Nie czekając na odpowiedź ojca, poszłam na piętro do mojego pokoju. Złość i ból siedziały we mnie, tworząc mieszankę wybuchową. Nie wiedziałam, na co ja właściwie liczyłam. Błogosławieństwo było niemożliwe, podobnie jak uszanowanie mojego chłopaka czy chociaż sama akceptacja. Zdawałam sobie sprawę z tego, że kłamanie było złe, ale zdradzanie swojej żony też takie było. A gdyby mój ojciec pozostał wierny mamie, nie doszłoby do żadnej kłótni z Chrisem ani też do mojego krętactwa.
Przed okno zauważyłam stojącego na balkonie palącego papierosa Andy'ego, dlatego postanowiłam wyjść na swój balkon i porozmawiać z nim, skoro trafiła się okazja.
- I jak? - zapytałam z przejęciem, opierając się o balustradę.
- Gorzej chyba nie mogło być. - odpowiedział, wzruszając ramionami i zaciągnął się fajką. - Tata też był w domu, więc rozmawialiśmy wszyscy troje. Mam natychmiast z tobą zerwać, przyzwyczaić się do tego, że już więcej się nie zobaczymy i nie wyjdę z domu aż do dnia, w którym wyprowadzę się do college'u. U ciebie jak?
- Ja nie wyjdę z domu do dnia wyjazdu do Phoenix, nigdy więcej cię nie zobaczę i, och, ojciec zastanawiał się nad zaproponowaniem mi zamieszkania tu na stałe, ale teraz już nie chce, żebym z nim mieszkała. - odparłam. - Czy opcja z zabiciem się i byciem razem jako duchy nadal ci się podoba? - zapytałam, na co Andy skinął głową. - To dobrze, bo mi też zaczęła się podobać.
- Tego się nie spodziewałem. Widzisz, głupiejemy razem. - zaśmiał się sucho, a następnie pochylił się, by krótko mnie pocałować. - Muszę lecieć, zanim ktoś nas zobaczy. Nie chcę pogorszyć sytuacji. Pamiętaj, kocham cię. - dodał, po czym jeszcze raz mnie pocałował, tym razem trochę dłużej i wrócił do swojego domu.
Westchnęłam i obróciłam się na pięcie, by wrócić do środka. Położyłam się do łóżka i zawinęłam się w kołdrę, zamieniając się w smutnego naleśnika. Od dziecka robiłam tak za każdym razem, kiedy czułam się źle i chociaż wcale nie pomagało, lubiłam to. Zamknęłam oczy, chcąc powstrzymać cisnący się do nich potok łez, jednak moje starania poszły na marne i już po chwili byłam cała zapłakana, co było trochę śmieszne, bo przed tymi wakacjami nie płakałam nigdy. Odtwarzałam w głowie każdą sekundę spędzoną z Andym, każdy uśmiech, każdy dotyk, każde spojrzenie... Gdyby ktoś powiedział mi, że ta znajomość skończy się tak boleśnie, nie zmieniłabym niczego i zrobiłabym wszystko jeszcze raz tak samo. Serce cholernie mnie bolało, jednak nie żałowałam niczego. I chociaż teoretycznie nie straciłam Biersacka, czułam się, jakby właśnie tak było. A myśl, że znajdował się tak blisko, nie pomagała mi w niczym.
Wyjęłam z kieszeni bluzy telefon, a po odblokowaniu go weszłam w galerię, by pooglądać wszystkie zdjęcia, które zrobiliśmy w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wytatuowane na klatce piersiowej Andy'ego słowa fotografujmy każdy dzień, żebyśmy mogli żyć wiecznie zainspirowały nas do tego, by uwieczniać większość wspólnych chwil, dlatego odkąd kilkanaście dni temu wszystko między nami się wyjaśniło, na moim telefonie codziennie pojawiały się dziesiątki zdjęć naszej dwójki. Większość była rozmazana, a my mieliśmy na nich głupie miny, jednak właśnie były moimi ulubionymi. Były najbardziej autentyczne i upamiętniały coś więcej niż samo uśmiechanie się do aparatu. Patrząc na te wszystkie zdjęcia, uśmiechałam się przez, jednocześnie płacząc. Szczerze mówiąc, nie widziałam zbyt wiele, ponieważ łzy przysłaniały mi widok, jednak dobre i to.
Z chwilowej radości wyrwało mnie pukanie do drzwi, przez co od razu zmarkotniałam. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, zwłaszcza, że to pewnie był mój ojciec i przyszedł, by przedstawić mi szczegóły szlabanu.
Chwilę drzwi otworzyły się, ukazując stojącego w nich ojca i na domiar złego razem z nim przyszła Melanie. Świetnie, jeszcze jej mi tu brakowało.
CZYTASZ
Forbidden || A. Biersack
FanfictionMieszkający w sąsiedztwie Skyler i Andy od pieluchy byli najlepszymi przyjaciółmi, tak samo ich rodzice. Ale z czasem sprawy się skomplikowały, rodzice siedmioletniej wówczas Sky się rozwiedli, a dziewczynka wyprowadziła się z mamą do Phoenix, tym s...