Cały dwudziesty czwarty grudnia przesiedziałam w domu dziecka, a gdy tylko się ściemniło, uciekłam. Tym razem nie przez okno, tylko przez wejście główne. Dzień, jak co dzień, tylko, że bez opiekunów i dyrektorki na karku. Za to wszędzie kręciły się pielęgniarki, które opiekowały się dziećmi. Zauważyłam, że robiły to dużo bardziej uważnie niż pracownicy tej placówki.
Młodsze dzieciaki dzisiaj dostały tony słodyczy i zabawki z różnych akcji, które były organizowane w szkolnych. Szczerze aż miło było patrzeć na radość na tych słodkich buźkach niewinnych dzieci, które ani trochę nie zasłużyły sobie na pobyt w takim strasznym miejscu, jak dom dziecka pani Evans.
Przyglądałam się bliskiej okolicy, idąc wytrwale. Nie przejmowałam się śniegiem, który prószył mi w oczy. Ludzie szaleli na punkcie niedokończonych potraw, dopinali wszystko na ostatni guzik, podczas gdy ja bez celu chodziłam po mieście, rozmyślając, czy to wszystko ma sens. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego ten czas był niby taki magiczny. Nie lubiłam świąt, ale co ja mogłam wiedzieć o rodzinnej miłości.
Już za niecałe trzy tygodnie odbędzie się rozprawa. Spotkałam się znowu z panem Dominic'em, omówić szczegóły. Alex wciąż mi pomaga w domu, ale niestety wyjechał. Co do remontu, to zostały mi do kupienia tylko meble do mojego pokoju, holu, pokoju małej i sprzętów elektronicznych, na co niestety brakło mi oszczędności.
Pożyczki by mi w banku nie wydali, a ja nie zamierzałam iść do Cornel'a po pieniądze. Za piętnaście dni będą moje osiemnaste urodziny, a moja 'przygoda' z domem dziecka zakończy się.
Zostałam zaproszona przez Chris'a na sylwestra do domu Zack'a. W sumie, to i tak byłam pewna, że nigdzie nie pójdę.
Trzy godziny szwędania się po mieście później nagle obok mnie zatrzymał się czarny Range Rover. Znajoma postać wyszła mi na przeciw. Miałam ochotę zawrócić, ale zostałam złapana za ramię i odwrócona do niego.
-Czemu jesteś tu?- zapytał zachrypniętym głosem, przyprawiając mnie tym o ciarki.- Cholera, Dree! Odpowiesz?
-Wyszłam.- wzruszyłam ramionami, zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć w jego oczy.- A ty co tutaj robisz, Dylan?
Przyglądałam się mu przez chwilę, aż w końcu spuściłam wzrok, pocierając dłonie z zimna. Miałam na sobie tylko leginsy, czarną bluzę, parkę i force.
-Ja pierdole, ty marzniesz.- stwierdził, prowadząc mnie do samochodu, który na pewno nie był jego. Posadził mnie na miejscu pasażera, a sam pobiegł na około, by usiąść na siedzeniu kierowcy.- Chwila, podgrzeję Ci fotel i podkręcę ogrzewanie.
-Jestem śpiąca.- mruknęłam, opierając głowę o wygodny fotel.
-Pojedziemy do mnie.- powiedział bez zastanawiania i ruszył w nieznanym mi kierunku.
-Dlaczego nie jesteś z rodziną?- zapytałam cicho, na co prychnął.
-Może kiedyś Ci powiem.- rzucił na odczepnego. Zrozumiałam aluzję, że mam się nie wtrącać. Jak zawsze. Zamknęłam oczy pod wpływem ciepłego powietrza. Zrobiło mi się strasznie sennie, a po chwili już zasnęłam.
***
Przekręciłam się na drugi bok, wciągnęłam przyjemny zapach męskich perfum. Mruknęłam z przyjemności, jaką dawało mi mięciutkie łóżko.
Po chwili jednak przypomniałam sobie, że przecież w domu dziecka nie było wygodnych łóżek. Otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Jedno było pewne, nie byłam ani u siebie, ani u Cornel'a.
Byłam w niebiesko-szarym, nieznajomym mi pokoju. Pomieszczenie wyglądało na zadbane i typowo męskie. Ciemne panele i meble, biurko, na którym stał biały laptop i kilka książek, a przy biurku wygodne krzesło obrotowe. Mały, szary dywanik na środku pokoju i rząd poukładanych szafek wzdłuż jednej ze ścian. Na ścianie wisiał nieduży telewizor, a po drugiej stronie duży obraz samochodu z lat siedemdziesiątych.
CZYTASZ
Zamknięte Bramy ✔
Romance-Uważaj, jak łazisz!- usłyszałam pisk opon, a ja przestraszona odskoczyłam do tyłu.- Ślepa jesteś?! Mogłaś mi samochód rozjebać! Ten samochód jest więcej wart, niż całe Twoje życie!- warknął chłopak, który wyszedł, trzaskając drzwiami. -Wal się.- wa...