23. Dawno nas tu nie było

3.4K 318 65
                                    

        – Nie wierzę, że mnie w to wciągnąłeś – Phoebe zwróciła się do Cole'a z udawanym oburzeniem i złością, w które raczej nie uwierzył.

        W rzeczywistości była szczęśliwa, że może spędzić z nim kolejny dzień. A to, że mu trochę pomoże nie było zbyt wielkim poświęceniem, a nawet sprawiało jej dużą radość. Pomoc w kwiaciarni była zdecydowanie lepszą opcją niż samotne siedzenie w pokoju i nadmierne rozmyślanie o przeszłości, a także tym, co może się zdarzyć w niedalekiej przyszłości...

        – Więc chciałabyś, żebym siedział tu samotny, jak palec i przez cały dzień się nudził? Byłbym bardzo smutny – odpowiedział odkładając na blat kilka pojedynczych kwiatów, a potem zrobił smutną minę. Jego ramiona opadły w dół, jakby był naprawdę przygnębiony i zraniony.

        Gdy tylko czarnowłosa na niego spojrzała, niemal się zaśmiała. Widok Cole'a, który był wysoki, umięśniony, prawdziwy twardziel, który udaje smutnego i zmartwionego – coś komicznego i niespotykanego. Pomyślała, że zdecydowanie byłby dobrym aktorem.

        Czasami zachowywał się, jak kompletny wariat. Wspaniały wariat.

        – Już się nie denerwuj. Przecież tu jestem i ci pomagam – pokręciła głową z rozbawieniem. – Powinieneś dziękować, a nie narzekać.

        Kątem oka dostrzegła, jak Cole kręci głową z rozbawieniem, odpakowując z folii kolejne bukiety. Ona zdecydowanie dostała trudniejsze i bardziej kreatywne zadanie.

        Phoebe zaś, wróciła do swojego zadania i zaczęła tworzyć piękną kompozycję z białych i czerwonych róż.

        Kwiaciarnia wujka Cole'a dostała jakieś spore zamówienie na czyjś ślub. A że Cole nie chciał siedzieć tu sam, męcząc się z czymś, co nie było szczytem jego marzeń, poprosił ją o pomoc. A Phoebe oczywiście się zgodziła. Cole cały czas jej pomagał i nie żądał nic w zamian, a ona lubiła kwiaty. Dodatkowo, była to okazja, by spędzili razem trochę czasu. Same korzyści.

        Niespodziewanie Cole stanął tuż za nią i lekko połaskotał w boki. Na początku trochę się wystraszyła, jakoś nie potrafiła pozbyć się tego nawyku. To cały czas siedziało jej gdzieś głęboko w głowie.

        Później jednak głośno się zaśmiała, wyrywając się spod jego uporczywych palców, które miały na celu podenerwowanie jej. Zdecydowanie nie polubiła łaskotania.

        – Przestań, bo połamię te kwiaty. To będzie twoja wina – powiedziała z oskarżeniem.

        Na chwilę się odwróciła i pogroziła mu palcem, jakby karciła własne dziecko.

        W rzeczywistości zaś, na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech. Uwielbiała to, jak codziennie starał się go u niej wywołać. Nieważne w jaki sposób, ważne, że się mu udawało.

        – Nic się nie stanie. Jakbyś nie wiedziała, to jest ich tu mnóstwo, więc jedna róża nie zrobi wielkiej różnicy – oznajmił pewnie, chwytając dłońmi jej biodra.

        Przeszedł ją lekki dreszcz, przyjemny dreszcz.

        Mimo czerwonej koszuli w kratę, czuła dotyk jego palców na skórze. Palące i przyjemne uczucie rozeszło się po jej ciele, pnąc się ku górze. Nigdy nie czuła czegoś takiego, a przynajmniej nie pamiętała, by czuła... Nie wyrywała się... nie potrafiła odmówić sobie tego spokoju i bezpieczeństwa, jakie przynosił jej dotyk Cola.

        – Ale wiesz... jedna róża, niby nic. Ale przełóż sobie to na ludzi. Pośród miliardów ludzkich istnień, jedno znika. Czy wtedy to również jest takie nic? Nic nieznaczące zniknięcie, bo w końcu jest wielu innych? To trochę tak, jak z kwiatami, każdy w jakiś sposób jest ważny. Nie dla całego świata, ale dla pojedynczej jednostki – powiedziała, wzruszając ramionami.

Pułapka wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz