[14] Loki x Reader

1K 48 3
                                    

[EDIT: 1.04.2018]

Miniaturkę z tym przyjemniaczkiem napisałam na nowo prawie w całości, tylko końcówka została podobna.

[Zamawiający/a: Queens_Unicorns]

[Uniwersum: Marvel]

[Typ: Angst]

– Tylko pamiętaj, żadnych szybkich numerków w aucie! Nie po to ci je pożyczam!

– Tony! – krzyknęłaś, czerwieniąc się.

– No co? Jeszcze nam zaciążysz i będzie kłopot.

– Nie kłopot, tylko dziecko – wtrącił Kapitan.

– Ja tam nie miałbym nic przeciwko opiekowaniu się jakimś rozkosznym szkrabem. – Clint wzruszył ramionami.

– Ta, tylko że to ja musiałbym się opiekować matką, która jest mniej stabilna emocjonalnie niż Hulk w pełni sił – mruknął Tony.

– Słyszałam to – parsknęłaś i weszłaś do windy. – Nie obiecuję, że twój samochodzik wróci cały!

– Nawet nie próbuj obijać go o słupki, rozumiesz? – zawołał Tony.

Drzwi do windy się zamknęły. Pomknęłaś na parter.

◐ ◐ ◐

Radośnie zacierałaś ręce, gdy ogromne drzwi jednego z licznych garaży Wieży otwierały się powoli. Od dorwania ślicznego [kolor] cacuszka na kółkach dzieliły cię sekundy. Niecierpliwie stukałaś niewielkim obcasem o ziemię. W dłoni ściskałaś kluczyki, przy których wisiał niewielki [kolor] brelok.

Garaż otworzył się, a lakier samochodu zalśnił w świetle zachodzącego słońca.

– Przepraszam panią!

Odwróciłaś się, gdy usłyszałaś czyjś głos. W twoją stronę pośpiesznie szedł mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wydawał się zagubiony – z dezorientacją w oczach rozglądał się po otoczeniu.

– Tak? – spytałaś cicho, niepewna, czy to właśnie do ciebie zwracał się nieznajomy.

– Trochę się zgubiłem. Chyba wszedłem w złą uliczkę i wylądowałem tu. – Mężczyzna wskazał na plac. – Mogłaby mi pani pomóc stąd wyjść? Już dwa razy próbowałem zrobić to sam, ale wydaje mi się, że źle skręcałem, bo zawsze kończyłem przy tych garażach.

Zamrugałaś, zdziwiona.

– Ja... To znaczy tak, oczywiście. – Posłałaś autu tęskne spojrzenie i zamknęłaś garaż. – Gdzie chciałby się pan dostać?

– Och, wystarczy, że pomoże mi pani wyjść z tej plątaniny wąskich przejść. Byłbym bardzo wdzięczny – powiedział nieznajomy i uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych, białych zębów.

◐ ◐ ◐

– Już jesteśmy. – Westchnęłaś z ulgą, kiedy w końcu udało się wam wyjść przed Wieżę.

– Bardzo pani dziękuję i przepraszam za kłopot.

Mężczyzna ucałował wierzch twojej dłoni, a ty oblałaś się soczystym rumieńcem.

– Nie ma problemu, niech pan mi wierzy. Na początku sama się tam gubiłam!

– Co nie zmienia faktu, że trochę mi głupio. W końcu zająłem pani cenny czas. Co powiedziałaby pani, gdybym zaprosił panią na kawę? Oczywiście wszystko w ramach zadośćuczynienia. I proszę, nie zachowujmy się już tak oficjalnie. Mów mi Mike.

– No dobrze, Mike, nie miałabym nic przeciwko! Ale pójdziemy tam, gdzie ja będę chciała.

Mężczyzna obdarzył cię kolejnym uśmiechem.

– W takim razie proszę, prowadź!

◐ ◐ ◐

– Nie wierzę, że już jest ciemno.

Dzwoneczek, który wisiał przy drzwiach kawiarni, zabrzęczał, kiedy wychodziliście z ciepłego pomieszczenia. Owiał was chłodny, wieczorny wiatr. Zadrżałaś lekko.

– Ja też. Czas szybko mija, jeśli spędzasz go w miłym towarzystwie – rzucił Mike. – Mieszkasz daleko?

– Nie, to tylko kawałek stąd. Ale muszę jeszcze oddać coś mojemu przyjacielowi, więc będę się już zbierać.

Odwróciłaś się, by odejść, ale Mike chwycił cię za ramię.

– Tak, to prawda. Chyba nawet wiem, o którym przyjacielu mówisz, [T/i].

Spostrzegłaś, jak błękit jego oczu zastąpiła soczysta zieleń. Później poczułaś, jak stopniowo opuściły cię wszystkie siły. Momentalnie straciłaś przytomność. Mike – a raczej Loki – chwycił cię i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się z zadowoleniem i rozpłynął się w powietrzu razem z twoim bezwładnym ciałem. Jak dotąd wszystko działo się dokładnie tak, jak zaplanował.

◐ ◐ ◐

Loki dyszał ciężko. Zerknął na swoją laskę; niegdyś potężny przedmiot leżał kilka metrów od niego, połamany na kawałki. Asgardczyk rozejrzał się po pokoju. Na ziemi, wśród gruzu i tynku, który odpadł ze ścian Wieży, dostrzegł pistolet.

Clint napiął łuk i wziął Lokiego na cel. Ten, widząc to, rzucił się w twoją stronę. Chwycił cię za gardło i sięgnął po pistolet.

– Puść panienkę [T/i], bracie – powiedział Thor, powoli podchodząc do Lokiego, który przystawił ci pistolet do skroni.

– Nie zamierzam, Thor. Nie puszczę mojej gwarancji bezpieczeństwa.

Słuchałaś ich rozmowy ze łzami w oczach. Nie rozumiałaś, co się właściwie stało. Przecież jeszcze przed chwilą ten mężczyzna, który teraz szykował się do wpakowania ci kulki w łeb, pił z tobą kawę.

– Ej, daj spokój. Przecież nie skrzywdzisz takiej świetnej dziewczyny.

Stark również zbliżał się do boga, uważnie śledząc każdy jego ruch.

– Nie rozśmieszaj mnie. Ona jest żałosna. Straszliwie szybko mi uwierzyła. Zdecydowanie za szybko.

Poczułaś, jak jego zimne palce mocniej zaciskają ci się na gardle. Przestałaś powstrzymywać łzy – przerażenie, ból i dezorientacja wygrały. Nie szarpałaś się, bo i po co? Nie miałaś szans wyrwać się Lokiemu, a jeśli nie wierzgałaś, to teoretycznie mogłaś przeżyć. Zdecydowanie miałaś większe szanse na ocalenie, niż gdybyś postanowiła zacząć go obrażać albo okładać łokciami po żebrach – wkurzanie kogoś, kto przystawiał ci pistolet do skroni z reguły było dość głupim pomysłem.

– Oj nie przesadzaj, rogaczu. Przecież nie codziennie szalony megaloman zaprasza cię na kawę, prawda? Skąd mogła wiedzieć, że to ty? – spytał Tony.

Loki nie odpowiedział.

– Pomocy – wychrypiałaś cicho.

– Ani kroku dalej – warknął Loki, gdy stwierdził, że jego przeciwnicy zanadto się zbliżyli.

Zamknęłaś oczy, niemal pewna, że to już koniec.

– Bracie, przemyśl to, możemy...

– Nie jestem twoim bratem! – Krzyk boga przeciął powietrze.

W tej samej chwili po pokoju rozniósł się huk wystrzału.

Twoje bezwładne ciało opadło na podłogę, plamiąc ją krwią. Jakim cudem tak się to skończyło? To miał być kolejny dzień, taki jak wszystkie poprzednie.

– To sobie nagrabiłeś, skurwysynie – warknął Stark przez zaciśnięte zęby.

Martwy zakładnik to bezużyteczny zakładnik, prawda?

✔ Miniaturki [KSIĘGA PIERWSZA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz