POV: Eric
Mijają już dwa dni od naszej randki, a ja mam wrażenie, że już tydzień odkąd próbuję skontaktować się z Natashą. Czas wydłuża się niemiłosiernie, czekając. Napisałem jej chyba z pięć SMS'ów, a ona NIC! Co z tą laską było nie tak? Myślałem, że świetnie się bawiła na naszej randce, oboje zakończyliśmy ją z uśmiechem na twarzach. Widziałem, jak jej oczy lśnią z podekscytowania na każdą atrakcję, jaką zaplanowałem. Wygrałem nawet dla niej dużego misiaka, gdy wybraliśmy się do wesołego miasteczka, na zakończenie naszego wspólnego dnia, a ona teraz totalnie mnie olała. Jestem tą sytuacją strasznie sfrustrowany, a zarazem niepokoje się, co mogło pójść nie tak, co przeoczyłem? Nie mogłem na niczym porządnie się skupić, bo wszystko i tak nakierunkowywało mnie na myślenie o niej...
Próbuję ponownie do niej się dodzwonić, ale mijają dwa sygnały, po czym na nowo włącza się poczta. Nie miałem pojęcia czy zrobiłem coś nie tak, czy nie. Myślałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku i możemy chociaż się... zaprzyjaźnić? Cóż, to było dziwne... Ja nie przyjaźniłem się z kobietami. Ale z nią było inaczej. Była fajna. Taka inna. Taka dla mnie... Lubiłem z nią rozmawiać, śmiać się, życie przy niej nabierało tempa, koloru. Zazwyczaj nie przejmowałem się kobietami, ale z nią było inaczej. Zależało mi na jej opinii, na kontakcie z nią. Wieczór z nią był naprawdę niesamowity, taki swojski, przyjemny, przy niej odchodziły wszelkie troski. W końcu miałem wrażenie, że ktoś dostrzega mnie w całości. Ja odkrywałem ją, ona mnie. Poznawaliśmy się, było ciekawie, interesująco, na tyle, że pragnąłem móc to powtórzyć. Przy Natashy znikała monotonia, a to co znane, przy niej mogłem odkrywać na nowo, podzielić się tym co dla mnie ważne, bo czułem, że ona to doceni.
Właśnie wracałem samochodem z pracy, do jak to bywało w ostatnim czasie, pustego mieszkania, aż tu nagle nie wytrzymałem, pod wpływem impulsu zawróciłem w kierunku jej domu. Skoro unika mnie, to może chociaż tak, uda mi się z nią porozmawiać. Postawię ją przed faktem dokonanym, gdy zjawię się u jej drzwi. Chciałem jakiegokolwiek wyjaśnienia, myślę, że na nie zasługiwałem. Nie czułem, bym zrobił coś nie tak, dlaczego więc karała mnie ciszą? Póki się tego nie dowiem, nie zasnę spokojnie.
Gdy trafiłem pod jej dom, z gulą w gardle i z miękkimi nogami podszedłem do drzwi. Stałem i czekałem pełen rozczarowania, gdy po dziesiątym razie dzwonków i uderzeń do drzwi, nikt nie śmiał mi nawet otworzyć. A mógłbym przysiąść, że firanka w jej pokoju nieznacznie się poruszyła. Czułem się, jak idiota, który zwariował na jej punkcie, a mimo to nie potrafiłem odpuścić.
- Wiem, że tam jesteś! – Krzyczę pod jej oknem, ale robię najwyraźniej z siebie jeszcze większego pajaca niż jestem. Przeczesuję z frustracji moje włosy i cofam się do mojego samochodu.
Zostało mi jeszcze jedno koło ratunkowe. Jest jeszcze jeden człowiek, który jak miałem nadzieje, ma drzwi otwarte do życia tej młodej damy, która strzela focha nie wiadomo za co.
Gdy staję przed domem Jonathana Night'a, wiem, że ten nie odwróci kota ogonem, gdy zastaję go pielącego kwiatki w ogrodzie. Serio?
- Siemka – mówię, klepiąc go znienacka w plecy, na co chłopak ląduje twarzą
w ziemi. Chyba się przestraszył. Nie to było w mojej intencji, ale trudno. - Upss, chyba za mocno. Wybacz - mówię, a chłopak posyła mi mordercze spojrzenie w jego wykonaniu, rzecz jasna nie robi na mnie to żadnego większego wrażenia. Krzyżuję swoje ramiona i patrzę na niego zagadkowo. Chłopak unosi się na kolanach, otrzepuje się z ziemi, po czym zrównuje się ze mną.- Czego? – Burczy, a gdyby spojrzenie mogło zabić, moja dusza właśnie stałaby u bram Hadesu.
- hau, hau, spokojnie Cerberze – trochę staram się go poddenerwować. - Miałeś kontakt z Natashą? - Chłopak otwiera jedno oko szerzej i patrzy na mnie z politowaniem, na co wzdycham z rezygnacją. – Więc? Odpowiedz. To dla mnie ważne.
- Nie odzywa się do ciebie – zgaduje z uśmiechem zadowolenia.
- Tak... Więc? – Ponaglam. Jak zawsze chłopak ma na wszystko czas.
- Może i miałem, ale co ci do tego? – Pyta. Nic nie chce mi ułatwić. Gdzie tu męska sztama?
- Może to, że zabrałem ją na rewelacyjną randkę, a ona mnie po niej olała? Chce wiedzieć, co jest grane.
- Może nie była tak rewelacyjna, jak uważasz? - Rzuca. Cóż zastanawiałem się nad tym, ale to nie może być to. Miałem dokładnie wszystko zaplanowane i czułem, a tym razem nie mogłem się mylić, że i jej się podoba.
- Mówiła ci coś o tym?
- Mogła napomknąć – mówi, wzruszając ramionami. Zaczyna mnie już irytować. Biorę go za poły jego rolniczej koszuli i pociągam bliżej siebie.
- Gadaj...
- Mówiła, że bawiła się świetnie – wyrzuca na wydechu, a ja na momencie go puszczam. - Spełniłeś jej cel na liście. – Wykrztusza jeszcze, po czym poprawia swoją zmiętoloną koszulę.
- Że co? - Pytam wstrząśnięty. - Jaki cel na liście?
- No ma listę, rzeczy i spraw, które chce załatwić zanim... - tu urywa i widzę strach w jego oczach, gdy dostrzega, że wygadał więcej niż mógł.
- Mów Night, nie mam czasu tu z tobą sterczeć.
- Więc wyjdź stąd - wzrusza ramionami - ja cię tu nie zapraszałem - przekręcam zirytowany oczami i wzdycham. – Tam masz wyjście, proszę. – Uśmiecha się do mnie z wyższością, wie, że ma nade mną przewagę. Natasha jest bliżej niego, niż mnie.
- Przepraszam, okej. Po prostu szukam jej, chce z nią porozmawiać. Czy możesz zatem, dokończyć o co ci chodziło. „Zanim...?" Dokończ - proszę.
- Zanim UMRZE, okej?! ZANIM UMRZE?! Zadowolony? - Pyta ze złością i odpycha mnie, na co mu pozwalam. Gdyby on tego nie zrobił, słowa zrobiłyby to za niego. Mam wrażenie, że dobrze usłyszałem te słowa, ale do duszy jakby nie do końca dociera ich sens. Jak to Natasha West umrze?
CZYTASZ
Oxygen
Short Story~~Dziwaczka o różowych włosach i przystojny Bad Boy.~~ Eric obserwował ją od kiedy pojawiła się w jego liceum, już wtedy Natasha West zwróciła na siebie jego uwagę. Młoda, piękna dziewczyna, która przesiaduje z nosem w książkach. 1. Kim była...