POV: Eric
Nie dostałem wczoraj od niej takiej samej odpowiedzi. Wtuliła się tylko w mój bok i tak trwaliśmy w tej chwili, aż zmorzył nas sen. Byłem trochę zły na siebie za to, że wyskoczyłem tak z moimi uczuciami, jak Filip z konopi. Nigdy tych słów nikomu wcześniej nie powiedziałem, tym bardziej nie wiedziałem czy dobrze zrobiłem. To nie tak, że żałowałem, bałem się po prostu, że to, co udało nam się zbudować runie za dnia, jak domek z kart, a ona mnie zostawi i to tylko przez moje uczucia, które odważyłem się powiedzieć nagłos. Nie było mi łatwo otwierać się przed innymi. Mimo to zaryzykowałem co do Natashy.
Kolejnego dnia rano, obudziłem się przed nią, nie mogąc już dłużej spać. Wydarzenia poprzedniej nocy, robiły mętlik w moim sercu i myślach. Chcąc zacząć miło dzień i pozwalając sobie pod nieobecność kumpla porządzić trochę w jego kuchni, postanowiłem przyrządzić Natashy śniadanie. Jednak za nim się za to zabrałem, musiałem wybrać się na zakupy. Poza czteropakiem piwa, kilkoma kawałkami szynki nie za wiele zawierała lodówka przyjaciela. Kupiłem więc masło, dżem, chleb, warzywa, ser, mleko i ulubione płatki Natashy, które miałem nadzieję zje z wielką chęcią. Po powrocie do mieszkania szczęście mi dopisywało, bo różowa księżniczka wciąż spała. Przyszykowałem więc jej ulubione danie, nalałem w szklankę soku pomarańczowego i postawiłem na stół w salonie. Dla siebie sporządziłem zwykłą kanapkę z serem i pomidorem.
Gdy już miałem chęć zbudzić ją ze snu, moja księżniczka jak za dotknięciem magicznej różdżki znalazła się w salonie.
- Hej - witam się z nią niepewnie. Szukam w jej spojrzeniu zniechęcenia co do mojej osoby, ale nic takiego nie dostrzegam. Oddycham więc z ulgą.
Dziewczyna uśmiecha się serdecznie i macha mi ręką na powitanie, a drugą przeczesuje swoje włosy. Wygląda słodko w tej długiej podkoszulce z myszką miki na przodzie
i w krótkich spodenkach. Ona naprawdę mogłaby być księżniczką Disneya.- Hej i smacznego - odpowiada.
- Tobie również - wskazuje palcem na stolik w salonie. - Dla ciebie też jest.
Dziewczyna podąża do stolika i wpatruje się w miskę z płatkami.
- Wiii!! CYNAMONKI! Skąd je wytrzasnąłeś? – Patrzy na mnie ze szczęściem wymalowanym w oczach. Widzę, jak ma chęć rzucić się na nie i zjeść wszystko, co jest w miseczce.
- Ze sklepu – odpowiadam racjonalnie, na co ona wysuwa w moją stronę język. Zaraz jednak pędzi w moja stronę i zarzuca mi ręce za szyję. Tak niewiele wystarczy, by ją zadowolić.
- Dziękuję jeszcze raz – patrzy na mnie z wdzięcznością i zajmuje swoje miejsce przy stole. - Przy okazji ja też... - mówi tajemniczo, nie dokańczając.
- Ty też, ale co? - Pytam zdziwiony, marszcząc swoje brwi. Nic z tego nie rozumiem.
- Zakochuję się w tobie – dokańcza cicho.Jej wzrok podąża, ku moim wargą i wiem
o czym myśli, wiem, że ten punkt jest również na jej liście. Chcę go jej pomóc zrealizować
i sam tego chcę; chcę tego pocałunku. Cholera marzę o tym, odkąd ją ujrzałem. Nie czekając już ani chwili dłużej, wstaję ze swojego miejsca i zbliżam się do niej. Góruję nad nią. Spoglądam w jej piękne, mieniące się oczy w blasku poranka i zbliżam swoje wargi do jej warg. Kątem oka widzę, jak jej oczy się zamykają. Ja również przymykam swoje i pozwalam oddać się kontroli emocji, jaką czuję w sercu. Jej usta, gdy dotykają moich sprawiają, że praktycznie czuję, jakby ziemia pode mną drżała, a może oboje drżymy. Jej dłonie lądują na mojej klatce, tuż obok mojego serca, a moje własne głaszczą jej policzki, szyje, nie chcąc pozwolić jej odejść. Z początku pocałunek jest delikatnym muśnięciem, ale zaraz przeradza się w coś większego i piękniejszego. Jest w nim miłość, pasja i namiętność, a ja zwyczajnie widzę pod powiekami gwiazdy, których już nie ma na niebie, a są tuż obok mnie i składają się na tę cudowną dziewczynę.
CZYTASZ
Oxygen
Short Story~~Dziwaczka o różowych włosach i przystojny Bad Boy.~~ Eric obserwował ją od kiedy pojawiła się w jego liceum, już wtedy Natasha West zwróciła na siebie jego uwagę. Młoda, piękna dziewczyna, która przesiaduje z nosem w książkach. 1. Kim była...