24. Niemile widziany

3.1K 306 117
                                    

        Cole jakoś od samego rana czuł, że ten dzień nie przyniesie niczego dobrego. Po wczorajszym, niezbyt dobrze zakończonym wieczorze domyślał się, że coś się święci. Jednak nie zamierzał zadręczać Phoebe swoimi obawami. Wystarczająco dużo problemów miała już na głowie.

        Westchnął cicho i przeczesał dłonią włosy, patrząc na swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Mentalnie już przygotowywał się na opieprz ze strony rodziców dziewczyny. Domyślał się, że nie są szczególnie zadowoleni z tego, że spędził z ich córką dzisiejszą noc.

        W zasadzie, to nawet nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia, bo Phoebe zamknęła drzwi na klucz. I mimo, że ten fakt na pewno im się nie spodobał, to nie mógł postąpić inaczej. Nie mógł tak po prostu zostawić Phoebe samej. Nie, gdy wiedział o jej sekretach i koszmarach.

        – Długo jeszcze? – zza drzwi usłyszał zniecierpliwiony głos dziewczyny. – Ileż można? Nawet ja szykuję się krócej od ciebie, chociaż przypominam ci, że jestem kobietą – dodała z zamiarem zranienia jego ego.

        Nie bardzo jej się to udało. Zamiast urażonego ego, na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.

        Niesamowitym był fakt, że jednego wieczoru potrafiła płakać w jego ramię, trzęsąc się i bojąc tego, co ją czeka, a następnego ranka tak po prostu potrafiła się uśmiechać. Była niezwykle silna, bez względu na to, jak bardzo temu zaprzeczała.

        To, że się bała było całkowicie naturalne i zrozumiałe. Strach wcale nie był wyznacznikiem siły czy odwagi.

        – Już jestem, wiem, że się stęskniłaś, ale nie musisz tak krzyczeć – mrugnął do niej, szeroko się uśmiechając.

        Opuścił łazienkę i z uśmiechem spojrzał na dziewczynę. Miała na sobie zwykłe czarne leginsy i czerwoną bluzkę z rękawem trzy czwarte. I mimo codzienności tych rzeczy, wyglądała pięknie. Cole musiał przyznać, że te ubrania idealnie opinały jej krągłości. A jako facet oczywiście zwrócił uwagę na ten fakt...

        – Cicho. Jestem głodna, więc chodź już – powiedziała niecierpliwie, chwytając go za rękę.

        – W porządku? – zapytał, zatrzymując ją na moment.

        Spojrzał jej głęboko w oczy, szukając w nich zapewnienia, że wszystko jest okej. Chciał mieć pewność, że czuje się już dobrze.

        – W porządku – szepnęła, odwzajemniając jego uważne spojrzenie. – Wystarczy, że tu jesteś.

        Ale nie mogła zobaczyć jego pełnego radości i dumy wyrazu twarzy, gdyż szybkim krokiem ruszyła do drzwi.

        Cole pomyślał, że to niesamowite usłyszeć od kogoś, że wystarczy twoja obecność do jego szczęścia.

        Niesiony radością i jakąś pozytywną energią, dogonił czarnowłosą i ruszył u jej boku. Bezwiednie chwycił jej drobną dłoń, chcąc ponownie poczuć jej miękką skórę na swojej. Ku jego uciesze, natychmiast odwzajemniła gest.

        Gdy tylko zeszli na dół można było wyczuć napiętą atmosferę i jakąś dziwną wrogość wiszącą w powietrzu. Na stole uszykowane było już obfite śniadanie, a na krzesełkach siedzieli rodzice Phoebe i Ally.

        Gdy tylko wyczuli ich obecność, natychmiast się odwrócili.

        I Cole nie był pewien czy tylko wszystko wyolbrzymiał czy James naprawdę patrzył na niego ze złością i wrogością. Przecież nic mu nie zrobił, dlaczego więc miałoby tak być... Może tylko mu się wydawało – pomyślał z roztargnieniem.

Pułapka wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz