-Myślę, że mogę was już wypuścić.- powiedział Black, następnego dnia.- Około dwunastej przyniosę wypis.
Oznajmił i wyszedł. Była dopiero godzina ósma rano, więc postanowiłam zajrzeć do plecaka, w celu znalezienia czegoś do czytania. Nina spała i nie zapowiadało się na to, że prędko wstanie.
Wzięłam do rąk książkę do nauki jazdy i z zaciekawieniem zaczęłam czytać. Po około czterech godzinach czytania usłyszałam płacz Niny. O nie, tylko nie pieluszka.
Zaśmiałam się ze swoich myśli. To logiczne, że małe dzieci robią kupy. Położyłam ją na przewijaku i przebrałam szybko, chcąc uratować swój zmysł węchu.
-Zbieramy się, młoda?- zapytałam, chociaż wiedziałam, że mi nie odpowie. Westchnęłam i poukładałam nasze rzeczy do torby, podczas gdy ona z zainteresowaniem oglądała swoje zdjęcia na moim telefonie.
-Tu mam wypis i rachunek. Będzie płacone gotówką czy wyśle pani pieniądze przez konto bankowe?- zapytał, dając mi papiery do ręki. Moje oczy powiększyły się na widok ceny. Siedemdziesiąt funtów to w cholerę dużo. Miałam przy sobie tylko czternaście, więc wybrałam drugą opcję.
-Konto bankowe.- odpowiedziałam, przełykając nerwowo ślinę.
-Dobrze, ale pamiętaj. Realizacja tylko w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.- powiedział, a ja skinęłam głową. Posłał mi pokrzepiający uśmiech.- Widzę, że naprawdę jesteś blisko z Niną. Masz jakieś plany na przyszłość? Jeśli mogę zapytać, oczywiście.
Co mi szkodzi?
-W styczniu skończę osiemnaście, już teraz będę musiała poszukać jakiegoś mieszkania, a potem będę starała się o prawa adopcyjne. Chcę ją adoptować i dać jej dom, którego ja nie miałam.- powiedziałam, przyglądając się z uśmiechem małej dziewczynce.
-Albo wiesz, co? Jednak zatrzymaj dla siebie te pieniądze, ja pokryję koszty. Widać, że musi być Ci ciężko.- powiedział pan Black, na co westchnęłam.
-Nie jest źle. Mam dobrego dziadka, który oferuje mi pomoc finansową w zamian za małe rzeczy, takie jak koszenie trawy, lub mycie podłóg.- wzruszyłam ramionami.- Mimo iż nie jesteśmy spokrewnieni biologicznie, bardzo mi pomógł, za co jestem mu wdzięczna.
-Miałaś problemy z dyrekcją domu dziecka?- zapytał nagle, a ja niechętnie skinęłam głową. Czyżby pan Brian był kolejną osobą, przy której się wstydziłam?- Możesz mieć poważnie problemy z adopcją, skoro tak. Znam dobrego prawnika, który jest moim przyjacielem od nastoletnich lat.
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Czy moje zachowanie mogło wpłynąć na adopcję? Muszę porozmawiać z Cornel'em na ten temat.
-Gdyby pan zostawił mi jego numer telefonu. Zadzwonię, jeśli byłoby to potrzebne.- powiedziałam, a on wyjął swojego iphone'a, po czym długopisem napisał na drugiej stronie rachunku cyfry z telefonu i podał mi ją razem z jakąś wizytówką- Dziękuje.
-Gdybyś chciała na przykład ze mną porozmawiać, to też zapisałem numer.- powiedział, a ja z uśmiechem skinęłam głową.
Ubrałam małej śpioszki i sweterek, po czym założyłam jej kurteczkę, zapinając pod samą szyję. Przez jej głowę owinęłam szalik i na jej małe stópki, okryte skarpetkami ubrałam malutkie adidaski. Na główkę założyłam szarą czapeczkę z Hallo Kitty, a na rączki urocze, rękawiczki, ponieważ było zimno.
Na plecy założyłam swoją kurtkę i plecak, a następnie wzięłam dziewczynkę na ręce. Mała objęła mnie nóżkami i uczepiła się jak małpka, mocno przytulając do siebie.
-Chodź, malcu.- powiedziałam, dając jej całusa w czoło, na co zachichotała, że prawie wypadł jej smoczek z buzi. Schodami zeszłyśmy na parter, bo mała bała się jechać windą. W recepcji miałam dostać kartkę z numerem kontroli, a recepcjonistka z grymasem na twarzy zaczęła grzebać w komputerze, po czym oddała mi ze sztucznym uśmiechem wypis oraz kartę z dowodem. Ta idiotka nawet nie sprawdziła mojej daty urodzin.- wyśmiałam ją w myślach.
Wyszłyśmy ze szpitala, a chłodne powietrze uderzyło w moją twarz. Nie powiem, że było mi lekko, ponieważ nie było, a do domu dobra godzina drogi pieszo. Nie mogłabym wezwać taksówki, powodu fotelika, którego niestety nie miałam, a żaden kierowca nie da się nabrać na piękne oczy.
Sprawdzając autobusy, okazało się, że najbliższy jest dopiero za czterdzieści minut, więc to by na jedno wychodziło.
Postanowiłam zadzwonić do Siller'a, ale dziwkarz nie odebrał. Pewnie sobie znowu wybiera buty od Armaniego, albo wozi swoje kurwy w swoim kurewsko drogim Meseratti, które widziałam ostatnio pod ośrodkiem.
Co jest z tymi ludźmi, co? Czy oni wszyscy musieli robić mi na złość? Naprawdę miałam tego serdecznie dość i jedyne, czego pragnęłam, to zjedzenie ciepłego posiłku, wypicie gorącej herbaty i odprężający prysznic. Oraz ciepło dla małej, to najważniejsze.
Zrezygnowana zaczęłam iść w kierunku ośrodka. Miałam nadzieję, że te suki przynajmniej zagrzały wodę na kąpiel, albo inaczej złożę uroczy autograf na ich mordach niezmywalnym markerem.
Przechodząc obok mojej szkoły, poczułam na sobie dużo spojrzeń uczniów. Moja wina, że jedyna droga, którą zapamiętałam, to ta?
Oddaliłam się stamtąd szybko i zauważyłam, że mała usypiała. Nie, nie, nie. Nie możesz spać, musisz się mnie trzymać, maluchu. Ona jednak nie wysłuchała moich myśli, po po chwili cichutko pochrapywała. Szłam przez parking supermarketu, podczas gdy usłyszałam irytujący głos.
-Chyba sobie nie radzisz.- kpiący ton jakiegoś chłopaka zaszumiał mi w uszach. Tego chłopaka, któremu prawie wpadłam pod koła i zarazem chłopaka ze szpitala, kiedy przyniósł jedzenie dla Niny.
-Na pewno lepiej od Ciebie.- warknęłam, idąc dalej.
-Nie, żeby coś, ale jadę za Tobą samochodem. Nie uciekniesz mi.- parsknął śmiechem, na co przewróciłam oczami.
-Wiesz co? Jednak możesz mi pomóc.- syknęłam, a następnie wsiadłam do jego Mustanga, wrzucając torbę na tylne siedzenie.- Co się tak gapisz?
-Wsiadłaś z nieznajomym do samochodu. Równie dobrze mógłbym być pedofilem.- powiedział, wyjeżdżając na ulicę.
-Zapamiętałam tablice rejestracyjne. Nie uciekniesz mi.- zacisnęłam oczy, na co parsknął śmiechem.
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...