Phoebe, okręcając się wokół siebie, rozejrzała się po ogromnym pomieszczeniu. Jak się dowiedziała była to stara fabryka mebli. W środku nie było praktycznie żadnych przedmiotów, a z głęboko zielonych ścian za sprawą wilgoci farba odchodziła całymi płatami. Może nie prezentowało się to wspaniale no, ale cóż. W końcu do treningów nie były im potrzebne luksusy.
– Tylko nie licz na to, że specjalnie dam sobie skopać tyłek – usłyszała głos za sobą.
Phoebe odwróciła się w stronę Cole'a, skupiając na nim swój wzrok. Zdezorientowana patrzyła jak na ramieniu niesie jakiś spory, biały worek nieznanego pochodzenia. Rzucił go na środek pomieszczenia i spojrzał na czarnowłosą z uśmiechem.
– Pewnie jako super znajomy i naśladowca komedii romantycznych właśnie tak powinienem postąpić, ale nie ma tak dobrze. Wolę zachować wszystko na swoim miejscu, dlatego będziesz się wyżywała na tym o to biednym worku. Poznaj Boba – wskazał na przedmiot z szerokim uśmiechem.
Czarnowłosa uniosła brwi, gdy chłopak przeniósł worek bliżej okna i zaczął go przywiązywać do jakiegoś haka. Parsknęła cichym śmiechem.
– Bob? – wykrztusiła.
– No co? Jakoś musimy zwracać się do twojego napastnika – wzruszył ramionami z uśmiechem.
– Jesteś niemożliwy – pokręciła głową z rozbawieniem. – Ale to w tobie uwielbiam.
– Miło mi to słyszeć.
Po tej krótkiej wymianie zdań między nimi wytworzyło się dziwne, elektryzujące napięcie. Jakieś przyciąganie, którego oboje nie potrafili zrozumieć.
Phoebe odchrząknęła cicho, przerywając chwilę napięcia, a potem odezwała się, powracając do wcześniejszego tematu.
– Jesteś pewien, że mam się wyżywać na Bobie? Na tobie byłoby bardziej naturalnie – oznajmiła, uśmiechając się na myśl, że to go zirytuje.
– Ale ty jesteś zabawna – powiedział, wytykając na nią język. – Dzisiaj worek w zupełności ci wystarczy. Na nim przynajmniej możesz się w spokoju wyżywać, bez żadnych zmartwień.
Zmarszczył brwi wyobrażając sobie, jak to na nim lądują pięści Phoebe. Fakt, może i nie miała w sobie na tyle siły, by uderzyć mocno, ale niektóre sposoby obrony, cóż... zdecydowanie wolałby ich na sobie nie doświadczyć.
Dziewczyna spojrzała na Cole'a i jego zmarszczone brwi oznaczające, że się nad czymś głęboko zastanawia. Wyglądał przekomicznie, a ona nie była w stanie już dłużej powstrzymać śmiechu. Z jej ust wyleciał głośny chichot, którym zwróciła uwagę niebieskookiego.
– Co jest takie zabawne, co? Może mi zdradzisz, wtedy pośmiejemy się razem – skrzyżował ramiona i spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem.
– Nic, nic panie trenerze – odparła zbliżając się do chłopaka.
– Hmm... trenerze. Podoba mi się – mrugnął do niej, szeroko się uśmiechając. – A teraz chodź i mnie posłuchaj. – Phoebe pokiwała głową niczym przykładna uczennica, słuchając co chłopak ma do powiedzenia. – Więc tak. W sytuacji zagrożenia pewnie trudno jest pamiętać o różnych taktykach obrony. Ale powinnaś mieć świadomość, że jest kilka miejsc, w które, jeśli uderzysz, masz duże szanse na ucieczkę – uniósł palec do góry, chcąc dodać coś ważnego. – Oczywiście jeśli napastnik stoi do ciebie przodem – dodał. – Pierwsze. Jeśli masz taką możliwość, celuj między oczy. Rozsuń palce i uderz. Jeśli ci się uda, masz przewagę. Powiedzmy, że gdzieś tu są oczy naszego napastnika Boba – wskazał na górną część worka. – Spróbuj.

CZYTASZ
Pułapka wspomnień
Misterio / SuspensoMoment, w którym otwierasz oczy i nic nie pamiętasz jest naprawdę przerażający. To tak, jakby ktoś zabrał ci najcenniejszy dar, kawałek duszy. Jednak co jeśli to szansa dla ciebie? Szansa by odciąć się od tragicznej przeszłości. Cóż, nazywam się Pho...