POV: Eric
Natasha po zakończonym filmie zaczyna się zbierać do domu. Jej twarz jest blada i rzeczywiście wygląda na zmęczoną. Jonathan nadskakuje jej co chwila wypytując, jak się czuje, proponując odprowadzenie do domu. Dziewczyna jednak uparcie daje mu znać, że da sobie radę sama. Bawi mnie to trochę. Chłopak ma duże poczucie winy, za to, że pozwolił mi się tu zjawić, ale chyba nie było tak źle. Kilka razy wymieniliśmy się nawet swoimi spostrzeżeniami co do filmu, czy rzuciliśmy jakimś żartem, tak, że każdy z nas się uśmiał. W pewnym momencie widziałem, że dziewczyna rozluźnia się i akceptuje w końcu moją obecność.
Wykorzystując okazję, by móc z nią pobyć troszkę dłużej obwieszczam im, że również będę się zbierał. Dziewczyna spogląda na mnie z ukosa, na co ja posyłam jej mój promienny uśmiech. Walczymy ze sobą przez jakiś czas na spojrzenia, aż widzę, że zrzuca na chwilę swój mur, którym się otoczyła. Kąciki jej ust delikatnie kierując się ku górze i odczuwam z tego powodu niemałą satysfakcję. Nie wiem czemu, ale chciałbym, by uśmiechała się dzięki mnie częściej. Ale z nieznanego mi powodu, wydaje się i tak mnie bardziej nie lubić niż kochać. Śmieszne co. Nie wiedziałem, co mogłem jej zrobić, że zaledwie tylko tolerowała mnie dzisiejszego wieczoru. Dziewczyny z naszej szkoły raczej ucieszyłyby się na mój widok, gdybym wpadł niespodziewanie, by móc z nimi obejrzeć jakiś film. Nie mogę powiedzieć, że nie było fajnie, bo było. Dobrze było spędzić wieczór z kimś, nie samemu w pustym domu. Obejrzeliśmy film, pogadaliśmy, zjedliśmy popcorn, a raczej to, co pozwoliła nas skosztować Natasha, zanim wszystko zjadła.
Gdy żegnamy się z Jonathanem, dziewczyna od razu rusza szybkim krokiem, by zostawić mnie w tyle. Idzie oświetloną ścieżką w stronę swojego domu, a ja choć, moja droga prowadzi w drugą stronę, postanawiam do niej dołączyć. Chyba nie myśli, że nocą puszczę ją samą do domu? Czy nie oglądała właśnie horroru, w którym doszło do zabójstwa? Nie poddaję się tak łatwo. Uśmiecham się szeroko, przybieram swój najlepszy uśmiech i podążam za nią, depcząc jej tuż po piętach.
- Co robisz? – Pyta, spoglądając na mnie ukradkiem, widząc, że idę tuż za nią. – Czy przypadkiem nie powinieneś iść w drugą stronę? – Wskazuje mi kierunek, gdzie powinienem się udać do domu. Spoglądam na nią z zaciekawieniem. Owszem, powinienem, ale skąd ona o tym może wiedzieć? Czyżby i ona interesowała się moją osobą i wie, gdzie mieszkam? Myśli jednak uciekają, gdy mogę przyjrzeć się jej w świetle księżyca. Kiedy to, błękit jej oczu tak szczególnie lśni. Na jej twarzy pojawiają się słodkie rumieńce, pod moim czujnym spojrzeniem. Jej dłoń delikatnie drży, gdy próbuje poprawić kosmyk włosów, które wydostały się z jej różowego warkocza. Delikatny wietrzyk szarpie jej sukienką, a ona wygląda tak krucho i niewinnie. Coś w moim sercu mówi mi, że muszę przy niej być i nie mogę zostawić jej samej.
- Owszem – wzruszam beztrosko ramionami - ale postanowiłem cię odprowadzić.
- Pff... Nikt cię o to nie prosił. Jonathan mógł to zrobić, ale jak widzisz z jego pomocy również nie skorzystałam. Jestem już dużą dziewczynką.
- Dżentelmena się nie prosi, on sam wie. – Pouczam ją i puszczam jej oczko.
- Haha, ty i dżentelmen? – Drwi. Spogląda na mnie z rozbawieniem i śmieje się. Pierwszy raz słyszę jej szczery śmiech. Wiem, że nie powinienem się tym szczycić, ale cieszę się, że się uśmiecha. Wzruszam więc tylko ramionami i odwzajemniam jej uśmiech. Zauważa to i od razu staje się poważna. Nie jest w stanie tak łatwo się mnie pozbyć, jej kpiny z mojej osoby, nie działają na mnie. Wiem, że chce się mnie pozbyć, ale niestety, jak sobie coś postanowię to koniec.
- Jak podobał ci się film? – Pytam w końcu, gdy widzę, że dziewczyna postanawia ruszyć dalej w drogę. Idę u jej boku i staram się zapełnić jakoś ciszę i pociągnąć z nią temat rozmowy.
- Taki sobie, dość przewidywalny. Tak myślałam, że to jej siostra zabiła jej męża.
- Tak, zazdrość kobiet nie zna granic. – Stwierdzam. – Szczególnie jak zaczynają się bić o faceta, to robi się niesmaczne – mówię.
- Ty coś o tym wiesz. Kobiety cię przecież uwielbiają. – Przekręca oczami, na co marszczę swoje brwi.
- Owszem, coś tam może i wiem... - stwierdzam niechętnie. – Nie lubię jednak nachalnych dziewczyn. Lubię, gdy relacja się rozwija swoim tempem i możemy na spokojnie się poznawać. Nie obchodzą mnie chwilowe miłostki. Pragnę szczerych i dobrych relacji w życiu.
- Jasne – wzdycha jakby z niechęcią.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak muszę wyglądać w jej oczach, ale to wcale nie jest tak, jak ona myśli. Lubię kobiety, lubię z nimi rozmawiać i spędzać czas. Dziewczyny są w naszej paczce. Z nimi jest inaczej niż z kumplami. Tylko, że gdy to wszystko przeradza się
w uczucia, nie wiem czemu, wycofuję się. Tak już mam. Chyba zwyczajnie boję się, tego wielkiego uczucia, które nazywają miłością. Choć wiem, że nigdy nie przyznałbym się do tego przed kimś takim, jak ona. Nie wiem, czy potrafiłaby zrozumieć...Światła ulicznych lamp przyświecają nam drogę do jej mieszkania. Idziemy w ciszy, ale jakoś dziwnie nie przeszkadza mi to. Spokój Natashy udziela się też mi i po prostu cieszę się pięknym wieczorem. Cisza jest dobre, kiedy możemy posłuchać cykania świerszczy, czy rytmu muzyki, jaki wydostaje się czasami z mijających nas aut.
Zaraz jednak nasza spokojna wędrówka kończy się, gdy docieramy do niewielkiego domu, w którym dziewczyna mieszka. Spogląda na mnie, nie wiedząc co powiedzieć, więc robię to za nią.
- Dziękuję za miły spacer – mówię grzecznie i uśmiecham się do niej. – Spędziłem z tobą i Jonathanem miły wieczór.
Dziewczyna przypatruje mi się z zaciekawieniem i nadal nic nie mówi, a ja czuję, jak moje serce zaczyna niespodziewanie szybciej bić, napędzane niewiadomą mi siłą.
- Umówisz się ze mną? – Pytam. Po czym sam jestem zszokowany, że to zrobiłem. To wszystko wyszło tak spontanicznie, nawet nie planowałem tego pytania. Przecież sam mówiłem przed chwilą, że lubię, jak relacja rozwija się swoim tempem. Natasha jednak wyzwala we mnie coś takiego, że zanim pomyślę, to mówię. Nie, żebym żałował mojego pytania. Dziewczyna ciekawi mnie, jest mądra, inteligentna i nie papla trzy po trzy byleby gadać. Nawet cisza z nią, jest czymś miłym. Nie chciałem jej jednak wystraszyć tym pytaniem. Z szybko bijącym sercem, wyczekuje na to, co ona odpowie.
- Pytasz tak serio? – Pyta tak samo zaskoczona, jak i ja. Przytakuję. Chyba i ona nie może uwierzyć, że to pytanie padło z moich ust.
- Chyba... - odpowiadam niepewnie. Po czym uderzam się ręką w czoło. Co za gafa. To stres. A mimo wszystko, spierdoliłem. – Znaczy, jak najbardziej tak!!
- Chyba? – czepia się tego słowa. - Przynajmniej jesteś szczery – uśmiecha się delikatnie. - Dobrze umówmy się, ale tylko raz! – Zastrzega sobie. - Daje ci szansę, na jedną randkę, po niej dasz mi spokój. – Nie jestem pewien czy się zgodzić. Czemu tylko jedna randka? Skąd to ultimatum? A jeśli jej również jej się to spodoba, to naprawdę po jednym razie będzie chciała to zakończyć? Patrzę na nią, chcąc jakoś ją rozczytać, ale jest taka nieprzewidywalna, zamknięta w sobie. W końcu kiwam głową. Raz się żyje, może... Może ten raz zmieni się na wiele razy, gdy przekonam ją do siebie. A przynajmniej mam taką cichą nadzieję.
![](https://img.wattpad.com/cover/84536128-288-k40753.jpg)
CZYTASZ
Oxygen
Short Story~~Dziwaczka o różowych włosach i przystojny Bad Boy.~~ Eric obserwował ją od kiedy pojawiła się w jego liceum, już wtedy Natasha West zwróciła na siebie jego uwagę. Młoda, piękna dziewczyna, która przesiaduje z nosem w książkach. 1. Kim była...