#13

1.7K 89 6
                                    

POV: Natasha

Postanowiliśmy poszukać jakiegoś odpowiedniego noclegu do spania. Sen w wygodnym łóżku, był naszym marzeniem. To byłaby nasza druga noc spędzona w samochodzie, bez prysznica, kąpieli i wygodnego łóżka, które każde z nas pozostawiło kilometry stąd. Trudno było mi się do tego przyznać, ale co raz bardziej tęskniłam za swoim domem, a może za wygodą do której byłam przyzwyczajona. Obecnie znajdowaliśmy się... Nie wiadomo gdzie. Gdzieniegdzie pojawiały się stacje paliw, na których Eric nie pozwalał już mi wysiadać. Wszystkim wolał zajmować się sam. Co chwile dostrzegałam, jak Eric ziewa ze zmęczenia. Jechaliśmy już dobre sześć godzin. Mnie wszystko bolało od siedzenia w jednym miejscu, a co dopiero jego, kiedy musiał cały czas przy tym skupiać się na drodze. Zaczynałam mu trochę współczuć, a jednocześnie podziwiać i doceniać jego poświęcenie dla mnie. Nie musiał ze mną jechać, a mimo wszystko podjął to wyzwanie i nie narzekał. Znosił mnie pomimo trudności drogi. Może myliłam się co do chłopaka, w gruncie rzeczy od początku nie zrobił niczego, co mogłoby mnie do niego zrazić, wręcz na odwrót.
- Może powinniśmy zjechać z tej drogi w inną - sugeruję cicho, przełamując ciszę, która dość często nam towarzyszy, ale równocześnie nie przeszkadza. W dziwny sposób, ta cisza przyzwyczaja nas do swojej obecności, do obecności drugiego człowieka, którego może i się nie zna, ale łączy się z nim tę niezwykłą chwilę – naszą wspólną podróż.

- Hmmm - mruczy niejednoznacznie. Przypatruję się mu, aż w końcu z uśmiechem na twarzy raczy na mnie spojrzeć. Wiem, że jest na mnie tak samo wyczulony, jak ja na niego. Nie musimy na siebie patrzeć, by wiedzieć co te drugie obok robi. Unoszę brew, gdy jego radosny uśmiech nie znika i spoglądam na niego z pytaniem w oczach. - Dobrze, zaraz gdzieś zjedziemy – zgadza się - na prawo czy na lewo, którą drogę Księżniczko sobie życzysz? - Rzucam mu zirytowane spojrzenie, drażnią mnie te jego czułe słówka w postaci „Księżniczko", „Słoneczko"... Mógł tak wcześniej mówić do każdej, a ja nie chce być jedną z wielu.

- Lewo - odpowiadam. – Skręć w lewo.

- Naprawdę? Sądziłem, że wybierzesz prawo.

- A to niby czemu? - Wzrusza ramionami.

- Tak jakoś.

Gdy dojeżdżamy do skrzyżowania, Eric bierze ostry skręt i skręca na lewo, co kończy się tym, że pasy na nowo wżynają mi się w klatkę piersiową.

- Wybacz - mamrocze, ale wcale nie wydaje się tym faktem „skruszony". Pokazuje mu mój środkowy palec, na co on wybucha śmiechem. Muszę przyznać, że jest to miły śmiech dla mojego ucha. Lubię go takiego. Przy nim, ta podróż wydaje się taka beztroska, a zarazem bezpieczna.

Droga po jakimś czasie zaczyna się zmieniać, dostrzegamy małe domki i sklepy! Z uśmiechem na twarzy przyglądam się temu wszystkiemu. Piasek i asfalt, zmieniają się na teren piaszczysty okryty zieloną trawą oraz objawia nam się brzeg jeziora, po którym pływają kolorowe łódki. Patrzę na to oczarowana.

- Gdzie my jesteśmy? - Pytam na głos.

- W Vista del Lago - odpowiada Eric. Spoglądam na niego zaskoczona.

- Znasz to miejsce? - Prycha.

- Nie... Ale przed chwilą wyminęliśmy tabliczkę, która na to wskazuje. To chyba jakiś ośrodek wypoczynkowy - wskazuje na biały dom, przy którym jest wywieszona tabliczka „Restauracja – Hotel" . Znajduje się on na skalistej górze, od której biegnie piaskowa droga w dół, prawdopodobnie nad wodę. Przed budynkiem znajduje się także taras, z mini barem, gdzie teraz przysiaduje już kilku ludzi. Eric skręca więc na parking dla klientów i zajmuje wolne miejsce.

- Zatrzymujemy się tutaj?

Chłopak gasi swój samochód i spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Nie wiem jak ty, ale ja chciałbym teraz zjeść coś ciepłego, wykąpać się i przespać w wygodnym łóżku. Może... moglibyśmy tu chwilę zabawić, chyba, że tego nie chcesz, obiecuję, że jutro z samego rana ruszymy dalej. – Kiwam tylko na potwierdzenie głową. Sama uważam, że to najlepszy pomysł w tym wypadku. Przyda nam się odpoczynek. Okolica jest piękna, więc może też uda nam się skorzystać z walorów tego urokliwego miejsca.

- Nie... W porządku, zostańmy - mówię i uśmiecham się do niego życzliwie, na co jego kąciki ust unoszą się w nieznacznym uśmiechu. Widzę, jak praktycznie jego oczy kleją się do snu. Wzdycham cicho i wysiadam za nim z samochodu. Przeciągam się, kierując twarz w stronę słońca i ciesząc się jego ciepłem. Eric ma w ręku mój bagaż i sam pakuje do jednego z worków swoje przygotowane ubrania. Spoglądam na niego z zainteresowaniem.

- Mam kilka przygotowanych ubrań i rzeczy w razie... takich oto wypadów - tłumaczy.

- Często chyba je masz.

- Cóż... Lubię od czasu do czasu zrobić sobie małe wypady poza miasto - wzrusza ramionami. - Kiedy praca się kończy, a dom jest opustoszały, jak zazwyczaj... Nie mam do czego wracać, ani do kogo, więc wyjeżdżam... Lubię podróżować, być w trasie, wtedy człowiek skupia się na tym co ma przed sobą, a nie za tym co zostawił - spoglądam na niego w nowy sposób. Nigdy nie podejrzewałam, że Eric mógłby uciekać przed jego życiem w Kalifornii, że w domu mógł czuć się samotnym. Wydawało mi się, że nie ma przed czym uciekać i, że wszystko przedstawia się u niego dobrze. Ale może zbyt łatwo go osądzałam, myślałam, że wiem o nim wystarczająco dużo, a jednak myliłam się. Każdy z nas w życiu miał te jasne i ciemne chwile, które ukrywał przed resztą świata.

Chcę wziąć moją torbę od chłopaka, ale kręci tylko przecząco głową i sam zarzuca ją sobie na ramię. Zachowuje się, jak prawdziwy dżentelmen. Zaskakuje mnie, każdego dnia na nowo w pozytywny sposób.

Niektórzy ludzie spoglądają na nas z zainteresowaniem. Kim jesteśmy i co tutaj robimy? Pewnie kilku z nich zadaje sobie te pytania. Większość jednak ignoruje nas, wracając do swoich spraw i traktując, jak zwykłych turystów. Gdy wchodzimy do środka hotelu, hol jest oświetlony przez słońce wpadające przez duże okna. Wzdłuż korytarza znajdują się donice z pięknymi czerwonymi, zwisającymi kwiatami. Wygląda to pięknie i egzotycznie. Na końcu pomieszczenia znajduje się duża recepcja, gdzie za ladą przesiaduje młoda dziewczyna, ubrana w zwiewną sukienkę w kwiatki. W dłoniach trzyma kolorową gazetę i najwyraźniej artykuł bardzo ją zaciekawił, skoro nie zauważa naszego przybycia. Eric odchrząkuje dyskretnie, na co dziewczyna wzdryga się w przestrachu.

- Oj, przepraszam - mówi z piskiem, zrzucając gazetę na ziemię. Oboje z Ericiem spoglądamy na siebie w rozbawieniu. Dziewczyna jest speszona. Od razu poprawia się na swoim siedzeniu i przyjmuje swój formalny wyraz twarzy. - W czym mogę pomóc?

- Chcielibyśmy wynająć pokoje – informuje Eric. Dziewczyna zaczyna stukać coś w swoim komputerze, zapewne szukając odpowiedniej oferty.

- Osobne? – Upewnia się. Oboje spoglądamy na siebie, po czym szybko przytakujemy. Nie uzgadnialiśmy tego wcześniej, ale to raczej najbezpieczniejsza opcja. Po długiej, wspólnej podróży, przyda nam się trochę prywatności. Dziewczyna patrzy na nas ze zmieszaną miną.

- Och...Przykro mi, ale została ostatnia dwójka - Eric spogląda na mnie niepewnie i wiem, że czeka na moją reakcję. Zapewne, gdybym odmówiła, on szukałby dalej dobrego rozwiązania. Nie za zbytnio mi się to podoba, ale patrząc na jego zmęczoną twarz, nie jestem w stanie robić mu o to fochów. To przecież nie jego wina. Ten hotel był dla nas ostatnią deską ratunku, by móc odpocząć. W końcu to jedna noc, co może takiego się stać?

- Dobrze, weźmy ten pokój.

- Jesteś pewna?

- Tak, potrzebujemy odpoczynku. To... tylko jedna noc.

- Tak, tylko jedna.

- Proszę – przerywa nam dziewczyna z recepcji, podając kartę do pokoju. – Pokój jest już gotowy, możecie się w nim rozgościć. Wszelkie informacje o naszym hotelu, okolicy znajdziecie w broszurach, znajdujących się w każdym pokoju na stoliku. Jest też telefon w pokoju, gdybyście państwo czegoś potrzebowali, wystarczy zadzwonić. Opłata może być teraz lub przy wyjeździe.

- Okej, zapłacę od razu. – Mówi Eric.

- Może ja – próbuję się wtrącić, ale chłopak od razu przykłada kartę do terminala.

- Chodź – mówi, biorąc nasze bagaże i wskazując korytarz prowadzący do naszego pokoju.

- Mogłam opłacić nasz pobyt tutaj i tak dużo już robisz.

- Nie ma sprawy Natasho, wystarczy zwykłe dziękuję.

- Dziękuję.

- Widzisz, jakie to proste.

Następnie przykłada kartę do czytnika przy odpowiednich drzwiach i zaprasza mnie do środka.



OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz