Tydzień później, 07.04.
Tata Dom: Ty, ja, Nina, zakupy, teraz.
Ja: Co?
Tata Dom: Stoję pod Twoim domem, jak się nie ruszysz dam Ci szlaban na miesiąc.
Ja: Hahhahahahahha już to widzę. Mam 18 lat.
Tata Dom: No i co z tego, wiek o niczym nie świadczy. I nie śmiej się, bo dostaniesz na dwa miesiące i karę na TV.
Ja: Nie mieszkasz ze mną, więc nie wiesz czy będę wychodzić, a tym bardziej patrzeć na TV, tatuśku.
Tata Dom: Ale w Twoim domu mieszka Dylan, który będzie miał Cię na oku przez 24 na 7.
Ja: Ta, yhyym, chyba jak mu zapłacisz.
Tata Dom: Rusz dupę, a nie gadaj. Fast, bo musimy dużo rzeczy kupić.
Ja: Przyjemniaczek.
Westchnęłam i podałam Ninie jej kubek niekapek, w którym miała zrobioną owocową herbatkę. Była taka słodka w pandowym onesie, że aż szkoda było mi jej przebierać.
-No mała, dziadek chce Cię rozpieścić jeszcze bardziej.- mruknęłam do niej.
Ubrałam ją w dziecięce jeansy i niebieską bluzę z nadrukiem jakieś postaci bajkowej. Na stópki białe converse, które miała po Darcy. Sama wcześniej ubrałam się podobnie, miałam jeansy, converse i niebieską bluzę z adidas'a, którą ukradłam Dylan'owi.
Gdy byłyśmy gotowe do wyjścia, na dół zszedł zaspany Dylan, który miał kilka malinek na szyi i nagim torsie. Były one moją zasługą zeszłej nocy. Niestety nie zrobiliśmy nic innego niż całowanie się, bo Nina zaczęła płakać, co zdarzało się jej bardzo rzadko.
-Gdzie się wybierasz, krasnalu?- zapytał, skanując mnie wzrokiem. Gdy zauważył bluzę, uśmiechnął się.
-Tata Dom chce nas wyciągnąć na zakupy.- powiedziałam. Chłopak skinął głową i poszedł do kuchni, uprzednio całując oba policzki dziewczynki, a moje usta.
Wyszłyśmy z domu, kiedy usłyszałyśmy przeciągły klakson. Wcisnęłam mężczyźnie dziewczynę na kolana tylko po to, by za chwilę załadować Ninę w fotelik, który przeniosłam ze swojego auta na tylne siedzenie samochodu taty, a poskładany wózek schowałam do ogromnego bagażnika i usiadłam obok małej.
-Dalej chcesz mi dawać kary, tatuśku?
-Zgrywałem się.- mężczyzna zachichotał, co było dziwne. Miał za męski głos, żeby chichotać. Tak samo jak Dyl albo Chris. Jego twarz pokrywał lekki zarost, a włosy były ułożone do góry. Miał na sobie ciemne, przylegające spodnie i ciemnoszary płaszcz.
-To się nie zgrywaj już, bo prawie się posikałam ze śmiechu.- mruknęłam. Zauważyłam w lusterku jak przewrócił oczami.- Gdzie my tak właściwie jedziemy?- zapytałam, gdyż minęliśmy galerię, w której zazwyczaj kupowaliśmy ubrania i wszystko, co było nam potrzebne.
-Do Trafford Center. Kawałek stąd, jakieś 30 minut.
-Nie jedź za szybko, życie mi jak na razie jest miłe.- upomniałam go. Ten znowu przewrócił na mnie oczami, ale trochę zwolnił.
-Jestem dobrym kierowcą, córeczko. O to się nie martw.- rzucił, wymijając kolejne samochody.
-Jak nas zabijesz, to Cię zabiję.- rzuciłam pod nosem. On tylko się zaśmiał. Tak jak powiedział, pół godziny później byliśmy pod ogromną galerią, w której byłam kilka razy z dziadkiem. Nie bywałam tam jednak często, ponieważ ubrania tutaj były kurewsko drogie, a ja nie miałam na to kasy.
Westchnęłam głęboko na widok całej galerii. Była ogromna na zewnątrz, a co dopiero w środku. A najbardziej chyba urzekły mnie wysokie palmy i oszklony sufit. Każda moja reakcja na ten budynek była taka sama.
-Co chcesz takiego wielkiego kupić, skoro wyciągnąłeś mnie z domu o tak wczesnej porze?
-Dziesiąta to dla Ciebie wczesna pora?- mężczyzna uniósł brew, a po chwili posłał mi uśmieszek.- Wstawania widocznie nie odziedziczyłaś ode mnie, tylko od Alex'a. On nie jest rannym ptaszkiem.
-Tak? Odezwał się ten, który o godzinie 5 rano biega. Jak można biegać o 5 rano? Nie lepiej wieczorem? Tak jak ja, kiedy mi się chce?
-Jutro zabieram Cię na siłownię.- zaśmiał się i pociągnął nas do jednego ze sklepów z męskimi garniturami. Ta yhym, już będę mu doradzać. Już to widzę
Przez kilka kolejnych godzin wybieraliśmy koszule, marynarki, buty, dopasowane do koszul i marynarek spodnie i krawaty. Nie chciałam patrzeć na końcową cenę, jaka widniała na rachunku, ale na pewno przekraczała 1000 funtów, czyli tak jakby wydał połowę mojej wypłaty na same ubrania.
Ale on zarabiał 10 razy więcej, więc nie miałam pojęcia, czemu się dziwiłam. Weszliśmy do kawiarni, w której roiło się od ludzi. Cudem znaleźliśmy dwuosobowy stolik, wózek zostawiliśmy przy wejściu, a Ninę wzięłam sobie na kolana.
-Zaraz musimy kupić wam sukienki, drogie panie.- oznajmił nagle mężczyzna, gdy kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia. Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten tylko wzruszył ramionami, popijając swoją kawę.- Za niedługo Easter, młoda. Zrobimy moim starym taki wjazd na chatę, że się poskładają i nie będą już mnie i Alex'a molestować o wnuki.
-To znaczy, że ty chcesz nas zabrać do swoich..
-No przecież mówię. Znaczy Roman nie jest moim prawdziwym ojcem, ale jest ojcem Alex'a, a mnie wychował. Założę się, że matka dostanie zawału, jak się dowie, a ojciec osiwieje. Albo czekaj, już to zrobił, jak się dowiedział, że w wieku 38 lat nadal nie mam potomstwa.
-Ale masz przecież...
-Ale on tego nie wie. Babka Holly pewnie tylko będzie spać albo przemieszczać się po domu, jak duch.
-Ile ma lat?- zapytałam, przełykając głośno ślinę.
-78, to Twoja prababcia.
-Okej, ale naprawdę myślisz, że poznanie mnie z rodziną, to dobry pomysł?
-Oczywiście, że tak. Jesteś moją córką, skarbie. Musisz poznać swoich dziadków. A Nina pradziadków. I babka też by się cieszyła.
-No, ale jak to będzie wyglądać? Zjawiła się nie wiadomo skąd...
-Hej, nie przejmuj się młoda. Patrz jakie pyszne ciacho dostałaś.- rzucił, podjadając moją szarlotkę.- Mmm, brałbym.- przymknął oczy, rozkoszując się smakiem.
-Ej, to moje.- zmrużyłam na niego oczy. Ninie znudziła się chusteczka, którą wycierała stolik niczym perfekcyjna pani domu i zrzuciła ją na ziemię. Dałam jej troszkę mojego waniliowego loda, który był dodatkiem do mojego ciasta, a ta z radością chciała więcej i więcej. Zupełnie tak jak Dylan.
-Tato, przyniesiesz mi mokre chusteczki?- zapytałam, patrząc prosząco na Dom'a. Mężczyzna westchnął i wstał ze swojego miejsca.- Są pod wózkiem. Dziękuje!
Mruknął coś pod nosem i poszedł po nie. Gdy już je zabrał, zaczepił go jakiś mężczyzna, który był znacznie niższy od taty. Widocznie się znali, a Dom nie pałał do niego radością. Wskazał na nasz stolik, a niższy spojrzał w naszym kierunku. Miał mocny zarost na twarzy i zgarbiony nos.
Oboje ruszyli w naszym kierunku, ten drugi przyglądał się nam z widocznym zainteresowaniem. Czułam jak jego wzrok przelatuje mnie na wylot, tak samo jak moją Ninę, którą mocniej objęłam w opiekuńczym geście.
-No Dominicu, widzę, że zabrałeś się za jeszcze młodsze. Ciocia Beth nie byłaby zaszczycona. I jeszcze ma dziecko, pff.- brązowowłosy wykazał widoczną niechęć wobec mnie i poprawił okulary.
-Carlosie, to nie jest moja kochanka tylko córka, tak więc ją przeproś, bo jak nie, to nawet Twój stary Ci nie pomoże się poskładać po tym, jak zagwarantuję Ci wpierdol.- żyłka na szyi Dominic'a niebezpiecznie pulsowała od zdenerwowania.
Byłam trochę zdziwiona, no bo nie wiedziałam kim był ten facet, ale mnie zdenerwował tym, że nawet bez znajomości sytuacji się odezwał naskakując na czarnowłosego.
-Twoi rodzice wiedzą, że masz nieślubne dziecko? Ciocia Beth był...
-Moja mama by była w niebo wzięta, gdyby dowiedziała się, że w ogóle mam dziecko, frajerze. Tak więc odwal się kuzynku i nikomu ani słowa. Inaczej byś wąchał kwiatki od spodu, zostając prawiczkiem do końca życia.- ojciec się zaczął śmiać. Pucowaty pan, bo nie wiem jak go nazwać, oburzył się i odszedł w drugą stronę bez pożegnania.
-Kto to był?- zapytałam dla pewności. Podał ni chusteczki, którymi po chwili zaczęłam czyścić małej buźkę.
-Mój kuzyn, syn brata mojej mamy.- wzruszył ramionami, biorąc ostatni łyk kawy.- Jest frajerem, jak byliśmy młodzi, to cały czas skarżył się na mnie moim rodzicom. Pojebany.
-Aha.- zaśmiałam się, bo zrobił głupią minę.- Idziemy?
-Tak, mamy jeszcze tylko trzy godziny na wybór ubrań dla was, bo potem idziemy do kosmetyczki. Widziałaś swoje paznokcie?
-Czy ty aby na pewno jesteś hetero?- uniosłam brew. Zostawiliśmy wózek na zapleczu kawiarni za prośbą taty, ponieważ dziewczynka chciała iść sama. Już od jakiegoś czasu dobrze sobie radziła stawiać kroki, chociaż wciąż czekałam jeszcze na jej pierwsze słowo, którego jak na razie ani jej się śni powiedzieć.
-Hah, ciekawe od kiedy dziecko pyta się o seksualność swojego ojca.- rzucił, a ja pokręciłam głową.- Skoro jesteś taka zainteresowana, to wolę cipki.
-Mogłeś to zatrzymać dla siebie.- zauważyłam, jak starszy mężczyzna z laską posłał nam obrzydzone spojrzenie.
Tata uparł się, że wybierze nam po pięć sukienek, ale za moimi protestami i głosowaniem udało mi się zniżyć tą liczbę do trzech.
Pierwszą, jaką wybrał, była czerwona, wykonana z koronkowego materiału ze specjalnie wykrojoną dziurą na plecach. Sięgała mi przed kolano.
Druga była czarna, obcisła wykonana z materiału, rękawy miała koronkowe i ładnie opinała moją sylwetkę, chociaż zbyt mocno eksponowała moje cycki.
Trzecia, którą postanowiłam zabrać do rodzi.. dziadków była biała rozkloszowana z rękawem 3/4. Miała łagodny, pomarszczony materiał i była wygodna.
Ninie wybrał różową, niebieską i białą tego samego kroju i nawet nie chciałam patrzeć, jak płacił za to wszystko. A to wcale nie był koniec, bo jak się okazało, pod moją nieobecność, gdy się przebierałam, dobrał kilka par rajstop dla każdej z nas.
***
Dylan: Dree, zaprosiłem chłopaków. Przyjeżdżaj do nas szybko.
-Tak się składa, że jestem za rogiem.- zaśmiałam się, wchodząc do salonu. Mała od razu podreptała do szatyna, którzy odłożył piwo i ją uściskał.
-Tęskniłyście za mną?- zapytał, całując małą w policzek. Ta jak zawsze reagowała śmiechem.
-Oczywiście.- sarknęłam. Przytuliłam się z każdym z chłopakiem na przywitanie. Oczywiście Zack nie byłby sobą, gdyby nie klepnął mnie w tyłek.
-Ta...ta.- otworzyłam szeroko oczy, zatrzymując wzrok na klaszczącej dziewczynce. W moich oczach zebrały się łzy i już nie wiedziałam, z jakiego powodu. Z tego, że nie powiedziała 'mama', czy może z tego, że nazwała nim Dylan'a, który w tym czasie wyglądał, jakby zatrzymał się w miejscu.
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...