Rozdział V

338 18 1
                                    

Huncwoci siedzieli w swoim już ogarniętym pokoju, gdzie w końcu mogli wszystko znaleźć. Widać było, że kiedy przyszedł dyrektor Dumbledore był bardzo rozbawiony pomysłem dziewczyn na żart. I pomimo ich prób udowodnienia, że to wina piątki dziewczyn uznano, że nie ma wystarczających dowodów na to. Do tego nawet znaleziono dla nich alibi w postaci Jęczącej Marty, która powiedziała, że w tym czasie były w jej łazience.

— Co robimy? — zapytał Peter podjadając chrupki. Syriusz i Remus wzruszyli ramionami natomiast James od razu powiedział:

— Chodźmy podenerwować Smarkeusa.

— I tak nie mamy nic innego do robienie, więc idziemy. — powiedział Syriusz wstając z łóżka.

Czwórka Gryfonów wyszła z pokoju wspólnego kierując się w dół w stronę lochów Slytherinu. Na ich szczęście, a nieszczęście Severusa, znaleźli go tuż po wejściu do lochów.

— Cześć Smarkeus. — powiedział James od razu chwytając za różdżkę.

— Daj mi spokój Potter. — warknął Snape.

— Cicho siedź Smarku. — rzucił Syriusz na co James się zaśmiał.

Żaden z nich nie zauważył wychodzących z bocznego korytarza Veronicy i Julie, które widząc jak ta czwórka Gryfonów znowu zaczepia Ślizgona postanowiły zareagować.

— Widzisz to Julie? — zapytała głośno Veronica.

— Widzę Vera. Jak zwykle dwójka Gryfonów podwyższa sobie ego znęcając się nad innymi. — odpowiedziała jej czarnowłosa.

W czasie, kiedy chłopaki byli zaskoczeni skąd pojawiła się ta dwójka Severus odszedł stamtąd nie widząc sensu w mieszaniu się w dalszą kłótnię.

— No cóż czego innego można było się po nich spodziewać. Przecież oni nie potrafią wytrzymać dnia bez poniżania innych. Zwłaszcza Ślizgonów. — dodała Veronica.

— Zamknij się Moon! — krzyknął James.

— Potter ty na pewno jesteś czarodziejem czystej krwi? Bo nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie wypada się w taki sposób zwracać do dziewczyn. — powiedziała białowłosa zmieniając swój ton głosu na bardziej wyniosły. Syriusz w tym momencie stwierdził, że jakby przyprowadził Moon do domu jako swoją dziewczynę to matka pękałaby z dumy.

— Tak jestem czystej krwi i uwierz mi na słowo. Już teraz współczuję osobie, która kiedyś się z tobą ożeni.

— No cóż to twoje zdanie, do którego masz prawo, ale osobiście uważam, że to tobie bardziej powinno się współczuć. Bo szczerze wątpię byś kiedyś miał w ogóle drugą połówkę, a nawet jeżeli to raczej nie będzie ona ciebie szczerze kochać, a prędzej twój majątek. — powiedziała wzruszając ramionami Veronica już po chwili odchodząc wraz z Julie. Chłopaki stali przez chwilę w szoku po czym zaczęli się śmiać z Jamesa i jego miny.

— Bardzo śmieszne przyjaciele. — powiedział James.

— Spokojnie James. Chyba wiem, jak możemy sobie to odbić. — stwierdził Syriusz uśmiechając się.

Najpierw Gryfoni chcieli zrobić żart całemu domu węża co utrudniły im dwie Ślizgonki, które wykorzystały ich własny żart przeciwko nim. Następnie podjęli się żartu na innych pierwszorocznych co poszło im dużo lepiej. Zaraz po pierwszorocznych zrobili kawał drugorocznym. Po nich przyszedł czas na zemstę na Severusie.

Kiedy w końcu znaleźli go na błoniach Hogwartu podrzucili mu do torby kilka łajno-bomb. Po odsunięciu się od niego na wystarczającą odległość Remus odpalił bomby. Już po chwili można było zobaczyć, jak pęka torba Severusa i wylewa się z niej bagno.

Śmiejąc się Huncwoci wrócili się do środka. Nie spodziewali się, że tam będą czekać na nich dwie z pięciu Huncwotek, które mijali dzisiaj przez prawie cały dzień. Stali tak i patrzyli na siebie przez kilka minut po czym nagle Veronica wyjęła różdżkę i aktywowała łajno-bombę, którą Julie rzuciła w ich stronę.

— Jesteście irytujący. Nie potraficie zrozumieć tak prostej rzeczy jak nie zaczepiaj Ślizgona bo źle skończysz. — powiedziała Julie.

Wściekli Gryfoni wycofali się bez odpowiedzi do swojego dormitorium.

— Wiecie co? Mam tego już serdecznie dość. — zaczął James.

— Co ci chodzi po głowie James? — zapytał Remus przyglądając mu się uważnie.

— One ośmieszyły już całą szkołę w tym nas. Teraz przyszedł czas, aby w końcu im się odwdzięczyć. — stwierdził James.

— Mam nawet pewien pomysł. — powiedział Syriusz po czym na szybko objaśnił reszcie przyjaciół swój plan.

— To jest genialne. — stwierdził Peter podekscytowany.

— Oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem, bo w innym wypadku to my znowu się ośmieszymy. — powiedział Remus.

Wszystko miało się odbyć podczas kolacji. Huncwotką nie raz zdarzyło się nie pojawić na kolacji, a w ostatnim czasie bywało tak coraz częściej. Nikt nie wiedział, gdzie one wtedy znikały i jakim cudem nie czuły potem jakiegoś wielkiego głodu.

Na szczęście dla Huncwotów tego dnia się pojawiły. Zaraz po tym jak przekroczyły próg wylała się na nie woda, która śmierdziała na kilka mil i nie można było jej zmyć. Cały Gryffindor ryknął gromkim śmiechem, z pozostałych domów były tylko nieliczne osoby, które chichotały pod nosem. Jednak spora część trzech domów wydawała się przerażona tym co się teraz stanie.

— Przysięgam na moje rodowe nazwisko, że nie odpuszczę wam po tym i nasza zemsta będzie trwała aż do końca naszej edukacji w Hogwarcie. Jeżeli jeszcze się nie zorientowaliście idioci to krótko mówiąc mamy wojnę. — powiedziała Veronica wychodząc wraz z resztą z sali.

— Mam dziwne wrażenie, że mamy spore kłopoty. — powiedział Remus przestając się śmiać.

— No i masz dobre wrażenie. — powiedziała Dorcas, która nie raz słyszała rozmowy między tamtą piątką dziewczyn.  

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz