26. Przepraszam + Liebster Awards

3K 328 121
                                    

        – No dalej, broń się. Nie stój tak, nie czekaj aż wróg zaatakuje. Jeżeli na początku zaatakujesz, masz przewagę – z ust chłopaka wyleciały zachęcające słowa. – No dalej, Phoebe.

        Może i lekko stresował ją swoimi słowami, ale musiał ją jakoś zachęcić do działania. Nie czekał aż Phoebe zareaguje w jakikolwiek sposób na jego słowa. Zamiast tego ruszył w przód, łapiąc jej ramię i jak najdelikatniej wykręcając je do tyłu. Minęło kilka sekund, a dziewczyna po raz kilkadziesiąty leżała na czerwonym materacu. Gdy powalił ją na ziemię, przejechał wzrokiem po jej ciele, upewniając się, że nie ma na nim żadnych śladów.

        Uczył ją samoobrony, ale to nie oznaczało, że zamierzał nabijać jej siniaki czy sprawić jakikolwiek ból.

        Cole westchnął cicho i stanął nad nią, patrząc w jej oczy z karcącym spojrzeniem. Nie miał pojęcia w jaki sposób zmusić ją do jakiegokolwiek działania i obrony. Gdy uczył ją poszczególnych ruchów, wychodziło jej świetnie. Jednak, gdy kazał jej wykorzystać te umiejętności w praktyce, nawet nie starała się uderzyć, czy zablokować jego ruchów.

        – Czemu się nie bronisz, Phoebe? W ten sposób nic nie zdziałamy – powiedział zrezygnowany, wyrzucając ręce w powietrze.

        Ukucnął przy czarnowłosej i spojrzał na nią łagodnie.

        Phoebe pochwyciła jego spojrzenie i usiadła na materacu, krzyżując nogi w kostkach. Uśmiechnęła się smutno i wzruszyła ramionami.

        – Nie wiem, nie umiem się przemóc. Nigdy nikogo nie uderzyłam i nie chcę przez przypadek ci czegoś zrobić – odparła, niepewnie zerkając na Cole'a.

        Chłopak zaśmiał się cicho, chowając twarz w dłoniach. Pomyślał o wszystkim, ale nie o takim powodzie jej nieagresji. Momentami ta dziewczyna całkowicie go rozbrajała.

        – Phoebe – chwycił jej dłoń, patrząc wprost w jej brązowe tęczówki. – Właśnie o to chodzi w obronie. Żeby się obronić trzeba zaatakować. I nie musisz się bać, nie tak łatwo mnie zranić – zaśmiał się, puszczając jej oczko.

        Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który od razu pokochał. I tak powinno być, taka powinna być zawsze. Szczęśliwa.

        Patrząc tak na nią, przypomniał sobie rozmowę z przyjacielem sprzed dwóch dni. Powiedzieć, że Cam był zdziwiony, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Przez kilka dobrych minut w słuchawce panowała kompletna cisza i dopiero po chwili usłyszał głośne i przepełnione rozbawieniem słowa: „Cole, jeżeli dzisiaj jest Prima Aprilis to, do cholery, nie żartuj sobie ze mnie o tej porze. Jeżeli zaś dzisiaj nie ma Prima Aprilis to stary, co do cholery?"

        I oczywiście to była jego standardowa reakcja. Zawsze każdą złość czy zaskoczenie, obracał w jakimś stopniu w żart. I tak było i tym razem. Za to go uwielbiał.

        A potem Cole został niemal zmuszony do opowiedzenia przyjacielowi całej historii. I tak oto zaczęła się ponad godzinna rozmowa. Oczywiście Cole musiał pominąć pewne fakty, nie mógł zdradzić Camowi prawdy na temat przeszłości Phoebe.

        Chociaż zawsze mówił mu dosłownie wszystko, to w tym momencie nie mógł zdradzić rudowłosemu całej prawdy.... Dziewczyna powierzyła mu swoje tajemnice i przeszłość, nie mógł od tak tego wyjawić.

        Tak jak się spodziewał, Cam zareagował bardzo dobrze. Oznajmił, że chce poznać tą wyjątkową dziewczynę, która jako pierwsza zawróciła Colowi w głowie. Śmiał się nawet, że myślał iż Cole zamierza zostać zakonnikiem, bo nigdy tak naprawdę nie mieszał się z dziewczynami w nic głębszego.

Pułapka wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz