[5] Kapitan Ameryka x Reader

784 32 4
                                    

[EDIT: 21.03.2018]

Tutaj też trochę dodałam w trakcie poprawiania ^^

[Zamawiający/a: Queens_Unicorns]

[Uniwersum: Marvel]

[Typ: Angst]

Przez pierwsze dwa i pół miesiąca waszego związku było między wami dobrze. Często spędzaliście ze sobą czas, ciesząc się swoją obecnością. Steve wracał z misji, a ty czekałaś na niego z dobrym filmem, ciepłym obiadem i otwartymi ramionami. I wszystko wydawało się takie proste do momentu, w którym zaczął cię porównywać z nią. „Peggy to, Peggy tamto, Peggy zrobiłaby to inaczej..." Mdliło cię od tego ciągłego trajkotania. Nieraz miałaś ochotę przyłożyć blondynowi i wykrzyczeć mu prosto w twarz, co o tym wszystkim myślałaś. Nie robiłaś tego, bo za bardzo ci na nim zależało.

Nie robiłaś.

Aż do teraz.

– Mam dość, Steve. – Zdenerwowana przerwałaś blondynowi, gdy po raz setny wplótł w waszą rozmowę wątek Margaret i zaczął się rozwodzić nad jej urodą, odwagą i sposobem bycia.

Który, nawiasem mówiąc, był zupełnie inny od twojego.

– O co ci chodzi? – spytał zdziwiony Rogers, marszcząc brwi.

– O co mi chodzi? Zaraz ci powiem, o co mi chodzi! Ciągle mówisz tylko o tej całej Carter! Jaka to była wspaniała i piękna! Ona już nie żyje Steve, nie żyje! – Zacisnęłaś usta w wąską kreskę, gotowa do wytknięcia mu wszystkich swoich racji i jego błędów.

Kapitan przez chwilę patrzył na ciebie zdziwiony, by kilka sekund później przystąpić do kontrataku.

– Peggy była moją pierwszą miłością. I owszem, była wspaniała i piękna. I przede wszystkim zachowywała się zupełnie inaczej niż ty! Kocham ją!

Gdy tylko twój ukochany wypowiedział te słowa, poczułaś tępy ból w piersi.

– Ah tak? – wyszeptałaś. – Jeszcze mi powiedz, że gdyby żyła, to wybrałbyś ją, nie mnie.

– Wybrałbym – odparł sucho mężczyzna.

Tym razem mu nie odpowiedziałaś. Zamiast tego po prostu wyszłaś z pokoju, wyciągnęłaś walizkę i zaczęłaś pakować swoje rzeczy. Gdy skończyłaś, ubrałaś kurtkę i podeszłaś do drzwi wyjściowych.

– To koniec Stevie. Cześć. – Z tymi słowy opuściłaś wasze wspólne mieszkanie, jednocześnie znikając z życia mężczyzny.

Wyjęłaś z kieszeni komórkę i wybrałaś numer Natashy, która odebrała po kilku sygnałach.

– Tak?

– Hej, Nat. Mogę u ciebie przenocować?

☎☎☎

Siedziałaś na kanapie w mieszkaniu Romanoff, opatulona [kolor] kocem. Agentka siedziała obok ciebie, uważnie ci się przypatrując. Już dawno skończyłaś płakać. Opowiedziałaś jej o wszystkich najmniejszych szczegółach twojego rozstania ze Stevem. Teraz byłyście w środku maratonu horrorów, który kobieta postanowiła zorganizować, by poprawić ci humor.

– Słuchaj, nie jestem ekspertką w tego typu sprawach, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Zapomnisz o nim, zobaczysz.

– Pewnie masz rację – odparłaś, uśmiechając się sztucznie.

Byłaś niemal pewna, że Rogers zapomni o tobie po niecałym tygodniu. Tobie zajmie to więcej czasu, ale w końcu też to zrobisz. Pozostaje pytanie, czy chciałaś.

– Musisz przestać się tak przejmować, [Przezwisko]. Swoją drogą – nie spodziewałam się, że z Rogersa jest taki palant.

– Ja też nie, przynajmniej na początku.

Siąknęłaś cicho nosem i spuściłaś wzrok na swoje kolana.

– Nie no, nie mogę na to patrzeć. Żebyś taka silna kobieta jak ty ryczała przez faceta! Czekaj chwilę. – Romanoff sięgnęła po twój telefon i przez chwilę stukała palcami po ekranie, z uwagą wpatrując się w wyświetlające się informacje. – Już.

– Co „już"?

– Założyłam ci profil na portalu randkowym. Tym, którzy ciągle reklamują w telewizji.

– Bóg cię opuścił, Nat? Poza tym od kiedy ty zwracasz uwagę na reklamy.

– To akurat nieważne – odparła wymijająco Natasha. – Może się przyda, może nie. Pomoże ci zapomnieć – stwierdziła sucho i wróciła do oglądania filmu.

Ty z powątpiewaniem w oczach spojrzałaś na swój nowo utworzony profil i westchnęłaś cicho, wciskając opcję „Wyszukaj w swojej okolicy".

✔ Miniaturki [KSIĘGA PIERWSZA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz