UWAGA! Po pierwsze, chciałabym wyjaśnić pewną sprawę, jaką są komentarze niektórych z was. Jeśli masz na myśli coś złośliwego wobec mojej książki, to napisz to na kartce i wsadź sobie w dupę. Nie obchodzi mnie to, że każdy ma prawo do swojego zdania bla bla bla i w ogóle, bo jeśli Ci się coś nie podoba, to wyjdź, nie komentuj i mnie nie wkurwiaj, bo mam słabe nerwy, co odznaczyło się już w niektórych komentarzach.
Po drugie, dostałam ostatnio niemiły komentarz na temat szacunku dla moich czytelniczek. Ja mam szacunek dla wszystkich, którzy mają szacunek do mnie. Prosta zasada. No i potem to zdziwienie, kiedy zaczynam traktować czytelniczkę tak samo jak ona mnie.
A teraz rozdział:
-Chris.- szepnęłam, szarpiąc jego ramię. Ten zachwiał się lekko do tyłu, ale stanął równo przede mną i zmarszczył brwi.
-Co jest, Rivs?- zapytał. Rozejrzałam się dookoła i zaciągnęłam go do męskich ubikacji, gdzie było pusto.
-No bo.. Ja muszę uciec. Teraz.- przygryzłam nerwowo wargę.
-Po co?- zdziwił się.
-Muszę iść do lekarza.- ściszyłam głos.
-No to czemu nie napisałaś sobie zwolnienia?- zapytał, przewracając oczami.- Coś Ci jest?
-Nie.. To tylko badania.
-Do jakiego lekarza idziesz?- zapytał znowu. Przygryzłam wnętrze policzka.
-Muszę iść do.. Ginekologa.- przyznałam, czując, jak czerwień wpływa na moje policzki. Zamiast chóru śmiechu zastałam zmartwione spojrzenie Chris'a.
-Co się stało?
-Nic, tylko.. Bo ja..
-Jesteś w ciąży..- przerwał mi, chwytając się za głowę.
-Nawet nigdy tego nie robiłam, idioto.- oburzyłam się.- Po prostu chciałam zrobić sobie badania kontrolne, tak samo jak inne kobiety.
-No to w czym problem?
-Po pierwsze, nigdy nie byłam u ginekologa, po drugie, nigdy nie byłam u ginekologa, a po trzecie do cholery, boję się tam iść!
-Nie ogoliłaś się?
-Oczywiście, że się ogoliłam.- burknęłam.- Nie wiem, jak wyjść ze szkoły, żeby nauczyciele się nie zorientowali. Ridder stoi przy głównym i obserwuje.
-Oknem.- wskazał palcem, wzruszając ramionami.
-Pojebało Cię?- prychnęłam. Z ciekawości zauważyłam, że do ziemi wcale tak wysoko nie było, ale nie z takich wysokości się skakało.
-Masz bardzo wypchaną torbę, więc zakładam, że masz tam kurtkę.- zauważył. Skinęłam głową.- Zapomniałaś kluczyka do szafki?
-Zgubiłam. No dobra, co mam robić?- ubrałam kurtkę.
Chłopak wskoczył na parapet, otworzył górne okno na oścież i zeskoczył na ziemię. Ja wdrapałam się z jego pomocą.
-Spokojnie mała, to tylko jakieś dwa metry. Na dole jest śnieg.
-Podaj mi plecak.- mruknęłam. Ten mi go podał, a ja rzuciłam go na choinki. Na szczęście nie spadł.
-Teraz pomyśl, że zeskakujesz z drzewa, jak w domu dziecka.
-Wtedy nie było śniegu.- prychnęłam.
-W sylwestra był.
-Zamknij się.- westchnęłam, przeżegnałam się i skoczyłam. O dziwo wylądowałam na swoich własnych nogach, czując w nich lekkie mrowienie.
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...