Rozdział XV

277 17 0
                                    

((Veronica POV))

         Właśnie spokojnie bawiłam się różdżka na obronie przed czarną magią i pewnie dalej bym się bawiła gdyby nie pewien osobnik imieniem Syriusz, który  przerwał mi tą zabawę swoim idiotyzmem.

- Nie ładnie Moon. Profesor nie pozwolił nam korzystać z różdżek. - rzekł Black uśmiechając się iście po Huncwocku w moją stronę.

- I kto to mówi. - powiedziałam pod nosem.

- Co tam mruczysz?

- Coś co nie powinno cię interesować. 

- Uu ostra lubię takie.

- Za wysokie progi na twoje nogi.

- Śmieszna jesteś.

- Właśnie za to ludzie mnie lubią. - powiedziałam i odwróciłam się mając nadzieje, że już da mi spokój. Jednak słynne powiedzenie mówiące, że nadzieja matką głupich okazało się prawdą.

- Czysto krwista czarownica powinna być bardziej kulturalna. - powiedział chłopak rozpoczynając w ten sposób wojnę że mną.

- Czysto kriwsty czarodziej powinien trafić do Slytherinu, a nie do Gryffindoru. - zaraz po wypowiedzeniu tych słów Black zaczął otwierać i zamykać usta nie wiedząc co powiedzieć. Dzięki temu udało mi się przetrwać do końca. Po wyjściu z klasy stanęłam w jednym miejscu aby zaczekać na Julie i Lily. Oczywiście najpierw przeszedł koło mnie Black znowu zaczynając konwersacje.

- W Slytherinie są tylko osoby wierne temu idiocie bez nosa. - warknął Syriusz.

- Nie każda osoba z Slytherinu jest taka sama. Każdy z nas ma swoje poglądy na ten temat, ale my stoimy po wygranej stronie. - powiedziałam po czym poszłam w stronę dziewczyna wychodzących z klasy. Bez zastanowienia ruszyłyśmy do Hogsmede.

- I jak tam zajęcia? - zapytała Lily kiedy byłyśmy już w Trzech Miotłach wraz z Tonks i Gold, a także z piwami kremowymi pod nosem.

- Nie denerwuj mnie. - mruknęła Julie.

- Jak ktoś kiedyś znajdzie martwego Black'a to niech pamięta, że to moja robota. - powiedziałam wściekła.

- Ale wy się denerwujecie na tych lekcjach. - zaśmiała się Tonks.

- Ciekawe co ty bys zrobiła jakbyś musiała siedzieć z Black'iem albo Potterem albo Malfoy'iem. - powiedziała Lily.

- Nie wiem. Nie siedzę i nie chce z nim siedzieć.

- Ej, a tam nie siedzą Huncowoci? - zapytała Evellin.

- Hmm... Faktycznie to Huncowoci może nawet teraz nas śledzili. - powiedziałam po czy westchnełam. Miałam dość tej bandy z Gryffindoru, która wiecznie za nami łaziła.

- I co teraz? - zapytała Lily.

- Do zamku? - zaproponowała Evellin.

- Nie będę wychodzić stąd tylko dlatego, że ci idioci tu przyszli. - powiedziałam wywracając oczami.

- Ci idioci to słyszeli. - wyszeptał mi Black na ucho.

- Odsuń się ode mnie, śmierdzisz zmokłym psem. - kiedy tylko wykonał to co chciałam spojrzałam przez ramię na nich. Wygląda na to, że nie pozbedziemy się ich za szybko. Dosiedli się do nas nie patrząc na nasze sprzeciwy. Szczerze mówiąc jak tylko zobaczyłam, że Black i Potter wyciągają Ognistą Whisky to chciałam od razu wyjść, ale wtedy padło pytanie czy tchórze. I właśnie w taki sposób utknęłam przy jednym stole z Huncowtkami, gdzie wszystkie byłyśmy trzeźwe, Huncowtami, którzy wszyscy poza Lupinem byli już wstawieni. Nawet Peter zaczął pić. Najgorsze jednak było to, że nie byłam w stanie określić czy to Potter czy Black jest bardziej pijany. Tak to jest kiedy idiota zakłada się z drugim idiotą, o to który więcej wypije. Ich teksty były coraz głupsze, a ja coraz bardziej miałam nadzieję, że obu zaraz padnie głowa na stół i wtedy ja z dziewczynami sobie spokojnie pójdziemy do zamku zostawiając ich tu schlanych.

- Oj ktoś tu będzie miał jutro niezłego kaca. Masz szczęście, że jutro nie ma lekcji. - powiedziałam patrząc jak Black kończy kolejna butelkę.

- Jaki kac. Przecież ja jestem całkowicie trzeźwy. - stwierdził Black kiwajac głową na boki.

- Yhm jasne, a ja widzę przyszłość. - powiedziała Riddle.

- Wyjdzmy stąd póki czas. - wyszeptała Evellin, mająca już widocznie dość.

- Jestem za. - powiedziałam po czym wstałam i zaczęłam uciekać. Musiało to dziwnie wyglądać. Piątka dziewczyn ucieka od tak sobie z gospody. Jakby ktoś miał je zaraz zabić. Całą drogę do Hogwartu biegłyśmy nie zatrzymując się. Jak tylko się rozdzieliłyśmy i szłam sama z Julie popatrzyłam na nią i powiedziałam:

- Nie sądzisz, że ten dzień bardzo, ale to bardzo dziwnie się zakończył?

- Sądzę, że mogło być gorzej. Z tego co zauważyłam Black kombinował jak ci się położyć na piersiach. - zachichotała.

- Jak tylko by się to stało to zostałby niemal od razu potraktowany Crucio albo Avada. Zależy co pierwsze by mi przyszło na język. - stwierdziłam. Razem z Riddle wybuchnęłyśmy śmiechem kierując się w stronę dorminatorium. Nasze ogarniecie się zajęło nam około dwóch godzin. Ale tak to jest kiedy dwie baby zaczną się śmiać i próbować przejść jakieś cztery metry do łazienki, i nie walnąć noga w łóżko albo szafkę.

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz