#6

2.4K 106 8
                                    

POV: Natasha



Przez kilka kolejnych dni od wieczoru filmowego nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Moje myśli i głowa szeptały wciąż imię McCreza i nie mogłam na niczym konkretnym się skupić. Pierwszego dnia oczekiwania, zwyczajnie wyśmiałam go, mówiąc sobie, że i tak się nie odezwie i, że to był zwykły żart. Tak już bywa z takimi chłopakami, jak on. Drugiego dnia zaczynałam powoli odczuwać na niego złość, za to, że śmiał ze mnie zakpić i z moich uczuć, aż w końcu po południu dostałam informacje, że mam jedną wiadomość w spamie na Messengerze. Dostałam zaproszenie na facebook'a do znajomych i wiadomość właśnie od niego. Eric w końcu się odezwał. Z szybko bijącym sercem, pamiętam, jak uciekłam od wspólnego obiadu z rodzicami, by móc skryć się w pokoju i przeczytać tę wiadomość.

- Nat, wszystko okej? – Krzyczy zaalarmowana mama za drzwi.

- Tak! – Odpowiadam z zaczerwionymi policzkami, czytając słowa wiadomości chłopaka. „Czy wyjdziesz ze mną jutro na randkę?" - Proste pytanie, na które mogłabym udzielić prostej odpowiedzi, ale moje myśli gnały w każdą stronę w panice co teraz. Przecież nie chciałam tego, a z drugiej strony, czemu tak bardzo czekałam na tę jedną wiadomość? Chciałam tego, a z drugiej strony bałam się. Schowałam telefon pod poduszkę, a sama skryłam się w niej, wydając okrzyk dziwnej mieszaniny radości.

- Natasha! – Mama zaskoczona wchodzi do pokoju. – Skarbie, coś się stało? – Dobiega do mnie, by sprawdzić, czy czasem nie wpadłam w jakiś dziwny szał. Gdy odchylam się na rękach z poduszki, patrzę na nią z uśmiechem i zarumienionymi policzkami.

- Idę na randkę, mamo!

- O! – Wydaje się tym szczerze i miło zaskoczona. – To wspaniale! Nat! – Przytula mnie mocno do siebie, a ja jej na to pozwalam. To takie normalne. Takie właśnie powinno być moje życie.

Odpowiedzi udzielam mu późnym wieczorem, niech on też się troszkę zniecierpliwi!

*

Następnego dnia wieczorem, stoję przed lustrem i kończę przygotowywać się na „randkę" z Ericem. Nie wiem w sumie, czemu się staram, skoro ten wieczór i tak nie będzie miał wielkiego znaczenia dla dalszej przyszłości. Zgodziłam się na to spotkanie, bo w sumie nie miałam nic lepszego do roboty, a jeden z podpunktów na mojej liście, miał w planach, by przeżyć swoją pierwszą randkę. Mogłam więc chyba pozwolić sobie na spełnienie jednego
z moich marzeń, właśnie z nim, skoro sam tego chciał. Może to jakiś znak od Nieba, że choć po części uda mi się zrealizować moją listę. Randka z crashem z liceum? Kto by pomyślał.

Nigdy na żadnej nie byłam, więc pewnie stąd moja wczorajsza reakcja. W moim życiu w końcu działo się coś nowego. Przez lata żyłam tylko marzeniami, że jakiś przystojniak zauważy mnie i zechce ze mną wspólnie spędzić czas. Tylko tyle... Chciałam kiedyś bardzo zostać zauważoną przez chłopaka, który nie bałby się podejść do mnie i zagadać. Oni jednak przechodzili obok, spoglądali i nic poza tym. Było mi przykro, kiedy inne obok mnie dziewczyny opowiadały swoim znajomym, jak to miło spędziły czas ze swoim chłopakiem,
w jakie szczególne miejsca zostały zabrane i jakim cudownym przeżyciem był ich pierwszy pocałunek. Pierwszy pocałunek? Mi wydawał się czymś abstrakcyjnym. Widziałam go tylko na filmach i czasem, gdy szłam ulicą i napotykałam na jakąś parę. Zazwyczaj odwracałam wzrok, bo za bardzo bolała mnie świadomość, że ja mogę tego nigdy nie przeżyć. Czy ktoś chciałby umrzeć bez miłości? Bez pierwszego pocałunku? Nie chciałam, by ten film, nazywany moim życiem, właśnie takie miał zakończenie. Chciałam, jak każda móc tego zaznać.

Nie wiedziałam, jak to jest naprawdę, gdy w kimś się zakocha. Kochałam, owszem. Kochałam swoją rodzinę, Jonathana, ale to nie była jakaś wzniosła miłość między dwojgiem ludzi, którzy są w siebie zapatrzeni niczym w obrazek. Zawsze tylko o tym mogłam pomarzyć. O miłości czytałam w książkach, następnie wyobrażałam sobie, że to ja jestem główną bohaterką jakiegoś cudownego romansidła, w którym para napotyka na jakieś problemy, a koniec końców i tak są razem. Problemem niestety w tym wszystkim i naprawdę była moja nieuleczalna choroba i czas, jaki mi zabierała, by móc to wszystko przeżyć... Niektóre marzenia, pozostają marzeniami i nie ważne jakbyśmy chcieli nie możemy ich ziścić.

OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz