– Nie wierzę, że mnie w to wciągnąłeś – Phoebe zwróciła się do Cole'a z udawanym oburzeniem i złością, w które raczej nie uwierzył.
W rzeczywistości była szczęśliwa, że może spędzić z nim kolejny dzień. A to, że mu trochę pomoże nie było zbyt wielkim poświęceniem, a nawet sprawiało jej dużą radość. Pomoc w kwiaciarni była zdecydowanie lepszą opcją niż samotne siedzenie w pokoju i nadmierne rozmyślanie o przeszłości, a także tym, co może się zdarzyć w niedalekiej przyszłości...
– Więc chciałabyś, żebym siedział tu samotny, jak palec i przez cały dzień się nudził? Byłbym bardzo smutny – odpowiedział odkładając na blat kilka pojedynczych kwiatów, a potem zrobił smutną minę. Jego ramiona opadły w dół, jakby był naprawdę przygnębiony i zraniony.
Gdy tylko czarnowłosa na niego spojrzała, niemal się zaśmiała. Widok Cole'a, który był wysoki, umięśniony, prawdziwy twardziel, który udaje smutnego i zmartwionego – coś komicznego i niespotykanego. Pomyślała, że zdecydowanie byłby dobrym aktorem.
Czasami zachowywał się, jak kompletny wariat. Wspaniały wariat.
– Już się nie denerwuj. Przecież tu jestem i ci pomagam – pokręciła głową z rozbawieniem. – Powinieneś dziękować, a nie narzekać.
Kątem oka dostrzegła, jak Cole kręci głową z rozbawieniem, odpakowując z folii kolejne bukiety. Ona zdecydowanie dostała trudniejsze i bardziej kreatywne zadanie.
Phoebe zaś, wróciła do swojego zadania i zaczęła tworzyć piękną kompozycję z białych i czerwonych róż.
Kwiaciarnia wujka Cole'a dostała jakieś spore zamówienie na czyjś ślub. A że Cole nie chciał siedzieć tu sam, męcząc się z czymś, co nie było szczytem jego marzeń, poprosił ją o pomoc. A Phoebe oczywiście się zgodziła. Cole cały czas jej pomagał i nie żądał nic w zamian, a ona lubiła kwiaty. Dodatkowo, była to okazja, by spędzili razem trochę czasu. Same korzyści.
Niespodziewanie Cole stanął tuż za nią i lekko połaskotał w boki. Na początku trochę się wystraszyła, jakoś nie potrafiła pozbyć się tego nawyku. To cały czas siedziało jej gdzieś głęboko w głowie.
Później jednak głośno się zaśmiała, wyrywając się spod jego uporczywych palców, które miały na celu podenerwowanie jej. Zdecydowanie nie polubiła łaskotania.
– Przestań, bo połamię te kwiaty. To będzie twoja wina – powiedziała z oskarżeniem.
Na chwilę się odwróciła i pogroziła mu palcem, jakby karciła własne dziecko.
W rzeczywistości zaś, na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech. Uwielbiała to, jak codziennie starał się go u niej wywołać. Nieważne w jaki sposób, ważne, że się mu udawało.
– Nic się nie stanie. Jakbyś nie wiedziała, to jest ich tu mnóstwo, więc jedna róża nie zrobi wielkiej różnicy – oznajmił pewnie, chwytając dłońmi jej biodra.
Przeszedł ją lekki dreszcz, przyjemny dreszcz.
Mimo czerwonej koszuli w kratę, czuła dotyk jego palców na skórze. Palące i przyjemne uczucie rozeszło się po jej ciele, pnąc się ku górze. Nigdy nie czuła czegoś takiego, a przynajmniej nie pamiętała, by czuła... Nie wyrywała się... nie potrafiła odmówić sobie tego spokoju i bezpieczeństwa, jakie przynosił jej dotyk Cola.
– Ale wiesz... jedna róża, niby nic. Ale przełóż sobie to na ludzi. Pośród miliardów ludzkich istnień, jedno znika. Czy wtedy to również jest takie nic? Nic nieznaczące zniknięcie, bo w końcu jest wielu innych? To trochę tak, jak z kwiatami, każdy w jakiś sposób jest ważny. Nie dla całego świata, ale dla pojedynczej jednostki – powiedziała, wzruszając ramionami.
CZYTASZ
Pułapka wspomnień
Mystery / ThrillerMoment, w którym otwierasz oczy i nic nie pamiętasz jest naprawdę przerażający. To tak, jakby ktoś zabrał ci najcenniejszy dar, kawałek duszy. Jednak co jeśli to szansa dla ciebie? Szansa by odciąć się od tragicznej przeszłości. Cóż, nazywam się Pho...