20

1.1K 117 52
                                    

W niedzielę razem z wujkiem Simonem od godziny trzeciej po południu sprzątaliśmy salon. Poprzedniego wieczora - na prośbę mojego wuja - Andy ponownie nas odwiedził i spędziliśmy kilka godzin, oglądając nudne programy telewizyjne. Skąd bałagan przy oglądaniu telewizji? U Simona głupie pomysły godne nastolatków były na porządku dziennym, więc to, że wymyślił konkurs karaoke, który z czasem przerodził się w walkę na poduszki i popcorn nie zdziwiło nikogo. Cała ta "zabawa" zakończyła się zbitą doniczką, rozdartą poduszką oraz toną szkła, ziemi, szczątków  kwiatka, pierza i popcornu na podłodze w całym pomieszczeniu.

- Ten to ma dobrze. - mruknął wuj, wskazując miotłą na śpiącego na kanapie Biersacka. Poduszkowa wojna była tak zacięta, że cała nasza trójka zasnęła właśnie tutaj.

- Nie marudź, tylko zamiataj. - skarciłam go, chowając do worka na śmieci połamaną roślinę. - Jeśli tata z Amber wrócą, zanim doprowadzimy ten pokój do porządku, będziemy martwi.

- Cóż, jeśli będziemy martwi, nie będziemy musieli tego sprzątać.

- We wszystkim widzisz pozytywy, co? - zaśmiałam się, kręcąc głową.

Wujek wystawił do mnie język, jednocześnie zdejmując kapelusz, szybko odgarniając włosy do tyłu i zakładając go ponownie. Z nieznanego powodu nie zdejmował go prawie nigdy, nie wliczając w to czasu spędzanego pod prysznicem.

- Jak zawsze. - rzucił, nadal siedząc na podłodze i podrzucając miotłę. - A tak swoją drogą, muszę przyznać, że wolę was dwoje niż moje własne rodzeństwo. To znaczy, twój ojciec jest całkiem w porządku, ale Savannah... - wzdrygnął się.

Simon i Savannah pomimo tego, że to właśnie ona najbardziej cieszyła się z jego narodzin i przez pierwsze dwa lata życia traktowała go jak oczko w głowie, od około dwunastu lat nie mogli się dogadać, a od pięciu, czyli od czasu awantury pomiędzy nimi, w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Nie kłócili się, nie narzekali na drugą osobę, po prostu nie odzywali się do siebie ani słowem, nie licząc krótkiego i niezobowiązującego "cześć" na przywitanie i pożegnanie. Oprócz ich dwójki nikt nie wiedział, o co właściwie się tak bardzo się pokłócili. Mój tata podejrzewał, że poszło o wieczne narzekania ciotki Savannah na zachowanie wuja, który lubił ją denerwować. 

- No to cieszę się, że dobrze się z nami bawiłeś, ale błagam, zacznij już sprzątać.

###

- Jesteśmy! - głos mojego ojca rozległ się po salonie. Odwróciłam się w stronę drzwi i pomachałam do mężczyzny stojącego przy drzwiach w towarzystwie trzech walizek średniej wielkości i niskiej blondynki z nadmiarem makijażu, czytaj Amber. - Cześć, młodzi.

- Cześć, stary. - odpowiedział wujek Simon, puszczając oko do starszego Hastingsa.

- Bez przesady, ja mam trzydzieści osiem lat. - mruknął Liam, podchodząc do nas. Strącił bratu kapelusz z głowy i usiadł obok niego. - Teraz proszę mi opowiedzieć, jak sprawowały się dziewczyny.

- Nie ufaj nikomu po trzydziestce. - wymamrotał brązowowłosy, morderczym wzrokiem patrząc na mojego ojca, po czym ponownie ubrał kapelusz. - Z Lee nie miałem żadnych problemów, zresztą jak zawsze. Bracie, wychowałeś fajne dziecko, jestem z ciebie dumny!

- Dzięki, chyba. A z Melly? - zapytał.

Właśnie, Melanie. Nie widziałam jej odkąd wczoraj się pokłóciłyśmy, a w domu nie było jej na sto procent.

- Melly? - powtórzył Simon, spoglądając na mnie z miną krzyczącą "już po nas!". - Melanie wyszła... gdzieś. Nie wiem, gdzie. Nic mi nie powiedziała. Ale spokojna głowa, ona jest dorosła i nawet trochę niegłupia, więc chyba nic jej nie będzie.

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz