POV: Natasha
Nie mogę uwierzyć, że znów mogę tu być; w miejscu, które mogę nazwać moim domem, a jest to Kalifornia. Obawiałam się, że już nigdy tu nie wrócimy. Powrót tutaj okazał się dla mnie niebywałą ulgą. Gdy je opuszczaliśmy z rodziną, czułam, że już nic nie będzie takie samo, a piękno i radość, które kiedykolwiek poznałam i doświadczyłam, zostaje i kończy się w tym oto małym kawałku na ziemi. Nigdy nie myślałam, że nazwę to miejsce domem,
a jednak nim było. Tu zostało moje serce.Nie chciałam dłużej siedzieć w domu i słuchać kłócących się rodziców; a tych kłótni ostatnimi czasy z dnia na dzień było coraz więcej. Jednak nie dla każdego powrót tutaj był ukojeniem. Z dala od szpitali, na nowo budziła się w nich frustracja i rozgoryczenie, choć dobrze wiedzieli, że to już koniec. Powinni w końcu odpuścić, lecz nie potrafili. Nie pogodzili się z tym, że nie mają na wszystko wpływu. To było takie ludzkie. Nasze ciała i rozum chciały móc wszystko objąć, wszystko kontrolować, mieć na coś wpływ, ale niestety czasem przychodziły w życiu takie sytuacje, które pokonywały człowieka. Kazały klęknąć mu na kolana i poddać się wyrokowi. Takie było życie, pełne niespodzianek. Rozumiałam, że chcą dalej walczyć o moje życie, ale ja już się z tym pogodziłam. Co nie oznacza, że poddałam się, jak to oni uważali. Po prostu zaakceptowałam stan rzeczy taki jakim był i jest i pozwalam mu zaistnieć. Ot, tak.
Chcę zacząć w końcu oddychać, ze świadomą akceptacją tego, co daje mi los tu
i teraz. Zaczynam walkę w nowy sposób, śmierć przezwyciężę życiem. To był czas, w którym po prostu chciałam zacząć żyć tym czasem, który mi pozostał. Nie wiedziałam, jak długo tu zostanę, ale musiałam załatwić tu kilka spraw. Jedną z nich było spotkanie z moim dobrym, starym przyjacielem Jonathanem. Od niego postanowiłam rozpocząć moją wędrówkę.Poznaliśmy się trzy lata temu, gdy przenieśliśmy się z obrzeży Chicago na te piękne obszary zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Byłam nieśmiałą dziewczyną
i czułam się tu strasznie obco wśród nieznanego tłumu dzieciaków. Moja choroba była już wykryta, zdiagnozowana i nie wiedziałam, jak długo zostanę tu na miejscu, więc nie zabiegałam szczególnie o niczyją przyjaźń, ona przyszła sama, znienacka wraz z Jonathanem. Z początku podchodziłam do tej znajomości ostrożnie, aż w końcu przekonałam się, że mogę mu zaufać. Z dnia na dzień podstępem ten młodzieniec zdobywał moje serce.Jonathan był przy mnie, kiedy pewnego feralnego dnia, w drodze do szkoły zemdlałam. Bardzo mu współczułam, nie chciałam, by to przeżywał. Nie chciałam, by ktokolwiek widział mnie w tym stanie. Mimo to zajął się mną i szybko wezwał pomoc. Jak to bywa z moim Jonathanem, wykazał się dużą odpowiedzialnością. Musiałam mu wtedy powiedzieć prawdę. Był dzielny, słuchając o mojej chorobie. Nie zląkł się jej i nie uciekł, jak zrobiła to przed nim reszta. Każdy, kto słyszał, że mam raka wycofywał się z relacji ze mną, bojąc się, wgłębiać w relacje z kimś kto niedługo umrze... Z początku bolało to bardziej, niż sam fakt, że jestem chora. Chorowałam bardziej na brak bliskości i akceptacji innych osób, czując się wykluczoną, to było bardziej wyniszczające psychicznie dla młodej dziewczyny niż sama choroba. Zdałam sobie sprawę po pewnym czasie, że w gruncie rzeczy, czym się przejmuję? Człowiek jest i zaraz go nie ma. Nie chcę marnować czasu, na zastanawianie się co kto o mnie pomyśli albo powie. Moje życie należało tylko do mnie i to ja je budowałam, nie ludzie dookoła mnie. Spacerując korytarzami szpitalnymi, zdałam sobie sprawę, że takich jak ja było wielu. Każdy z nas w jakiś sposób był w tym razem, a zarazem przeżywał swoją chorobę w samotności. Smutny wzrok, uśmiech, który posyłaliśmy sobie przez szpitalne szyby, mówił wszystko.
Umówiłam się z Jonathanem na plaży, dzisiaj odbywała się tu impreza zapoczątkowująca wakacje. Obiecał mi, że pojawi się tu, by spotkać mnie po latach rozłąki. Moi koledzy właśnie ukończyli szkołę i mogli ruszać w świat realizować swoje marzenia. Zazdrościłam im trochę tego. Ich rodzice z dumą mogli podziwiać osiągnięcia swoich dzieci, patrzeć jak zmierzają ku swoim marzeniom i przyszłości. Za kilka miesięcy każdy z nich ruszy na studia, pracy lub by realizować siebie w inny sposób. Będąc kiedyś na ich miejscu, z myślą, że będę żyć – może nie wiecznie – ale choć chwilę dłużej, jako małe dziecko marzyłam, by zrealizować swoje pasje i stać się aktorką.
![](https://img.wattpad.com/cover/84536128-288-k40753.jpg)
CZYTASZ
Oxygen
Short Story~~Dziwaczka o różowych włosach i przystojny Bad Boy.~~ Eric obserwował ją od kiedy pojawiła się w jego liceum, już wtedy Natasha West zwróciła na siebie jego uwagę. Młoda, piękna dziewczyna, która przesiaduje z nosem w książkach. 1. Kim była...