#37

1.3K 76 8
                                    

POV: Jonathan

Natasha umarła trzy tygodnie później. Na jej pogrzebie nie było zbyt wielu osób, ale myślę, że nikomu to nie przeszkadzało. Znajdowali się tu ci, którym naprawdę na niej zależało, którzy mogli powiedzieć „Znałem Natashe West".

Siedziałem przy Ericu, wspólnie ramie w ramię, z zaczerwionymi oczami od łez i ciągłego przecierania, patrzyliśmy przed siebie jakby w dal, chcąc ujrzeć wszystko poza tą brązową małą trumną, stojącą na samym środku cmentarza. Ksiądz wygłaszał mowę pożegnalną, a nasze serca protestowały.

Słowa człowieka, który ją żegnał, nie przynosiły ukojenia, nie były odpowiednie. Nikt nie mógł pożegnać Natashy w odpowiedni sposób, bo nie dało się tego ująć w słowa. Pomimo tak przykrej chwili, nie spadła ani jedna kropla deszczu, poza tą które uroniły nasze oczy. Dzień był słoneczny i zaprzeczał wszystkiemu, co działo się w naszych sercach. To my stanowiliśmy burze, kiedy dzień zapowiadał coś wspaniałego.

- Spoczywaj w pokoju - ksiądz wykonał znak krzyża, a trumna wraz z ciałem naszej przyjaciółki, córki, wnuczki, kuzynki, dziewczyny, najbliższej nam osoby, ruszyła ku ziemi. Usłyszałem szloch Erica i to wywołało lawinę łez i u mnie. Oboje padliśmy w swoje ramiona. Nie wiedziałem już który, którego przytrzymuje. Nie było to jednak ważne. Po chwili i my dołączyliśmy do kolejki żegnających ją osób, a nasze dłonie posypały piasek
w dół ku trumnie.

Później zaczęły się kondolencje, na których nie miałem siły zostać. Jakiś starszy, elegancko ubrany mężczyzna, podszedł w naszą stronę, a jego dłoń spoczęła na ramieniu Erica.

- Synu, czy chcesz, bym odwiózł cię do domu? - Chłopak spojrzał na swojego ojca niemrawo, ale lekki uśmiech wdzięczności zakradł się na jego twarzy. Spojrzał potem na mnie, zastanawiając się czy powinien mnie tak zostawić.

- Spokojnie, dam sobie radę - powiedziałem.

- Możemy cię podwieźć jeśli chcesz, prawda Ericu? - Zwrócił się ojciec do syna.

- Oczywiście - poparł Eric. - Chcesz jechać z nami?

- Nie, dziękuję... Spotkamy się później. Przejdę się - chłopak kiwnął smutno głową
i poprowadzony przez swojego ojca, ruszył do czarnego jeepa. Nie wiedząc czemu, czułem że Eric i ja zostaniemy po tym wszystkim dobrymi przyjaciółmi. Pożegnałem się z państwem West, po czym szybko ruszyłem z cmentarza. Nie chciałem tu dłużej pozostać.

Idąc chodnikiem, zacząłem odplątywać zawiązany krawat, który przywierał do mojej szyi. Chciałem móc trochę odetchnąć, z dala od zgiełku ludzi czy miejskiego gwaru, dlatego podążyłem wzdłuż oceanu, w rejony, gdzie nikogo najczęściej nie ma, do miejsca, w którym zawsze lubiłem przychodzić z moją przyjaciółką.

Przysiadłem na brzegu i zdjąłem moje buty. Zanurzyłem nogi w piasku, tak jak
i ona to robiła. Spojrzałem na spokojną wodę i oddychałem. Zacząłem wspominać Natashę, tą, która wprowadziła się dopiero co do tego miasteczka. Kiedyś po szkole przyszliśmy tu na wagary. Były to moje pierwsze w życiu... Namówiła mnie do tego nieświadomie. A może po prostu chciałem jej zaimponować. Nigdy się do tego nie przyznałem przed nią, ale byłem
w niej bardzo zakochany. Nigdy nie odważyłem się jej tego naprawdę powiedzieć i bardzo tego żałowałem.

Pierwszy dzień, kiedy ją ujrzałem, był wyjątkowy. Siedziała sama, wśród książek rozsypanych na ziemi w szkolnej bibliotece, a jej policzki były zaróżowione z podniecenia. Jej oczy chłonęły każdą stronę, jak najcenniejszy dar, a ja wtedy z uśmiechem na twarzy przykucnąłem przy niej i powiedziałem:

- Widzę, że i ty odkryłaś moją miłość do książek - dziewczyna zaskoczona, spojrzała w moją stronę, a jej niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z zadziornym błyskiem.

- Owszem, to chyba jedyna i prawdziwa miłość mojego życia. – Stwierdziła. – Siadaj – wskazała na skrawek podłogi obok siebie, gdzie przycupnąłem z radością i godzinami słuchałem, o jej ulubionych książkach.

Z czasem odkryłem, że łączy mnie z nią coraz więcej. Staliśmy się sobie bliżsi, a przyjaźń
z nią była czymś wspaniałym, czymś czego nie chciałem zniszczyć. Postanowiłem, że nie ważne czy pokocha mnie jako chłopaka, czy jak przyjaciela, ja pozostanę przy niej na zawsze, bo była tego warta. Nic natomiast, nie było warte tego, by ją stracić.

- Kocham cię Natasho i nigdy cię nie zapomnę - powiedziałem w pustą przestrzeń, wracając do teraźniejszości. Jedyną odpowiedzią był lekki wiatr znad oceanu, który niczym ukojenie otarł moje wilgotne policzki. – Wierzę, że o tym wiedziałaś...

Co do Sophie, mój kontakt z dziewczyną urwał się. Wakacje sprawiły, że to, co nas łączyło przepadło. Nasz związek się rozpadł. Czy było mi z tego powodu źle? Może trochę. Wiedziałem jednak, że życie toczy się dalej, a Natasha nauczyła mnie kilku rzeczy, jedna
z nich to ta, by spełniać swoje marzenia, a druga to by żyć, by oddychać tlenem, który jeszcze nam pozostał do końca naszych dni. Miłość gdzieś tam na nas czeka, na każdego... A wszystko co ma się stać, nastanie. Wszystko przyjdzie do nas w odpowiednim czasie i momencie. Ona to udowodniła, pomimo upływu czasu, zrealizowała to na czym jej najbardziej zależało. Wszystko jest więc możliwe, trzeba tylko zrobić ten pierwszy krok.



OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz