POV: Natasha
Gdy wchodzimy do pokoju, pierwsze co rzuca mi się w oczy, to wielkie łoże małżeńskie, okryte białą pościelą i grubymi, wielkimi poduchami, na które z chęcią bym się rzuciła.
W dalszej części pokoju znajduje się niewielka komoda, mały plazmowy telewizor wiszący nad nią, naprzeciw łóżka, a w kącie pokoju stoi mały herbaciany stolik z broszurami i telefonem, a obok stoi stary fotel. Jest też wyjście na balkon, które obecnie jest otwarte i możemy poczuć, lekki powiew świeżego powietrza znad jeziora. Równolegle od drzwi wejściowych, znajduje się wejście do małej łazienki, do której właśnie Eric zmierza szybkim krokiem. Zamyka za sobą drzwi i znika na krótką chwilę. Ja w tym czasie, idę do swoich bagaży i wybieram przybory, które będą mi potrzebne do odświeżenia się.
- Wreszcie – odzywa się od drzwi Eric, wychodząc z łazienki - miałem pełen bak! - Mówi ze śmiechem i wielką ulgą wypisaną na twarzy. Rzucam w jego stronę zirytowane spojrzenie.
- Uwierz mi, nie obchodzi mnie, co tam robiłeś... – Mówię i prycham pod nosem, sięgając po resztę potrzebnych mi rzeczy.- Serio? - Mruga zdziwiony, na co ja na nowo raczę go moim środkowym palcem, a on wybucha śmiechem.
Bez zbędnych ceregieli omija mnie i wskakuje na łóżko z brudnymi butami, na co ze złością rzucam w kąt moje rzeczy i szarpiąc go za nogi, próbuję zwalić go z łóżka.
- Zdejmij te brudne buty! – Krzyczę na niego z naganą. - Nie zamierzam spać w twoich zarazkach.
- Skarbie to zarazki ziemi – przekręca teatralnie oczami - i praktycznie sama jesteś nimi pokryta. – Wskazuje na mnie palcem, zakreślając całą moją osobę. - Nie uczyłaś się biologii? - Kpi ze mnie, na co jeszcze bardziej podjudza mój gniew.
- Jesteś kretynem – odpowiadam z westchnięciem, kończąc tę wymianę zdań. Odwracam się od niego, bo wiem, że nie ma to większego sensu, stać nad nim i próbować go nauczyć kultury. Na to już za późno. Zbieram swoje rzeczy w ciszy. Słyszę tylko westchnięcia tego bufona, po czym zdejmuje te cholernie drogie sportowe buty i rzuca je w jakiś kąt pokoju.
- Zadowolona? – Pyta.
- W połowie. Ustaw je ładniej, nie chcę się o nie przewracać – rzucam, zanim zamknę za sobą drzwi łazienki.Droga, którą pokonaliśmy z naszego domu do tego miejsca, sprawia, że zmęczenie daje
o sobie znać. Moje mięśnie drżą, co widać po moich rękach, czuję się dziwnie osłabiona, moja głowa wydaje się być przytłumiona, ciężko zebrać mi myśli, tak jakbym miała mieć gorączkę. Wchodzę pod prysznic z nadzieją, że woda trochę mnie orzeźwi i zmyje ze mnie brud podróży. Odkręcam kurek z ciepłą i zimną wodą. Pozwalam obmyć się z pyłu, piasku, potu i brudu. Na włosy nanoszę ananasowy szampon, który pieni się od razu po kilku ruchach. Uwielbiam jego słodki, świeży zapach, który koi moje zmysły. Gdy stwierdzam, że czuję się już wystarczająco odświeżona, chwytam ręcznik i zaczynam się wycierać. Kończąc czynność, zauważam kątem oka, że ręcznik stał się brudny, widniała na nim moja krew. Z przestrachem odrzucam go od siebie, jak najdalej, wydając przy tym dźwięk przerażenia. Nie mogę w to uwierzyć, to na nowo się dzieje.
- Natasha, wszystko okej? - Słyszę pukanie do drzwi. Eric mało kiedy używa mojego pełnego imienia. Musiał naprawdę zmartwić się moim piskiem.
- Tak - odpowiadam szybko, bojąc się powiedzieć coś więcej. Podchodzę szybko do lustra
i przedramieniem próbuję zetrzeć osadzającą się na nim parę. Gdy widzę swą rozmazaną twarz, dostrzegam, jak cały kąt pod nosem i wzdłuż policzka mam umazany krwią. Oddycham powoli, po czym umaczam ręcznik w zimnej wodzie i przykładam go sobie do twarzy. Próbuję zatrzeć krew, ale widzę, jak ręcznik coraz bardziej nią przesiąka. Siadam spanikowana przy umywalce, przyjmując embrionalną pozycję i modląc się, by krew przestała lecieć.
- To czemu krzyczałaś? - Słyszę za drzwi. Chłopak nie odstępuje ich na krok. Kręcę zirytowana oczami i przeklinam w duchu jego ciekawość. Czemu nie może zająć się chociażby oglądaniem telewizji? Nie chcę, by teraz tu był, nie mogę mu się taka pokazać.
- Bo widziałam pająka – kłamię.Odrywam od siebie ręcznik i spoglądam na niego w szoku. Chyba zimny okład trochę pomógł, ilość krwi zdaje się zmniejszać. Biorę na nowo ręcznik pod zimną wodę i znowu przykładam w odpowiednie miejsce.
- Boisz się pająków? – pyta, rozbawiony.
- Tak. Każdy się czegoś boi - mruczę. Chłopak jednak słyszy to, bo jak mi się zdaje przysiadł tuż za drzwiami. Przysiadam więc również bliżej nich, by mój głos nie wydawał się za zbytnio stłumiony przez materiał.
- W sumie tak... Masz rację.- A ty czego się boisz? - Pytam, by zachęcić go do mówienia i skupienia na sobie. Może wysili się na dłuższą wypowiedź, dzięki czemu ja odpocznę.
Chłopak jednak milczy, co wydaje mi się dziwne i niepokojące. Już mam zamiar zmienić temat, by upewnić się czy po drugiej stronie wszystko gra, kiedy on zaczyna mówić.
- Boję się śmierci - odpowiada. Biorę głęboki oddech, a przez moje ciało przechodzą dreszcze - boję się spustoszenia, pustki, zagubienia, wspomnień, które zostają po śmierci najukochańszej dla nas osoby. Z początku masz ochotę, by zniknęły,
by chaos w twojej głowie ucichł, ale gdy z czasem tak się dzieje, pojawia się to przerażenie,
że wraz ze wspomnieniami i my musimy ruszyć do przodu, ruszyć dalej, jakby nigdy nic, wejść w rzeczywistość, która jest pustką po stracie ukochanej osoby. Wtedy nic już nie jest takie samo, świat nigdy nie jest taki jak przedtem. - Mówi cicho i milknie. Oboje milczymy.Wiem, że Eric stracił mamę, ale nigdy o tym nie mówił.
- Czy chodzi ci w tym wszystkim o mamę? - Pytam niepewnie, nie chcę wzbudzić w nim tych uczuć o których wspominał, ale ciekawość bierze górę. Odstawiam ręcznik od twarzy
i widzę, że krwawienie ustaje, co odbieram z ulgą.
- Może... Ale mówię ogółem – odpowiada, odchrząkując. Słyszę, jak unosi się z ziemi i na nowo zwraca się do mnie tym obojętnym tonem. Między nami nie stoją tylko drzwi. Jest też mur, który każdy z nas tworzy, by poczuć się bezpieczniej. - Długo jeszcze? Też chciałbym się wykąpać!- Zaraz - mówię z irytacją, ale jednocześnie uśmiechając się pod nosem. Właśnie przed chwilą Eric ukazał mi część siebie, a to był jakiś krok. Szybko wstaję do umywalki i zmaczam ostatni raz ręcznik wodą i wyżynam chcąc pozbyć się krwi.
Gdy wychodzę z łazienki, szybko zmierzam na balkon, by go rozwiesić, tak, by Eric niczego nie dostrzegł. Na szczęście chłopak niczego nieświadom, idzie do łazienki, nie patrząc w moim kierunku.
- Co tu tak mokro!? - krzyczy za drzwi i słyszę, jak jęczy pod nosem niezadowolony. Ja tylko uśmiecham się rozbawiona jego zachowaniem.
- Nigdy nie mieszkałeś z dziewczyną? Kobieta we wodzie, jest niczym syrena, dookoła pozostawia po sobie ślady – żartuję. Reszta jego komentarzy ginie wśród szumu rozkręcanej wody.
Korzystając z chwili spokoju, wskakuję na łóżku, by rozprostować trochę kości, a przede wszystkim obolały kręgosłup. Jeszcze za nim zdążę o czymkolwiek pomyśleć, powieki same zamykają mi się do snu.
![](https://img.wattpad.com/cover/84536128-288-k40753.jpg)
CZYTASZ
Oxygen
Short Story~~Dziwaczka o różowych włosach i przystojny Bad Boy.~~ Eric obserwował ją od kiedy pojawiła się w jego liceum, już wtedy Natasha West zwróciła na siebie jego uwagę. Młoda, piękna dziewczyna, która przesiaduje z nosem w książkach. 1. Kim była...