Pierwszy września był istotnym, nie zawsze szczęśliwym, dniem dla dzieci i rodziców. Zarówno tych magicznych, jak i mugolskich. Młodzi czarodzieje zbierali się na peronie dziewięć i trzy czwarte, aby wyruszyć do Hogwartu. Dla niektórych rodzin było to na tyle ważne wydarzenie, że zbierali się wszyscy członkowie rodziny.
Tak też było z rodziną Moon, która podczas pierwszej wyprawy dzieci do Hogwartu zbierali się na peronie, by życzyć im powodzenia. Plus co poniektórzy z nich pouczali ich, by trafili do odpowiedniego, według nich, domu.
— Dobrze, dobrze babciu. Mówisz to tak, jakbyśmy my jako uczniowie mieli jakiś ogromny wpływ na to, gdzie trafimy. — powiedziała Veronica, która była najmłodsza z trójki Moonów wyruszających dzisiaj na swój pierwszy rok.
— Chodźmy i zajmijmy sobie już przedział. — zaproponował Phillip, chcąc odejść jak najdalej od babci, zanim zacznie swój słynny wykład. Ona była jedną z bardziej konserwatywnych w ich rodzinie, co niezwykle irytowało młode pokolenie, które wychowywało się w całkowicie innych poglądach niż ona.
— Tak to dobry pomysł. Zanim wam jeszcze jakieś szlamy zajmą miejsce. — mruknęła staruszka, na co zaraz zrugał ją jej mąż i trójka synów. Chcieli trzymać się z daleka od tego typu przekonań. Już jedno starcie z ludźmi o takich poglądach było dla nich wystarczające.
Phillip, Ethan i Veronica po raz ostatni pożegnali się z rodziną, po czym wsiedli do pociągu. Zajęli pierwszy wolny przedział, który znaleźli. Kiedy tylko wyjrzeli przez okno i zauważyli, że ich rodziny już nie ma.
— Szybko się zabrali. — powiedziała Veronica, poprawiając jedną z rękawiczek.
— A chciałoby ci się tak stać na tym peronie? — zapytał Phillip, siadając przy jednym z miejsc przy oknie. Veronica wzruszyła ramionami i usiadła naprzeciwko kuzyna. Ethan już dawno siedział i czytał książkę, nie wplątując się w rozmowę kuzynostwa. Był najstarszy z nich i nie był aż tak rozrywkowy, jak pozostała dwójka.
Niedługo później pociąg wyruszył ze stacji, a dwójka Moonów skupiła się na rozmowie o przydziale do domów.
— W sumie to ciekawe co by babcia powiedziała, jakbyśmy trafili do innego domu. — powiedziała Veronica.
— Jeszcze nigdy żaden Moon nie trafił do innego domu niż Slytherin. — przypomniał kuzynce Phillip.
— No ja wiem, ale tak tylko w teorii.
— W teorii? Wyrwałaby sobie wszystkie włosy z głowy. — ich rozmowę przerwała czarnowłosa dziewczyna, pytając, czy może się dosiąść. Moonowie zgodzili się.
— A tak swoją drogą jestem Julie Wright. — powiedziała dziewczyna, kiedy tylko udało jej się z pomocą Ethana, który na chwilę oderwał się od książki, dać swój bagaż na górę.
— Veronica Moon, to mój kuzyn Phillip i to też mój kuzyn Ethan.
— Vera umiemy jeszcze mówić. — powiedzieli w dwójkę chłopaki.
— Ale zdarza się, że równocześnie to by się zgubiła, który to Ethan, a który Phillip.
— Bardzo zabawne. — mruknął Phillip.
— A co lepsze — mówiła dalej dziewczyna kompletnie nieprzejęta swoim kuzynem. — oni nie są braćmi, tylko też kuzynami, a zdarza im się mówić równocześnie.
Reszta podróży minęła im na przyjemnej rozmowie, a przynajmniej trójce z nich. Ethan uznał książkę za ciekawszą. Po przebraniu się w szaty byli coraz bardziej podekscytowani tym, co się zbliżało.
Po wyjściu z pociągu czekała ich jeszcze przeprawa łódkami i dopiero to, co ich ekscytowało najbardziej. Przydział. Stali czekając na swoją kolej i już na wstępie byli zdziwieni. Syriusz Black trafił do Gryffindoru.
CZYTASZ
We were having fun
FanfictionKsiążka była pisana przeze mnie już dawno temu, a teraz jest w trakcie poprawy i to dość sporej przez co zmieni się wiele. Cała poprawa zajmie dużo czasu ze względu na ilość zmian, które chce zrobić. Hogwart. Wielu czarodziejom i czarownicą kojarzy...