Dylan Pov:
Z niecierpliwością czekałem, aż odliczanie na ekranie piekarnika się skończy i będę mógł wyciągnąć biszkopt, by zrobić ciasto. Dree poszła się ochłodzić, dlatego na mojej twarzy cały czas od godziny majaczył zwycięski uśmieszek, ponieważ udało mi się ją zawstydzić.
-Możesz już wyciągnąć.- mruknęła, wchodząc do pomieszczenia. Dalej miała na policzkach lekki rumieniec, po kąpieli mokre włosy, a krople wody spływały po jej dekolcie.
Była ubrana w czarne leginsy, takie same converse, jak Nina i białą, luźną koszulę.. I czy ona była moja? W dodatku prześwitywał jej czarny stanik, ale nawet bez tego wyglądała mega.
-Seksownie wyglądasz.- posłałem jej buziaka w powietrzu. Ta przewróciła oczami i wyjęła sałatkę z lodówki.
Wyciągnąłem ciasto, przekroiłem poziomo na dwie części i na dolną część nałożyłem czekoladowego kremu, potem przykryłem kolejną częścią i ozdobiłem górę kremem rafaello. Czarnowłosa cały czas podjadała, za co dostała klapsy w tyłek i podobało mi się to, jak na mnie reagowała.
-Ludzie, czerwony alarm!- usłyszeliśmy pisk Chris'a dochodzący z salonu.- Czarny Range Rover zaparkował właśnie na podjeździe.
-Czyli tatuś idzie.- rzuciła Dree, uśmiechając się szeroko.
-Jest dopiero trzynasta.- zdziwiłem się. Wyszedłem z kuchni i otworzyłem mężczyźnie drzwi. Ten zamiast wejść, wyciągnął mnie na podwórko, prosto do samochodu.
-O Boże, co Ci się stało, młody?- zapytał zaskoczony na widok mojej twarzy. Przewróciłem oczami i opowiedziałem mu o problemie, jaki od kilku tygodni mi przeszkadza. Problemem była Lucille.- No to zacznijcie się starać o zakaz zbliżania się. Argumenty macie, obawiacie się bezpieczeństwo wasze i dziecka.
-Najchętniej bym spakował walizki i wyjechał z Manchester'u gdzieś, gdzie ta dziwka by nas nie znalazła.
-Nas?- mężczyzna poruszał znacząco brwiami.
-Ta laska jest psychiczna, tak więc, moim obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa Ninie i Dree.
-Tak samo jak moim.- czarnowłosy przybił ze mną męską piątkę.- Mam nadzieję, że się zabezpieczacie. Dopiero zostałem ojcem. I dziadkiem. A w sumie, obyś jej nie zranił, bo potem nie będę zwracał uwagi na to, że jestem jednym z ludzi, którzy Cię wychowali.
-Dominic.- zmrużyłem na niego oczy. Ten się tylko zaśmiał, wysiadł i wyjął z bagażnika srebne wiadro napełnione czerwonymi różami.
-To dla moich księżniczek?- zapytałem, przypominając sobie o kwiatach. Kurier miał przyjść równo o 15.
-Nie, bo dla moich.- zaśmiał się. Otworzyłem mu drzwi domu, żeby mógł przejść.- Witam drogie panie! I Chris.
-Cze..ść.- rzuciła dziewczyna, otwierając szeroko oczy na widok kilku bukietów róż.- Obrabowałeś kwiaciarnię?
-Tak było.- zaśmiał się Dom, tuląc córkę do siebie. Wyciągnął jedną różę z bukietu i po chwili podszedł do kanapy, na której siedział blondyn z małą. - Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet, Nina.
Dał jej różową różę. Była tylko jedna taka, wszystkie inne były czerwone. Mała spojrzała na niego z zainteresowaniem wypisanym na twarzy, a po chwili uśmiechnęła się, na jej twarzy znowu wyszły śliczne, głębokie dołeczki.
Potem przyjechali moi rodzice, więc spędziliśmy miło czas rozmawiając na luźne tematy. Podarowałem mamie naszyjnik, a siostrze i Ninie kolczyki. Mała brunetka uparła się, że chce je założyć, więc mama nie mając nic do gadania założyła jej srebro. Darcy miała z niebieskim oczkiem, a Nina z różowym.
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...