Rozdział II

542 21 2
                                    

W dormitorium Slytherinu klas pierwszych obudziła się z powodu bólu gardła jedna z dziewczyn. Od razu domyśliła się, że musi być to winą wczorajszej podwójnej kłótni z Lucjuszem Malfoyem, który nazwał Lily Evans szlamą. Pomimo bycia z rodziny typowo czystokrwistej Veronica nie uznawała większości zasad, które wpajała jej rodzina za cokolwiek wartego uwagi. Zresztą pomimo wpajania tych zasad tak na prawdę nikt z nich w to nie wierzył. Robili to tylko dla zasady i ewentualnych spotkań z innymi czystokrwistymi rodzinami. Zresztą, gdyby nie Philip to była spora szansa, że różdżki poszłyby w ruch. Jej kuzyn zawsze był spokojniejszy niż Veronica i to on powstrzymywał ją przed nieprzemyślanym ruchem. Nawet jeżeli zgadzał się z nią, że takie zachowanie jakie pokazał Lucjusz było złe i nie powinno mieć w ogóle miejsca.

Niebieskooka wstała z łóżka i zabrała potrzebne jej rzeczy, aby się ogarnąć idąc do łazienki. Uznała, że obudzenie jej współlokatorki za zadanie, które zostawi sobie na koniec. Ważnym elementem jej ubioru były rękawiczki, które odsłaniały palce ukrywały jej blizny w kształcie księżyców. Takie blizny miała cała jej rodzina.

Kiedy skończyła się ogarniać musiała zacząć budzić Julie na śniadanie, po którym chciały jeszcze złapać się z Lily, Faith i Evellin.

— Julie wstawaj! Musimy się pośpieszyć.

— Nie!

— Wstawaj, bo źle skończysz!

— I do kogo ty to mówisz?

— Nie myśl sobie, że prawdziwe nazwisko cokolwiek ci daję. — powiedziała Veronica i wykorzystując chwilę nie uwagi czarnowłosej zrzuciła ją z łóżka.

— Hej! — krzyknęła szarooka odgarniając włosy z oczu.

— No widzisz już wstałaś, więc teraz łaskawie rusz się i ubierz, bo chce iść na śniadanie.

— Okej, ale zróbmy na pierwszej lekcji jakiś kawał.

— Kawał na transmutacji? W sumie czemu nie. I tak profesor McGonagall jakoś nie bardzo przypadła mi do gustu. Tak samo zresztą jak dyrektor.

— To może przy okazji wkręcimy do tego resztę dziewczyn?

— Evellin i Faith mają przecież inne lekcje. Z resztą pomyślimy nad tym później, one pewnie już są w Wielkiej Sali, więc się pośpiesz.

— Już spokojnie. —powiedziała dziewczyna narzucając na siebie szatę.

— Już możemy iść? —zapytała Veronica. Kiedy Julie skinęła jej głową obie ruszyły do wyjścia z dormitorium.

Po śniadaniu obie wybiegły z Wielkiej Sali, aby złapać pozostałą trójkę dziewczyn. Kiedy im się to udało zaczęły rozmyślać nad żartem, który mogłyby zrobić profesorce.

— A jakby użyć eliksiru na przeczyszczenie? — zapytała Julie.

— Na nauczycielce? —dopytała Lily.

— Godzina wolnego będzie tego warta. — powiedziała czarnowłosa.

Reszta dziewczyn wzruszyła ramionami dopytując tylko skąd ona go weźmie. Wright tylko pokazała na małą fiolkę, którą ukrywała w szacie. Cała piątka ruszyła pod salę od transmutacji.

— Uwaga sala jest otwarta. — stwierdziła Evellin.

— Ten moment, kiedy profesorowie nie zamykają klas nie zdając sobie sprawy z tego jaka to katastrofalna decyzja. — powiedziała Faith.

Po wejściu do sali przez Julie i Faith zauważyły filiżankę z herbatą, do której dolały eliksir, Reszta stała na czatach upewniając się, że profesor McGonagall nie nadchodzi. Kiedy ich plan się zakończył Krukonka i Puchonka uciekły pod salę od Zaklęć.

Po rozpoczęciu zajęć wszyscy zajęli swoje miejsca. Przez połowę zajęć wszystko było w porządku. Później widać było, że eliksir zaczął działać i profesorka opuściła szybko salę.

Chwilę po niej, kiedy do końca zostało niewielu czasu zrobiła to Lily, Veronica i Julie uznając, że dłuższe siedzenie tam nie ma sensu. Skierowały się w stronę lochów. W między czasie zdążyły skończyć się zajęcia, a one spotkały się z Evellin i Faith.

— Ej chwila. Co to? —zapytała Lily wskazując na jeden z posągów. Wszystkie spojrzały w tamtą stronę po czym podeszły do niego. Po chwili zastanawiania się czemu tam jest taka przerwa pomiędzy posągiem, a ścianą, przez którą widać było smugę światła udało im się sprawić, że otworzyło się tajemne przejście.

— Musimy to sprawdzić po lekcjach. — powiedziała od razu Veronica na co wszystkie się zgodziły. Czekały zastanawiając się jak zamknąć przejście, ale jak się okazało nie potrzebowało ono ich pomocy i samo się zamknęło. Chwilę później rozeszły się one na zajęcia. Ślizgoni i Gryfoni mieli mieć razem eliksiry, a następnie OPCM.

Kiedy były już prawie pod salą od eliksirów zaczepiła je czwórka chłopaków. Byli to James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew.

— Jak tak można wychodzić jeszcze przed zakończeniem lekcji? — zapytał James czochrając swoje i tak odstające w każdą stronę włosy.

— Myślę, że nie jest to twoim interesem. — odpowiedziała Veronica wzrokiem szukając swojego kuzyna by ewentualnie mieć dobre alibi.

— Może by trochę milej co? — powiedział Syriusz śmiejąc się.

— Uważaj, bo jak zrobimy się bardziej miłe to może się dla ciebie źle skończyć. —mruknęła pod nosem Julie.

— Evans jak ty możesz trzymać się z Slytherinem? Przecież to największe kanalie w Hogwarcie. — stwierdził James.

— Kanalią to jesteś ty Potter i twoje ego. — powiedziała Lily.

Wymianę zdać pomiędzy nimi przerwał profesor Slughorn zapraszając uczniów do klasy na co Philip odetchnął z ulgą, że tym razem nie on musiał powstrzymywać kuzynkę.

Podczas zajęć mieli po raz pierwszy robić eliksiry. Profesor pozwolił, aby były one wykonywane w maksymalnie trzyosobowych grupach, aby go dobrze przećwiczyć. Kiedy dziewczynom udało się go skończyć postanowiły utrudnić pracę czwórce, z którą wcześniej się pokłóciły.

Dzięki ich działaniom eliksiry, które były przez samych chłopaków wybuchły im prosto w twarze. Praktycznie cała klasa zaczęła się śmiać. Najgłośniej śmiali się ślizgoni. Sam profesor wydawał się zdziwiony takim obrotem spraw. Po zakończeniu lekcji dziewczyny uciekły spod sali, aby uniknąć kolejnego spotkania z nimi. Domyślały się, że oni wiedzą kto sprawił, że kociołki z eliksirami wybuchły.

Kiedy spotkały się z Evellin i Faith, i opowiedziały im całą sytuację zaczynając się znowu śmiać. Przez dłuższy czas nie umiały się uspokoić.

Po zakończeniu wszystkich lekcji nie czekając na obiad w Wielkiej Sali poszły pod posąg, za którym znalazły wcześniej tajemne przejście. Kiedy ponownie udało im się odsłonić przejście, wcześniej upewniając się, że nikt ich nie widzi. Tym razem nawet nie wahając się weszły do przejścia. Na końcu tunelu znalazły wejście do wioski Hogsmeade.

— Ale czad. — powiedziała Lily rozglądając się wokoło.

Dziewczyny postanowiły wykorzystać to, gdzie są i pochodziły po wiosce przy okazji nakupiły sobie słodyczy na zapas. Po pewnym czasie miały już tak dużo toreb słodyczy, że zaczęły się zastanawiać, jak one to wniosą do zamku.

Ostatecznie, kiedy wracały miały sporo szczęścia, bo było już po lekcjach i praktycznie nikt nie korzystał w tym momencie z tego korytarza. Postanowiły większą ilość zanieść do Ślizgonek, ponieważ tam miały najbliżej, a w następnych dniach zabierać po małej ilości do siebie tak aby nikt tego nie zauważył.


 Przy okazji siedząc w pokoju dziewczyn z domu węża przejrzały uważniej swoje plany lekcji, aby wiedzieć, kiedy mają szansę się spotkać i coś wspólnie zrobić. Jak się okazało cały następny dzień dziewczyny nie miały za wielu szans na spotkanie. 

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz