#31

1K 64 3
                                    

POV: Eric


Znajdujemy się w pokoju dziewczyny. Rodzice Natashy śpią, a my trzymając się za ręce, siedzimy na łóżku, spoglądając na siebie, co jakiś czas ukradkiem. Obserwuję ją, nie mogąc nacieszyć się tym widokiem. W końcu moje rozszalałe myśli, przy niej zaczęły się rozjaśniać, a serce uspokoiło się, przepełnione tęsknotą.

- Nadal nie umiem grać - mówi, dotykając opuszkami palców strun gitary. Po czym spogląda na mnie z niewinnym uśmiechem. Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas w domku na drzewie, gdzie próbowałem nauczyć ją kilku chwytów pozwalających zagrać piosenkę. Niestety na dworze zaczynało robić się coraz zimniej i widziałem, jak drży, przez co od razu postanowiłem, że wracamy do jej domu. Nie chciałem przyczynić się jeszcze bardziej do pogorszenia jej stanu zdrowia.

- Coś tam umiesz. Kilka akordów już znasz. – Stwierdzam, rozmasowując jej ramię.

- To nie za wiele.

- Ale znasz podstawy, a od czegoś trzeba zacząć - odpowiadam. Spogląda na mnie, rumieniąc się delikatnie.

- Jesteś inny, niż myślałam, zupełnie. – Wyjawia, zmieniając temat.

- Haha, zaskoczona?

- Bardzo. Nigdy nie myślałam, że jesteś taki uczuciowy, mądry, pomysłowy...

- haha spokojnie, bo i ja się zarumienię - mówię, dotykając wierzchnią stroną dłoni jej zaróżowionego policzka. Jest taki ciepły i delikatny w dotyku. - Jesteś piękna - kręci przecząco głową.

- Gdybyś mnie zobaczył całą, naprawdę zmieniłbyś zdanie.

- Nieprawda. Widzę cię przecież CAŁĄ.

- Nie... - chwyta za rąbek swojego kaptura, po czym go zdejmuje. Z początku milczę, ale zaraz uśmiecham się delikatnie, dotykając jej przyciętych i skróconych włosów.

- To niczego nie zmienia. – Mówię i patrzę w jej poważne oczy. – Niczego!

- Zmienia, wyglądam okropnie. – Odzywa się załamana, widzę, jak chce skryć się przede mną, ale szybko ją łapię i przygarniam do siebie, tuląc do swojego boku.

- Wcale, że nie. Dla mnie wciąż jesteś piękna. – Szepczę jej do ucha. - Piękno nie pochodzi stąd - mówię, bawiąc się kosmkami jej włosów - ale stąd - wskazuję na miejsce, gdzie bije jej serce, po czym dotykam głowy - i stąd. To jest dla mnie najważniejsze - w jej oczach na nowo pojawiają się łzy.

- Ech - wyciera kącik oka - przez ciebie cały czas płaczę - rozkleja się, po czym wybucha śmiechem. Przyciągam ją do siebie i oboje, opadamy na łóżko. Przytulam ją mocno, a jej mała postać wczepia się w moją koszulę, jak małpka.

- Popłaczmy razem - decyduję, na co na nowo słyszę jej śmiech, stłumiony przez moje ubrania.

- Jesteś dziwny. – Mówi, ale widzę, że to komplement, którego nie powinienem się bać. Odmienność, jest czasem fajna.

- To jest nas oboje - mówię, po czym przechylam jej głowę do góry i całuję jej różowe wargi. Nasze pocałunki pogłębiają się, są namiętne, pełne pasji. Nasze rozszalałe serca, sprawiają, że pod każdym naszym dotykiem, drżymy, spragnieni siebie. Kocham ją, a ona kocha mnie. To nieuniknione.

Spalamy się w żarze swoich uczuć, które na zawsze pozostaną z nami w naszych sercach, wspomnieniach, myślach. Chwila ta przeradza się o w coś większego, w coś pięknego, wyjątkowego, w coś, w czym oboje stajemy się jednością. Ten dzień jest wspaniały, bo wiem, że Natasha już mi nie ucieknie. Jej serce należy do mnie, a moje już dawno jej oddałem.

OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz