#28

1K 69 1
                                    


POV: Natasha

- Skarbie? – Delikatny, spokojny głos mojej mamy dobiega za drzwi.

- Tak?

- Mogę wejść?

- Proszę.

Drzwi do pokoju otwierają się, a za nich wysuwa się postać mojej mamy. W dłoniach trzyma dzbanek z lemoniadą i pustą szklankę, którą stawia na moim biurku, po czym przyciąga krzesło i przysuwa je do parapetu, na którym siedzę. Ja spoglądam przez okno, a ona na mnie. Ostatnio robi to ciągle, a ja nie chcę, widzieć jej wzroku, bo wiem, jak wyglądam, bo wiem, jak to strasznie wygląda.

- Dzwonił Jonathan - zaczyna po chwili.

- Ta...

Jonathan dzwoni codziennie i codziennie przekierowuję jego rozmowę na pocztę, po czym przed snem odsłuchuję. Z początku były same pytania, co robię, czemu się oddalam,
z czasem poczta ziała ciszą. Jak widać, znalazł teraz inną drogę komunikacji przez moją rodzicielkę.

- Chciałby się z tobą zobaczyć skarbie, ale nie wie czy może i czy ty tego chcesz. – Mówi znacząco i czuję, że jej spojrzenie mogłoby wypalić dziurę w moim zasmuconym sercu.

- Nie chcę – mówię, ściskając rogi kocyka, którym jestem przykryta. To oczywiste kłamstwo. Pragnę się z nim spotkać, ale nie mogę. Nie teraz.

- Czemu się od nas oddalasz? Od przyjaciół? Rodziny? Wszystkim nam zależy na tobie. – Jej dłoń, próbuje chwycić moją. Gdy to się staje, jej palce kreślą, uspakajającym ruchem kółka na mojej dłoni.

- Chcę zostać sama. – Mówię cicho, by nie usłyszała, jak głos drży mi z emocji.

- To niemożliwe, skarbie. – Odpowiada smutno, a zarazem siłą matki, która kocha swoje dziecko i chce przy nim trwać, aż do samego końca. Wiem, że ma do mnie o to żal, że odpycham ich wszystkich.

- Czemu? - Pytam ze łzami w oczach, spoglądając w jej oczy, które również są zaszklone.

- Bo miłość trwa wiecznie i nie pozbędziesz się jej. Nie pozbędziesz się ludzi, którzy cię kochają. Oni chcą tu być razem z tobą. Chcą ten czas ofiarować tobie i sobie. Nieważne, jak wyglądasz, nieważne czego byś chciała, osoby które kochasz i które kochają ciebie nie odejdą, nigdy - w końcu łzy potokiem uwalniają się z moich oczu, a matka przytula mnie ze szlochem do swojego boku. Oboje trwamy w tej pozycji, kołysząc się w jedną i drugą stronę. Jesteśmy, jak wskazówki zegara, które nie wiedzą, w którym kierunku powinny ruszyć. Każda z nas żyje przeszłością i przyszłością, która jest niewiadoma.

***

Spoglądam na moje różowe pukle, które schowane są w specjalnej foli, na dnie biurka. Nożyczki błyszczą się od niedawnej zbrodni, którą popełniłam. Moja twarz stała się chudsza, oczy zapadnięte, a blada twarz spogląda na mnie z podpuchniętymi oczami. Lusterko, które stało w łazience jest roztrzaskane, już nigdy w nie, nie spojrzę...



OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz