Uwaga! Występują dość ohydne sceny, jesli nie masz ochoty to pomiń fragment rozdziału. Miłego czytania :*
Cole zawsze strasznie się wściekał, gdy tylko ktoś mu zarzucał, że jest zbyt niecierpliwy i wszystko chce na już. Prawda była taka, że zawsze był cholernie cierpliwy w stosunku do wszystkiego i wszystkich. Dlatego zawsze takie uwagi strasznie go denerwowały.
Jednak w tym momencie nikomu nawet nie zwróciłby uwagi, gdyby znowu usłyszał, że jest niecierpliwy. Bo w tym wypadku to była całkowita prawda.
Swoją cierpliwość zgubił jakoś dwa tygodnie temu, gdy tylko cała sprawa wyszła na jaw. Teraz rzeczywiście chciałby wszystko na już. A zwłaszcza znalezienia Phoebe i możliwości przytulenia jej.
Dlatego sprawy ani trochę nie polepszał fakt, że jego własnoręczne poszukiwania spełzły na niczym. I to dosłownie. Tylko wprowadził sam siebie w jeszcze większą frustrację.
Musiał znaleźć w sobie naprawdę dużo siły, by chociaż przekroczyć próg „swojego domu". Samo znalezienie się przed drzwiami wywołało w nim niemałą odrazę. Jednak nareszcie znalazł w sobie siłę. Przecież robił to dla Phoebe...
Dlatego w końcu tam wszedł i przeszukał dosłownie każdy kąt domu. Jakoś nie powstrzymał go przed tym fakt, że policja tak właściwie już to zrobiła. Miał nadzieję, że może coś przeoczyli. Niestety bardzo się pomylił i tylko jeszcze bardziej się zdenerwował. Nie było tam niczego, co pomogłoby w znalezieniu dziewczyny.
Ten cholerny skurczybyk wiedział jak nie pozostawiać po sobie śladów... Aż za dobrze.
Odrzucając kolejne połączenie od Cama, wsiadł do samochodu, jadąc wprost do kwiaciarni.
Pewnie nikt z nich nie wpadł na pomysł, by szukać go właśnie w domu Jonatana – pomyślał z przekąsem.
I oczywiście pojechanie tam też niewiele dało, a Cole miał ochotę rwać sobie włosy z głowy. I pierwszy raz pomyślał, że może rzeczywiście policja robiła wszystko co się da. A on zwyczajnie przesadzał... Dopóki nie znalazł jednej drobnej rzeczy.
W normalnych okolicznościach zwykły czarny notes z zapisanymi numerami nie zwróciłby jego uwagi. Tak jak nie zwróciła na to uwagi policja. Jednak chłopak wiedział coś, czego nie wiedzieli oni, a raczej znał kogoś, kogo oni nie znali...
U dołu jednej ze stron widniał numer telefonu do kogoś, kogo znał. I niekoniecznie lubił.
– Josh Marshall – przeczytał, czując jak robi mu się słabo.
Nagle w jego głowie przewinęła się myśl, że już kiedyś słyszał to nazwisko i dobrze wiedział, do kogo ono należało. Nie miał wątpliwości.
Pozostawało jedno pytanie. Po cholerę Jonatan miał jego numer telefonu? Skąd się znali i co Josh miał wspólnego z tą całą sprawą? Czy mógł się przyczynić do tego porwania?
Cole nawet nie przemyślał swojej pochopnej decyzji. Po prostu wpisał w telefonie odpowiedni numer i napisał krótką wiadomość: „Możemy się spotkać za pół godziny? Na tyłach banku. Jonatan."
Cole nie był pewien, czy jego wiadomość wypali. Josh mógł się zorientować, że coś jest nie tak. W końcu wszędzie trąbili o tym, co się stało. Ale miał nadzieję i najwyraźniej jego plan się powiódł.
„Okej. Musimy poważnie porozmawiać. Nie wiem, co ty odpierdalasz, ale mam nadzieję, że masz porządne wyjaśnienie." – głosiła wiadomość, a chłopak był już całkowicie zdezorientowany.
CZYTASZ
Pułapka wspomnień
Mistério / SuspenseMoment, w którym otwierasz oczy i nic nie pamiętasz jest naprawdę przerażający. To tak, jakby ktoś zabrał ci najcenniejszy dar, kawałek duszy. Jednak co jeśli to szansa dla ciebie? Szansa by odciąć się od tragicznej przeszłości. Cóż, nazywam się Pho...