-Już jest!- krzyknęłam, słysząc jak samochód wjeżdża na podjazd naszego domu.
-Załóż stanik, nikt oprócz mnie nie będzie Cię oglądał bez niego.- chłopak rzucił we mnie wspominanym stanikiem i zabrał naszą wspólną walizkę, którą wyniósł do samochodu taty.
-Mam sportowy.- burknęłam pod nosem. Jednak ściągnęłam ramiączka z normalnego stanika i dla świętego spokoju założyłam go pod ten, który miałam na sobie. Szybko wciągnęłam na siebie jeansy i bluzę, po czym wsunęłam się w niskie converse.
-Pojedziemy jeszcze na cmentarz?- zapytałam, zbiegając ze schodów. Zauważyłam jak tata po kryjomu daje Ninie kinder czekoladkę.
-Skoro chcesz, to możemy. Mamy jeszcze trochę czasu. - podlizał mi się Dominic.
-Czekolada z rana?- zapytałam z udawanym wyrzutem, patrząc na mężczyznę w koszuli i ciemnych jeansach. Były przyległe do jego nóg, dlatego wyglądał dobrze. Dylan często chodził w takich spodniach, co mi się podobało.
-Tak, masz coś do moich metod wychowawczych?- uniósł wysoko podbródek, pokryty zarostem i znowu dał małej kolejną kosteczkę kinderka. Zrobił śmieszną minę, ale ja jedynie wykrzywiłam twarz. Zdecydowanie nie miałam dzisiaj humoru.
-Nigdy ich nie poznałam.- rzuciłam z przekąsem, jednak zaraz tego pożałowałam. Tato wyglądał, jakby dostał w twarz, a z jego dobrego humoru nic nie zostało. Mogłam ugryźć się w język.- Jja..
-Nie musisz mi się tłumaczyć Dree, wiem że wciąż masz mi to za złe.- westchnął, lecz nie patrzył mi w oczy. Kurwa.
-Idziemy?- zapytał mój chłopak, skinęłam głową, chcąc zabrać córkę na ręce, lecz Dom mnie uprzedził i sam ją zabrał, posyłając mi zbolałe spojrzenie.
Cieszyłam się, że zajęłam miejsce z tyłu, bo nie chciałam patrzeć na jego przygnębioną twarz.
Zjebałam.
Naprawdę nie chciałam tego powiedzieć, ale to tak samo wyszło. Już dawno zapomniałam o żalu do niego, bo go już nie miałam. Nie chciałam, żeby przeze mnie chodził przyjebany.
Zatrzymaliśmy się na ogromnym parkingu przy cmentarzu.
-Zaczekajcie tutaj, pójdę sama.- powiedziałam, wychodząc z samochodu. Nie chciałam ich za sobą ciągnąć. To miało być tylko nasze spotkanie. Przed wejściem stał stragan ze zniczami i bukietami świeżych kwiatów. Bez zastanowienia kupiłam wiązankę w kształcie serca splecioną ze stokrotek, przystrojoną czerwonymi różami oraz trawą ozdobną i największy znicz, jaki mieli.
Stanęłam przed grobem dziadka, czując jak przyśpiesza mi serce. Zapaliłam znicza i położyłam wiązankę na marmurowym grobie pełnym kwiatów. W duchu przypominałam sobie, jak obchodziliśmy jego urodziny. 31 maj.. urodziny dziadka. Tak jak w moje urodziny, zazwyczaj spędzaliśmy je razem. Najpierw jedliśmy uroczysty obiad na złotej porcelanie, która zawsze była na różne okazje. Dużo rozmawialiśmy, chodziliśmy na spacery, wygłupialiśmy się.. Tak bardzo mi go brakuje. Zaczęłam w myślach opowiadać dziadkowi w skrócie swoje plany na najbliższy czas. W skrócie dlatego, bo wiedziałam, że nadzoruje mnie z góry i jest na bieżąco. Kazałam mu czuwać nad nami, byśmy bezpiecznie dotarli do celu, przeżegnałam się i odeszłam. Tata na mój widok wyrzucił papierosa i spuścił wzrok, chcąc wsiąść do samochodu, lecz ja miałam inne plany. Zamknęłam ciut za mocno z powrotem drzwi, które otworzył, żeby wsiąść do Range Rover'a. Wtuliłam się w mężczyznę, czując poczucie bezpieczeństwa. Ten niepewnie objął moje ciało. Taa, dosięgałam mu do piersi. Dylan'owi do ramienia.
-Przepraszam.- szepnęłam, czując jak czarnowłosy delikatnie pociera moje plecy.
-Rozumiem, masz trudny dzień skarbie, ale nie jestem Twoim wrogiem i chcę dla Ciebie jak najlepiej, pamiętaj. To, że poznałem Cię pół roku temu nie znaczy, że Cię nie kocham tak samo mocno, co inni ojcowie swoje pociechy. Żałuję, że nie mogłem patrzeć jak się rozwijasz, jak zdobywasz pierwsze oceny, osiągnięcia. Uczyć Cię jazdy na rowerze, potem samochodem.. Ehh, ile ja bym dał, żeby cofnąć czas.
-Widocznie tak musiało być, mówiłam Ci to kiedyś.- poczułam drobny pocałunek na czole.- Jedziemy, tato?
-Tak Rivera.- otworzył mi drzwi, z uśmiechem wsiadłam na swoje miejsce. Dylan posłał mi pytające spojrzenie, nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach buziaka.
-Kocham Cię.- powiedziałam mu na ucho, ściskając jego dłoń. Wiedziałam, że Dom to słyszał, bo uśmiechnął się pod nosem.
-Macie swój trzyosobowy przedział w samolocie. Lot trwa tylko godzinę, nie wiem dlaczego Alex się uparł na samolot.
-Może dlatego, że powiedziałam mu o tym, że uwielbiam latać.- uśmiechnęłam się na myśl o rozmowie z wujkiem.
-Wszystko wiadomo.
-Bomba.- usłyszałam zduszony głos Dylan'a. Spojrzałam na niego niezrozumiale, odrywając zafascynowany wzrok od widoków za oknem.
-Na pokładzie jest bomba?- otworzyłam szerzej oczy, patrząc na niego, jak na chorego psychicznie.- J..jak to b..bomba?
Ten parsknął śmiechem, na co zmarszczyłam brwi. Czy on się ze mnie kurwa nabija?
-Nina zrobiła bubu.- wskazał na marudzącą dziewczynkę, którą trzymał w swoich ramionach.
-A..a bomba.- przygryzłam wnętrze policzka i skinęłam głową.- To trzeba ją przebrać.
-Tutaj?- wskazał na ciasną kitkę, w której siedzieliśmy.
-Wezmę ją do łazienki albo do miejsca, gdzie można przebrać dziecko.- wzruszyłam ramionami, zakładając torbę Niny na ramię, a na biodrze układając sobie drobną blondynkę. Wyszłam na wąski korytarz, puszczając Dyl'owi oczko. Jęknęłam, gdy po zamknięciu drzwi poczułam uderzenie. Przytrzymałam mocniej małą, żeby mi nie spadła. Uniosłam wzrok na rozpędzoną stewardessę, posyłając jej zabójcze spojrzenie. Ta od razu zaczęła przepraszać, na co mimowolnie przewróciłam oczami.
-Gdzie moje przebrać córkę?- zapytałam, przerywając jej monolog. Ta jakby się zawahała, ale jednak zaprowadziła mnie do jakiegoś pomieszczenia, w którym była mała kanapa i mini telewizorek.
-To pokój stewardess, zazwyczaj nie pozwalają nam tutaj przyprowadzać pasażerów, ale jestem to pani winna.- parsknęłam na słowo "pani". Byłam młodsza od niej. O dużo młodsza.
-Jestem Dree.- rzuciłam, rozbierając leginsy Niny. Raz dwa chciałam się z tym uwinąć, żeby wrócić do przedziału.
-Adrianna.- uśmiechnęła się lekko, wyjmując z ogromnej lodówki szampana. Rozpięłam nowego pampersa i po małych trudnościach w końcu udało mi się jej go założyć.
-Dziękuję za pomoc.- posłałam kobiecie uśmiech, który odwzajemniła. Wróciłyśmy do Dylan'a który z niecierpliwiony siedział z nadąsaną miną.- A Tobie co się stało?- zapytałam rozbawiona.
-A to się stało.- skrzywił się, pokazując mi rozmowę na telefonie. Usiadłam obok niego, opierając się o jego ramię.
Dziadek ten od mamy: Synu, byłem w Twoim nowym domu porozmawiać na ważny temat. Okazało się, że Ciebie jednak nie było, zadzwoniłem do Twojego ojca i podobno jesteś w drodze do Londynu.
Ja: No i co?
Dziadek ten od mamy: Super! Podeślę Ci samochód, którym będziesz mógł wrócić jeszcze dzisiaj do domu.
Ja: Hahaha, bardzo śmieszne, dziadku. Jeśli chcesz się ze mną widzieć, to za tydzień, bo teraz jestem na wyjeździe razem z moją córką i dziewczyną, więc wybacz.. Do widzenia.
Uśmiechnęłam się na tę ostatnią wiadomość, na którą mężczyzna nie odpisał. Do końca lotu zostało nam tylko 20 minut.
-Znasz Londyn?- zapytałam Dylan'a. Ten spojrzał na mnie i objął moje ciało ramieniem.
-Tak, kiedyś często z chłopakami przyjeżdżaliśmy tu na weekendy. Zwijaliśmy ze szkoły.. co chwilę nas nie było w mieście.- uśmiechnął się pod nosem i cmoknął mnie w skroń.
-Gdyby nie ja, nadal byście jeździli.- mruknęłam, bawiąc się paluszkami Niny.
-Hah, nie.. w ostatniej klasie postanowiliśmy nie balować aż tak bardzo, więc przy Tobie nic mnie nie ominęło, kochanie.
Taksówka zatrzymała się pod szarym, wysokim blokiem, w którym mieliśmy zamieszkać na najbliższy tydzień. Zaczęłam liczyć uważnie balkony w górę i naliczyłam ich dwanaście. Mieszkanie Alex'a było na siódmym piętrze. Osiedle, na którym byliśmy, wyglądało na spokojne. Dzieciaki bawiły się na placu zabaw między blokami, głośno się przy tym śmiejąc, brak ruchu ulicznego, zapachu spalin oraz śpiew ptaków sprawił, że to miejsce było wyjątkowe. Wjechaliśmy windą na górę, a następnie weszliśmy do mieszkania. Było urządzone w domowym, oryginalnym stylu. Czarne, stare, ładne meble fajnie komponowały się z wytapetowaną ścianą z motywem śpiącego Londynu. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę to na żywo. Trzydziestu-dwu calowy telewizor wisiał sobie na ścianie, a łóżeczko dla dziecka przy małej, szarej rogówce.
-Mówiłam mu, że Nina śpi z nami.- wskazałam palcem na łóżeczko.
-On tylko dba o jej słuch, kotku.- przygryzł płatek mojego ucha. Zgryzłam wargę, odwracając się powoli do niego. Dotknęłam delikatnie jego policzka, a wtedy poczułam plaskacza na swoim. Przeniosłam swój oburzony wzrok na Ninę, którą trzymał Dylan. Ta zaczęła się śmiać i radośnie klaskać.
-O ty mała.- otworzyłam szerzej oczy.- Przebrałam Twoje bubu, nakarmiłam Cię, a ty mi się tak odwdzięczasz? Okej, od dzisiaj nie wychodzisz z domu. Masz karę.
Dylan zaczął się głośno śmiać razem z nią. Dwa na jednego? Równo, nie powiem. Prychnęłam pod nosem i wyszłam z salonu. Sypialnia była trochę większa, niż pierwsze pomieszczenie. Tutaj były zwykłe, szare ściany z białymi ramkami, w których były zdjęcia. Były na każdej ścianie, ułożone w czterorzędową szachownicę.
Łóżko z czarną pościelą i białą kartką na niej było w lewym rogu, a obok stała szafka nocna. Podeszłam do łóżka i zagarnęłam kartkę.
Specjalnie dla was zmieniłem pościel, możecie się pieprzyć ile chcecie, mieszkanie jest dźwiękoszczelne, możecie krzyczeć, jęczeć, wić się, wszystko. Zmieńcie ją przed wyjazdem, prezerwatywy są w szafce obok (Dylan nie baw się w świętego mikołaja i nie dawaj mojej małej bratanicy niespodzianki w postaci małego, słodkiego Black'a. Jestem zdecydowanie za młody na bycie pół-dziadkiem).
Kocham was, wasz kochany, najlepszy, najprzystojniejszy wujek Alex 😎.
Ps; Rozmawiałem z Niną na temat rodzeństwa.. jest za!
Zapowiada się długi tydzień.KOMENTOWAĆ 🖤
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...