[22] Tokyo Ghoul x Reader [cz. 2]

542 28 2
                                    

[EDIT: 29.04.2018]

[Zamawiający/a: Zuzia666]

[Uniwersum: Tokyo Ghoul]

[Typ: Komedia]

Ghoul przeklął głośno, gdy wpadł na kolejny słup. Pysk gumowej maski, którą miał na sobie, wgniótł się pod wpływem zderzenia, chwilę później powracając do swojego pierwotnego kształtu.

– Co mnie podkusiło, żeby to założyć? – [T/i] mruknęła cicho, drapiąc końskie ucho, wystające spod kaptura jej bluzy.

Dzisiaj miała iść na polowanie, a że zamówiona przez nią maska konia przyszła kilka dni wcześniej, postanowiła ją wypróbować – tak dla śmiechu. Problem był w tym, że nic nie widziała, a oddychanie utrudniała jej niewielka ilość otworów wentylujących i niezbyt przyjemny zapach który drażnił jej wyczulony węch

– W którą teraz stronę?

Chwiejny spacer [T/i] z perspektywy obserwatora wyglądał dość... komicznie. Dziewczyna wyglądała jak zombie: wyciągała przed siebie ręce i powłóczyła nogami, stękając cicho. Zapewne ta urocza przechadzka trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie kolejne zderzenie.

– Ała! – wydarła się [T/i], marszcząc obolały nos. – W co tym razem weszłam? – spytała, macając ów obiekt, który przeszkodził jej w majestatycznym pochodzie.

W pewnym momencie chwyciła coś, co kształtem przypominało walizkę, później pasek, a na koniec ludzką klatkę piersiową.

– Co pani robi?

Zadane pytanie zawisło w powietrzu, a [T/i] zamarła. Odsunęła się od mężczyzny, którego obmacywała, i poprawiła przekręconą maskę.

– A na spacerek wyszłam.

Dziewczyna poczuła spływający jej po karku zimny pot.

– W masce konia? Do tego w środku nocy?

– Nie mogłam spać. Cierpię na bezsenność, rozumie pan. – [T/i] zrobiła krok w tył. – W zasadzie to brzmi pan całkiem znajomo... Jak jeden facet, którego znam. Jak mu tam było? Amon, czy jakoś tak?

– Skąd mnie pani zna?

– To ty, Amon?! Kopę lat, chłopie! Jak tam żona i dzieci? – krzyknęła wesoło [T/i], znów się cofając.

– Ja nie mam żony. A tym bardziej dzieci.

– To chociaż udawaj, że masz! Usiłuję odwrócić twoją uwagę konwersacją!

– Od czego?

– Od tego!

[T/i] pobiegła w przeciwną stronę. Skręciła w boczną uliczkę i wspięła się po ścianie tak szybko, jak to możliwe. Ale zanim weszła na dach, potknęła się o jego krawędź. Upadła na twarz. Zwróciła tym uwagę innego znajdującego się tam ghoula.

– Naki! – krzyknęła, gdy wytężyła wzrok na tyle, by zobaczyć mężczyznę.

– Ha? – Naki odwrócił się w stronę dziewczyny i wytrzeszczył oczy. – [T/i], dlaczego masz na sobie miskę rodaka?!

– Maskę rumaka, jak już! I nie krzycz tak, bo mnie znajdą – syknęła [T/i].

– Kto cię zajdzie?

– Znajdzie. – Amon również wspiął się na dach i stanął przed parą ghouli w całej swej chwale. – Ja, jeśli chcemy być konkretni.

– Ratuj! – [T/i] skoczyła za Nakiego, kryjąc się za jego plecami.

– Czemu mam cię ratatujować?! Radź sobie sama!

– Nie rozmawiamy teraz o jedzeniu! [1] Nic w tym kawałku gumy nie widzę, pom-- – Uderzenie inspektora przerwało dziewczynie, która poleciała na stojący nieopodal komin razem z Nakim.

– Au... – [T/i] pierwsza się podniosła, pocierając uderzone ramię.

– Boli! – zawył Naki, patrząc na wystające spod jego marynarki złamane żebro. – Zapłacisz mi za to!

Ghoul z wściekłością w oczach rzucił się na Amona, który, wymachując swoją wielką, czerwoną pałą [2], blokował jego ataki.

– To ja może się... wycofam... Pa! – powiedziała [T/i], powoli pełznąc na drugi, niższy budynek.

Niestety, nie zauważyła krańcu dachu i spadła z niego z głośnym „tud". Została tam, gdzie upadła do momentu, w którym Naki i Amon przenieśli walkę na inne tereny, zapominając o dziewczynie w masce konia.

[1] To nawiązanie do dania, które nazywa się ratatouille (w spolszczonej wersji – ratatuj).

[2] Nawiązanie do poprzedniej komedii z TG.

✔ Miniaturki [KSIĘGA PIERWSZA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz