#12 -Wyglądasz na silną laskę.

30.8K 1.7K 234
                                    

Dzisiaj był trzydziesty listopad, co równało się z tym, że równy miesiąc i cztery dni zostały do moich osiemnastych urodzin. Do uwolnienia z tego piekła. Znowu pokłóciłam się z dyrektorką i byłam pewna, że to wszystko odbije się na adopcji.

Na to wskazywała mina Evans, podczas gdy mówiłam, a raczej krzyczałam do niej o tym, że ten zasrany ośrodek ma sobie wcisnąć w cztery litery.

Powiedziała mi, że mam zacząć szukać dobrego prawnika, bo nie ujdzie mi to na sucho. Byłam w drodze do domu dziadka, niestety bez Niny, bo Kendall mi jej nie wydała. Miałam ochotę rozwalić jej nos.

W kieszeni skubałam jakąś karteczkę, gdy dzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Abby. Witając ją całusem w policzek, weszłam do środka.

-Cześć Dree, czemu jesteś taka wściekła?- zapytał Cornel, odkładając gazetę.

-Witaj dziadku.- przywitałam się z nim przytulasem.- Znowu problemy.- westchnęłam, opuszczając głowę w dół.

-Co tym razem, kochanie?- dopytywał. Usiedliśmy w salonie.

-Nina.

-Co z nią?

-Znasz jakiegoś dobrego prawnika? Ja.. Ja muszę walczyć o nią.- zacisnęłam usta, czując, jak pod powiekami tworzą się słone łzy. Nie chciałam płakać.

-Nikt Ci przecież nie mówił, że adopcja to taka prosta sprawa.- westchnął, przytulając moje ciało do siebie. Nagle mnie oświeciło.

Odchrząknęłam, odsuwając się od dziadka. Szybko pobiegłam do przedpokoju i zaczęłam przeszukiwać swoje kieszenie w kurtce. Wyciągnęłam podniszczoną karteczkę i biegiem rzuciłam się z powrotem do salonu.

-Co tam masz?- zapytał zdezorientowany mężczyzna.

-Dominic River, prawnik. Dostałam tą wizytówkę w szpitalu od Pana Black'a. Powiedział, że to jego zaufany przyjaciel.

-W takim razie zadzwoń do niego. Jakby coś, to podaj się na moje nazwisko.

-Teraz mam do niego zadzwonić?- uniosłam brew.- Na wizytówce pisze od 9:00 do 17:30, a jest 17:32.

-Oh, dziecko, dziecko.- zaśmiał się starzec.- Powiedz mi, złotko moje. Jak tam z mieszkaniem?

-Pisałam ostatnio z właścicielem domku, o którym Ci opowiadałam. Miły z niego człowiek.

-A jak tam z egzaminami do prawa jazdy?- uśmiechnął się tajemniczo.

-Zgłosiłam się kilka dni temu, jutro po szkole mam ostatnie wykłady z prezentacjami i kolejny egzamin, a we wtorek mam pierwsze jazdy.

-Stresujesz się? Jak chcesz, mogę wysłać Daniel'a, żeby pojeździł z Tobą przed zdawaniem.

Daniel, to był jego szofer.

-To miłe, ale na razie muszę się skupić na pisemnym egzaminie. Z chęcią skorzystam z Twojej pomocy.- posłałam mu ciepły uśmiech.

-Taką odpowiedź chciałem usłyszeć, Dree.

***

-Czyli mogłabym się spotkać z panem jutro na 09:30 pod wskazanym adresem?- zapytałam jeszcze raz do telefonu w sprawie domu na sprzedaż.

-Oczywiście, że tak. Będę na panią czekał.- głos właściciela domku wydawał się być młody i rozbawiony. Nie mógł mieć więcej, niż trzydzieści  lat.

-Dziękuje za fatygę. Do zobaczenia.- mruknęłam do aparatu. Na twarzy cały czas miałam szczery uśmiech, ponieważ już nie będę musiała oglądać mordy Evans ani Gilbert.

Zamknięte Bramy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz