12. Z nauczycielami się nie spoufalam

3.8K 344 53
                                    

        Phoebe, okręcając się wokół siebie, rozejrzała się po ogromnym pomieszczeniu. Jak się dowiedziała była to stara fabryka mebli. W środku nie było praktycznie żadnych przedmiotów, a z głęboko zielonych ścian za sprawą wilgoci farba odchodziła całymi płatami. Może nie prezentowało się to wspaniale no, ale cóż. W końcu do treningów nie były im potrzebne luksusy.

        – Tylko nie licz na to, że specjalnie dam sobie skopać tyłek – usłyszała głos za sobą.

        Phoebe odwróciła się w stronę Cole'a, skupiając na nim swój wzrok. Zdezorientowana patrzyła jak na ramieniu niesie jakiś spory, biały worek nieznanego pochodzenia. Rzucił go na środek pomieszczenia i spojrzał na czarnowłosą z uśmiechem.

        – Pewnie jako super znajomy i naśladowca komedii romantycznych właśnie tak powinienem postąpić, ale nie ma tak dobrze. Wolę zachować wszystko na swoim miejscu, dlatego będziesz się wyżywała na tym o to biednym worku. Poznaj Boba – wskazał na przedmiot z szerokim uśmiechem.

        Czarnowłosa uniosła brwi, gdy chłopak przeniósł worek bliżej okna i zaczął go przywiązywać do jakiegoś haka. Parsknęła cichym śmiechem.

        – Bob? – wykrztusiła.

        – No co? Jakoś musimy zwracać się do twojego napastnika – wzruszył ramionami z uśmiechem.

        – Jesteś niemożliwy – pokręciła głową z rozbawieniem. – Ale to w tobie uwielbiam.

        – Miło mi to słyszeć.

        Po tej krótkiej wymianie zdań między nimi wytworzyło się dziwne, elektryzujące napięcie. Jakieś przyciąganie, którego oboje nie potrafili zrozumieć.

        Phoebe odchrząknęła cicho, przerywając chwilę napięcia, a potem odezwała się, powracając do wcześniejszego tematu.

        – Jesteś pewien, że mam się wyżywać na Bobie? Na tobie byłoby bardziej naturalnie – oznajmiła, uśmiechając się na myśl, że to go zirytuje.

        – Ale ty jesteś zabawna – powiedział, wytykając na nią język. – Dzisiaj worek w zupełności ci wystarczy. Na nim przynajmniej możesz się w spokoju wyżywać, bez żadnych zmartwień.

        Zmarszczył brwi wyobrażając sobie, jak to na nim lądują pięści Phoebe. Fakt, może i nie miała w sobie na tyle siły, by uderzyć mocno, ale niektóre sposoby obrony, cóż... zdecydowanie wolałby ich na sobie nie doświadczyć.

        Dziewczyna spojrzała na Cole'a i jego zmarszczone brwi oznaczające, że się nad czymś głęboko zastanawia. Wyglądał przekomicznie, a ona nie była w stanie już dłużej powstrzymać śmiechu. Z jej ust wyleciał głośny chichot, którym zwróciła uwagę niebieskookiego.

        – Co jest takie zabawne, co? Może mi zdradzisz, wtedy pośmiejemy się razem – skrzyżował ramiona i spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem.

        – Nic, nic panie trenerze – odparła zbliżając się do chłopaka.

        – Hmm... trenerze. Podoba mi się – mrugnął do niej, szeroko się uśmiechając. – A teraz chodź i mnie posłuchaj. – Phoebe pokiwała głową niczym przykładna uczennica, słuchając co chłopak ma do powiedzenia. – Więc tak. W sytuacji zagrożenia pewnie trudno jest pamiętać o różnych taktykach obrony. Ale powinnaś mieć świadomość, że jest kilka miejsc, w które, jeśli uderzysz, masz duże szanse na ucieczkę – uniósł palec do góry, chcąc dodać coś ważnego. – Oczywiście jeśli napastnik stoi do ciebie przodem – dodał. – Pierwsze. Jeśli masz taką możliwość, celuj między oczy. Rozsuń palce i uderz. Jeśli ci się uda, masz przewagę. Powiedzmy, że gdzieś tu są oczy naszego napastnika Boba – wskazał na górną część worka. – Spróbuj.

Pułapka wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz