18. Zostań

3.2K 310 34
                                    

        Cole nie był do końca pewien, jak powinien się zachować w tej całej sytuacji, której do końca nie zdążył jeszcze zrozumieć.

        Z jednej strony cieszył się, tak bardzo się cieszył, że Phoebe go tym razem nie odepchnęła. Chciała pomocy i nie uciekła przed nim. Z drugiej zaś strony jej stan był opłakany. Nie wiedział, co się stało, ale musiało być to coś strasznego skoro była tak bardzo zrozpaczona i wystraszona.

        Chociaż jej to obiecał, to nie miał pojęcia, jak jej pomóc.

       Zatrzymał samochód i zerknął w bok na miejsce pasażera. Phoebe siedziała skulona, z podkulonymi nogami i głową schowaną w kolanach. Co jakiś czas jej ciało lekko się trzęsło. Nie był pewien czy ze strachu czy z zimna... Wyglądała na całkowicie wycofaną z rzeczywistości.

        Była tak przeraźliwie smutna, a on nie wiedział, co może na to poradzić. Zawsze wychodził z założenia, że kobieta nie powinna być smutna. W przypadku Phoebe jeszcze bardziej zgadzał się z tym stwierdzeniem...

        Westchnął cicho i wyszedł z samochodu. W jego ciało od razu uderzył chłodny wiatr, którym w tym momencie nie miał czasu się przejmować. Bez względu na to jak chłodno było.

        Otworzył drzwi od strony pasażera i przykucnął obok dziewczyny.

        Gdy jej przerażeni rodzice poprosili go o pomoc i powiedzieli, że dziewczyna znowu uciekła, bez wahania obiecał ją znaleźć i sprowadzić całą i zdrową. Chociaż nie powiedzieli, co dokładnie się stało to wystarczyła mu świadomość, że Phoebe jest gdzieś zupełnie sama, bezbronna i przeraźliwie smutna.

        Jedyne, co go zastanawiało, to fakt, dlaczego sami jej nie poszukają. Powinni wiedzieć, gdzie ich córka lubiła przebywać i dokąd mogłaby uciec. Tymczasem jedyne co robili to się martwili, nie podejmując żadnych działań.

        Jednak w tamtej chwili nie bardzo się nad tym rozwodził. Ważniejsze było dla niego znalezienie Phoebe, nawet gdyby zaraz potem miała go od siebie odepchnąć.

        Musiał przyznać przed samym sobą, że zależało mu na dziewczynie. Bardziej niż na jakiejkolwiek wcześniej.

        – Phoebe – delikatnie dotknął jej ramienia jakby bał się, że mocniejszy dotyk może ją skrzywdzić. Wydawała się taka krucha...

        Zsunął rękę po jej ramieniu w dół i chwycił jej chłodną dłoń.

        – Chodź – szepnął ponownie.

        Dziewczyna niepewnie uniosła głowę z kolan i spojrzała na niego zaczerwienionymi oczyma. Patrzyła na niego ze smutkiem, ale i nutką zaufania.

        A on nie mógł zniszczyć tej cienkiej nici zaufania jaką go obdarzyła. Domyślał się, że nie daje go byle komu, pierwszej lepszej osobie.

        – Chodź, położysz się w łóżku i odpoczniesz. Będzie dobrze – posłał jej nikły uśmiech.

        Po chwili wahania rozprostowała kończyny i mocniej chwytając jego dłoń, opuściła samochód. Cała się trzęsła z zimna i strachu, więc od razu objął ją ramieniem i najszybciej jak potrafił poprowadził ją do jej domu.

        Kątem oka dostrzegł jak kilku sąsiadów przygląda się im z nieskrywanym zaciekawieniem. W tamtym momencie miał ochotę popatrzeć na nich z pogardą i powiedzieć, by nie wtrącali się w nieswoje sprawy. Niektórzy z nich byli jak hieny, tylko czekali na czyjś upadek czy słabość.

        Jednak zamiast zwymyślać ich od najgorszych mocniej przytulił dziewczynę i wprowadził ją do ciepłego domu. Ostatnie, czego im teraz było trzeba, to kłótnia z sąsiadami.

Pułapka wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz