#7

2.1K 109 5
                                    

POV: Eric


Gdy podjeżdżamy na miejsce, muzyka cichnie, wyłączam światła samochodu i odpinam swoje pasy. Patrzę w stronę Natashy, czekając na ruch dziewczyny, ale moja towarzyszka wpatrzona jest przed siebie. Wydaje się być nieobecna duchem, daleko myślami stąd. Szturcham ją delikatnie w bok, dając jej znak, że dojechaliśmy na miejsce, na co wzdryga się obudzona ze swoich myśli. Gdy spogląda na mnie, marszczy swój nosek i unosi jedną z brwi.

- Gdzie ty nas wywiozłeś?! – Pyta zaniepokojona, z podejrzliwością, rozglądając się na boki. Czyżby myślała, że wywiozłem ją tu, by uprowadzić? Wybucham tylko śmiechem. Rozglądam się po znajomej mi okolicy i uśmiecham się ze sentymentem. Chciałem się podzielić z nią tym skrawkiem na ziemi, by odkryła jego wyjątkowość, którą i ja dostrzegłem już dawno temu.

- Nie martw się, nic nam nie będzie – odpowiadam. – Zadbam o ciebie.

Jesteśmy na jednym ze wzgórz kalifornijskich. Przyjeżdżam tu zawsze z chłopakami, kiedy chcemy odpocząć od miejskiego gwaru. Nigdy nie zabrałem tu nikogo wyjątkowego, jeśli chodzi o płeć piękną. Wiedziałem, że Natasha West nie należy do zwykłych dziewczyn, które wystarczy zabrać do kina czy restauracji, by poczuły się wyjątkowe. Ona zasługiwała na coś odmiennego, szczególnego, a ja chciałem jej to dać. Moje ulubione miejsce, które dzieliłem tylko z najbliższymi mi osobami. Chciałem, by nie było między nami żadnych barier, by wśród ciszy kalifornijskiego wzgórza, mogły się rozwinąć między nami ciekawe rozmowy. Byśmy mogli poznać się nawzajem.

- Nie wyjdę tam z tobą – wskazuje brodą w kierunku zagęszczonej drogi. Wzdycham z rezygnacją i opadam na siedzenie.

- Chcesz tu cały wieczór siedzieć? – Pytam zdziwiony. – Ja nie mam z tym problemu, ale tam, zaraz za rogiem, jest piękne miejsce i myślę, że to, co tam zobaczysz, może bardzo ci się spodobać. Może wygląda niebezpiecznie, ale to tylko pozory. Nic nam tam nie grozi. Przyjeżdżam tu czasem, nawet sam i jakoś żyję, nic mi się nie stało. Kocham to miejsce i chciałem się z nim z tobą podzielić. Myślę, że i ty możesz się zakochać... - Patrzy na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami, a ja chcę wiedzieć, co kryje się w jej myślach, co czuje, co myśli, tak na serio...

- Czemu chcesz mi je pokazać?

- Bo czuję, że spodoba ci się, tak samo jak mi. Tu możesz odpocząć z dala od wielkiego świata, pomyśleć, wyciszyć się, spojrzeć na wiele rzeczy pod innym kątem, z daleka... - Kiwa głową, jakby naprawdę zaczęła rozważać tę opcję. – Każdy z nas takiego miejsca potrzebuje. To miejsce jest pod tym względem dla mnie wyjątkowe. Chciałem byś poznała tę część mnie, a uwierz mi, mało komu ją pokazuje.

Dziewczyna przez dłuższy czas milczy i wpatruje się przez siebie, na otwierający się przed nami zarośnięty teren, odgrodzony starą siatką ze znakiem „ WSTĘP WZBRONIONY!". Nic już więcej nie mówię, czekam na jej decyzję. Pozwalam jej oswoić się z nową sytuacją. Albo mi zaufa, albo nie. Nie mogę na niej niczego wymuszać. Widzę, że walczy ze sobą, chcąc złamać zasady, a jednocześnie siedzieć bezpiecznie w samochodzie. Uśmiecham się delikatnie, będąc ciekaw na co postawi.

- Dobra – wzdycha pokonana. – Chodźmy tam. Ale jak ktoś nas złapie, to ty za to odpowiadasz. Powiem, że mnie do tego zmusiłeś! – Ostrzega, na co ze śmiechem przystaję.

Z radością, otwieram drzwi samochodu i idę na drugą stronę, by ją wypuścić. Robię to tak, jak przystało na gentelmana. Następnie otwieram bagażnik i biorę ze sobą mój szkolny plecak, chociaż na coś się przyda... I koc w drugą rękę. Gdy wracam z tym do niej, dziewczyna wydaje się zaskoczona moim przygotowaniem.

- Po co to? – Pyta.

- Przekonasz się – mrugam do niej. Na co ona szybko odwraca głowę, jest speszona. Wydaje się, jakby nie wiedziała, jak powinna zachować się w danej sytuacji.

Przyświecam drogę latarką z telefonu.

Gdy zbliżamy się do ogrodzenia, widzę jej zawahanie, gdy na nowo spogląda na zakaz i znowu na mnie. Czyżby ten zakaz przyrównywała również do mnie? Wyciągam do niej dłoń, mając nadzieję, że nie ucieknie. Natasha o dziwo przyjmuje ją. Oddycham z ulgą i dopiero teraz zaczynam czuć powagę sytuacji. Byłem, a raczej jestem na randce z Natashą West... Kto by pomyślał. To co robiliśmy było szalone. Było chwilą. Chwilą z której chciałem czerpać pełnymi garściami. Tu miałem ją, w domu czekała na mnie tylko cisza.

Schylamy się, by przejść przez dziurę w ogrodzeniu, przez którą zawsze włamywaliśmy się z chłopakami, po czym zmierzamy żwawym krokiem, na górkę, która buduje się przed nami. Cały czas pomagam jej w wędrówce, by nic się jej nie stało. Jest tu dość stromo, a teren jest zarośnięty. Na szczęście nie ubrała żadnych szpilek, ani sukienki, które, by tylko nam w tym przeszkadzały. Lubię to w niej, że nie stroi się, jak inne dziewczyny, tylko ma swój własny styl, którego nie zmienia specjalnie, by się komuś przypodobać. Gdy widzi, że się jej przypatruje, posyła mi pytające spojrzenie, a ja tylko szczerzę się do niej, jak głupi. Jest piękna, nawet w tych różowych włosach. Zawsze uważałem ją za ładną dziewczynę, ale ona była taka niedostępna i chyba bałem się wcześniej ją gdzieś zaprosić.

Gdy docieramy na szczyt, Natasha oddycha lekko zziajana, a ja wybucham śmiechem, na co gromi mnie wzrokiem. Krzyczę radosne „JAHU!!!". A ona patrzy na mnie, jak na wariata. Ja natomiast czuję się, jakbym zdobył największą górę na świecie, właśnie z nią.

- Nie denerwuj się tak księżniczko, jesteśmy już na szczycie. Witaj na miejscu! – Przygarniam ją ramieniem do siebie, a ona nie protestuje. – Zobacz jak tu pięknie! Nie kłamałem.

Dopiero teraz, oboje możemy skupić się na widokach znajdujących się przed nami. Widzę, jak ten widok zapiera jej dech w piersiach. Wiedziałem, że doceni to, co ujrzą jej oczy. Nie wydawała się być obojętna na otaczającą ją codzienność. Zawsze starała się dostrzec coś więcej. Nasze miasteczko nocą prezentuje się jeszcze lepiej niż za dnia; te wspaniałe kolorowe światła odbijające się od budynków i piękne, czarne niebo, przyodziane w płaszcz gwiazd.

Z daleka widać lunapark i kolorowe światła, kręcącej się karuzeli. Jeszcze nie wie, ale i tam zamierzam zabrać ją dzisiejszej nocy. Chcę, by dobrze się bawiła. Teraz była tylko cisza i my. Rozkładam koc trzymany w rękach i wyciągam małą lampkę z plecaka, wraz z przyszykowanym jedzeniem.

- Widzę, że się odpowiednio przygotowałeś – stwierdza z dziwną miną, jakby nie była tym faktem zadowolona. Ja za to jestem bardzo, gdyż wiem, że nie spodziewała się tego po mnie.

- Siadaj – klepię miejsce obok mnie, po czym podaję jej opakowanie, w którym znajduje się pojemniczek z wegetariańską sałatką.

- Wiesz, że nie jem mięsa? – Mówi z szerokim uśmiechem, jakby chciała od razu przyłapać mnie na błędzie. Udaję zaskoczenie, co ją cieszy, po czym wybucham śmiechem, a ona marszczy swoje czoło.

- Wiem księżniczko, dlatego specjalnie dla ciebie zamówiłem sałatkę wegetariańską - mówię z dumą i nutą zwycięstwa.

- Skąd wiedziałeś?

- Mam swoje sposoby – wzruszam nonszalancko ramionami.

- Jonathan powinien zamknąć swoją buzię na kłódkę - mówi naburmuszona, domyślając się, kto mógł być tym donosicielem.

- Oj tam, czasem się przydaje – dziewczyna wybucha śmiechem, a ja razem z nią. Podaję jej widelec i sam zaczynam pałaszować swoją "nie" – wegetariańską sałatkę. Z początku jemy w ciszy, aż w końcu sądzę, że nadszedł odpowiedni moment, by dowiedzieć się trochę o naszej Natashy West.

OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz