i zamieniliśmy się nimi, ponieważ wczoraj jak zawsze było mi zimno.

- Dziwne. - odpowiedziała, przechylając głowę w lewo. - Kiedyś mi powiedział, że nie cierpi tego zespołu.

Przełknęłam gorączkowo ślinę, zastanawiając się, co tym razem nazmyślać. Trzeba było przyznać, że nieźle się wkopałam, a cwany uśmieszek na twarzy blondynki wcale nie sprawiał, że czułam się mniej zestresowana.

- No i? Gust muzyczny może się zmienić.  - do rozmowy wtrąciła się kolejna osoba.

Odwróciłam głowę w stronę kuchni, z której dobiegał głos. Jak zwykle rozczochrany, ubrany w biały t-shirt i jeansową koszulę wujek Simon opierał się o futrynę, jedną ręką poprawiając kapelusz, a drugą machając do mnie. Nie spodziewałam się spotkać go tutaj, zwłaszcza, że ostatnim razem wyszedł stąd w niezbyt dobrym humorze.

- Co tu robisz? - zapytałam zaskoczona, mentalnie przybijając sobie piątkę w twarz za tak głupie pytanie.

- Stoję. - wzruszył ramionami. - No, to skoro moja ulubiona bratanica już wróciła, czas na pogaduchy. Opowiesz mi, jak było.

- O, ja też chętnie posłucham. - wtrącił mój ojciec.

- Chyba śnisz, pajacu. - odpowiedział od razu Simon, zanim ja zdążyłam to zrobić. - My mamy swoje własne sprawy, o których ty nie możesz wiedzieć, bo - jak zawsze powtarzam - ludziom po trzydziestce nie można ufać. No to wiecie, miło było, adios! - zasalutował, idąc w kierunku schodów. - Żartowałem, oglądanie tego szajsu nie było zbyt miłe. - wskazał dłonią na telewizor, krzywiąc się. - Bracie, życzę ci powodzenia, bo teraz zostaniesz sam z dwoma kobietami i tym głupim programem. Stary, tak w ogóle, dlaczego oglądasz program o butach i sukienkach?

- Czy ty kiedyś dorośniesz? - westchnął Liam, patrząc na brata z politowaniem. - Nie, pytanie powinno brzmieć: czy ty kiedyś staniesz się normalnym, zachowującym się odpowiednio do swojego wieku człowiekiem? Masz dwadzieścia sześć lat, a czuję się, jakbyś był moim dzieckiem.

- Mam nadzieję, że nie. Głupia liczba nie będzie mi rozkazywać, jak mam się zachowywać. I to nie moja wina, że ty w wieku trzydziestu ośmiu lat zachowujesz się jak emeryt. - machnął ręką młodszy Hastings. - Chodźmy, koleżanko, czas poplotkować o twoim chłopaku!

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz