#17

1.3K 74 5
                                    

POV: Natasha


Nie za zbytnio mam ochotę wracać do pokoju, wiedząc, że on tam jest i właśnie przeczytał moją listę. Czuję się tym faktem zażenowana, a może nawet i ogołocona z własnej duszy. Tym bardziej że obiecałam sobie, że nikomu jej nie pokażę. Napisałam ją w sumie pod wpływem negatywnych emocji, które mnie przygniatały, kiedy to nic nie zostało mi poza płaczem i smutkiem ogarniającym moje serce. Było to spowodowane wiadomością o złej diagnozie. Diagnozie, która była już w moim przypadku nieuleczalna.

Psycholog w rozmowie ze mną podsunął mi pomysł, bym wykorzystała ten czas na cieszenie się życiem i realizacją swoich marzeń. Niechętnie, ale jednak sięgnęłam po długopis i zaczęłam pisać. Wiedziałam, że lista zawiera rzeczy, które wychodzą daleko w przyszłość i pewnie Eric uzna niektóre z nich za dziwaczne. Mimo to wtedy myślałam, że nie mam czasu. Nie przejmowała się tym, co pomyślą inni. W tamtym momencie byłam nastawiona na przeżycie prawdziwej miłości, której nigdy nie doświadczyłam, zdobycie doświadczeń, które mogłam tylko podziwiać w filmach, czy czytać o nich w książkach. Chciałam uczynić moje życie wyjątkowym, na tyle, ile jeszcze jest to możliwe.

Chciałam dowiedzieć się, jak to jest, gdy osoba, którą tak bardzo kochasz, jest gotowa oddać całe swoje życie, by spędzić je z tobą. Jak to jest, budzić się z rana obok tej osoby i móc życzyć jej miłego dnia i zaczynać z nią każdy kolejny poranek. Jak cudownie jest mieć kogoś, kto myśli o tobie i wiesz, że nie umrzesz tak długo, jak długo serce tej osoby będzie cię pamiętać. I nie ważne, czy się kłócicie, godzicie co godzinę, a może macie chwile ciszy, ale ta osoba cały czas z tobą jest w szczęściu i chorobie. Wiedziałam, że to marzenie jest mało realne, dlatego wiedziałam, że słowa, które są tam napisane, nigdy się nie ziszczą. Nie miałam chłopaka. Nie przeżywałam prawdziwej miłości. Byłam sama w tym wielkim świecie, a taka wspaniała relacja wymagała czasu, którego ja miałam coraz mniej.

Jak widać, nie każda historia musi kończyć się happy endem.

* * *

Po godzinie spacerowania tu i tam i odwiedzeniu kilku miejscowych sklepów, ruszyłam do hotelu z nastawieniem, że cokolwiek tam zastanę ze strony Erica, muszę się z tym zmierzyć. Może się śmiać, nabijać, cokolwiek; nie miało już to znaczenia. Po co się przejmować czymś, co za jakiś czas będzie tylko wspomnieniem?

Pukam więc do pokoju, upewniając się, czy go tam zastanę.

- Eric? Wróciłam!

Jednak nikt mi nie odpowiada. Wyjmuję jedną z kart, którą dostaliśmy z Ericem w recepcji i otwieram drzwi. Pokój jest pusty, a moja kartka leży na środku łóżka. Podchodzę do niej szybko i czytam ją ze smutkiem. Czuję, jeszcze większą beznadzieję.

Eric zwiał. Nie chciał pewnie już dłużej mnie znosić i uznał mnie za totalną idiotkę. Tak właśnie myślałam, że może się to stać, gdy ktoś to przeczyta. Łza rozżalenia spływa po moim policzku i skapuje na kartkę, rozmazując na niej tusz. Przyciskam ją do serca, próbując się bardziej nie rozpłakać.

Ta lista jest bez sensu, kogo ja chce oszukiwać. Jestem egoistką, a w domu są rodzice, którzy się o mnie martwią, a ja ich zostawiłam ot, tak dla przeżycia szalonej przygody. O czym ja tak naprawdę myślałam?

Gdy dostrzegam swój bagaż, schylam się ku niemu, by spakować swoje rzeczy. Czas na mnie. Postanowiłam wydostać się z tego miejsca jak najszybciej. Może uda mi się złapać kogoś na stopa.

OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz