Huncwoci przez rozpoczęcie roku szkolnego w wykonaniu Huncwotek czuli się upokorzeni. Zastanawiali się jak one śmiały zrobić coś takiego. Z tego powodu omijali je szerokim łukiem przez cały tydzień. James miał z tym pewien problem ze względu na Lily Evans, która zaczęła mu się podobać jeszcze bardziej niż wcześniej.
Wciąż jednak pamiętali jak w pierwszej klasie Veronica obiecała na swoje rodowe nazwisko, że nie odpuści im, a do tego wypowiedziała wojnę. Pomimo tego James zastanawiał się jak ważne jest dla niej to nazwisko. Zachowywała się tak jakby miała kompletnie gdzieś tradycje, które zapoczątkowali je przodkowie i surowe zasady, z których rodzina Moon była znana. Do tego wiadomo było, że jej rodzina nienawidzi mugolaków, a Veronice oni w żadnym wypadku nie przeszkadzali. Jakby tego było mało w samych początkach drzewa genealogicznego rodziny Moon można było znaleźć samego Salazara Slytherina.
Z zamyślenia na temat rodziny Moon, Jamesa wyrwał Syriusz pytając:
— James co z twoją animagiom?
— Nadal mam jeszcze problem z pełnym przemienieniem się, ale myślę, że do następnej pełni już dam sobie radę. A co z tobą?
— Mam ten sam problem co ty. — westchnął Syriusz. Ich krótką wymianę zdań przerwał Peter wchodzący do dormitorium. Glizdogon był cały w różowym brokacie i niebieskim konfetti, które musiało być przyklejone do niego specjalnym zaklęciem.
— Huncwotki mnie dorwały, kiedy wychodziłem z kuchni. — powiedział zanim którykolwiek z Huncwotów zdążył zapytać co mu się stało.
— Za chwilę nawet spokojnie wyjść z pokoju wspólnego nie będzie można. — powiedział zdenerwowany James.
— Jakbyś zapomniał James to ci przypomnę, ale Lily też jest Huncwotką do tego z Gryffindoru, a z tego wynika, że może bez problemu wpuścić do pokoju wspólnego resztę dziewczyn. — mruknął Remus odrywając się na chwilę od podręcznika do Obrony Przed Czarną Magią.
— Masz rację. Już nigdzie nie możemy się czuć bezpiecznie. — powiedział Syriusz padając na swoje łóżko.
— Uważam, że w klasie możemy się czuć bezpiecznie, w końcu po coś są tam profesorowie. — stwierdził Remus.
— Nie Remus. Jak się ta piątka postara to profesor nawet nie zauważy, że coś się stało. — rzucił Syriusz.
— Możliwe, ale zawsze można to zgłosić profesowi.
— Tak, a on da im szlaban? Co nam to daję? Przecież w takim momencie za każdym razem tylko się śmieją i dziękują, bo podobno nie miały co robić. Odnoszę wrażenie, że szlabany dla nich to czysta przyjemność. — powiedział James odwracając się w stronę Remusa.
— No dobrze, ale pomyślcie, dopóki są one na szlabanie jesteśmy bezpieczni. — wykłócał się nadal Remus.
— Dobra tutaj masz rację. Problem pojawia się, kiedy wrócą z szlabany to mogą wywołać jeszcze większe problemy. — na tym zdaniu Syriusz skończył kłótnię między ich trójką.
Na kolację Huncwoci postanowili pójść w większym tłumie, aby uniknąć szansy na spotkanie sam na sam z Huncwotkami, a wraz z tym wywołaniem problemów. Na ich nieszczęście już po wyjściu z pokoju wspólnego spotkali Lily.
— Oto Potter i banda. — powiedziała ze śmiechem rudowłosa. James w tym momencie pomyślał o tym jak ona pięknie się śmieję, a zaraz potem sam siebie spoliczkował w myślach za zakochanie się w Evans.
— Czego chcesz Evans? — zapytał Syriusz.
— Hej bez nerwów Syriusz. Niczego nie kombinuję. Idę po prostu na kolację i przez przypadek spotkałam was po drodze. Nie musisz od razu warczeć. Krzywdy wam tym nie robię. — powiedziała podnosząc ręce w geście obronnym, po czym odeszła od nich szybkim krokiem.
— Hej Evans! Umówisz się ze mną?! — krzyknął do niej James nie mogąc się powstrzymać, jednak nie dostał odpowiedzi nie licząc jej śmiechu.
— Na prawdę James? Na prawdę? — zapytał załamany zachowaniem przyjaciela Syriusz.
— No nic na to nie poradzę to tak samo wyszło.
— Coś knują. — powiedział Remus przerywając wywód Jamesa.
— Skąd masz taką pewność? — zapytał James.
— Widać to było po Lily. Pytanie brzmi na co znowu wpadły i kto tym razem jest na ich celowniku.
— Miejmy nadzieję, że tym razem trafi na kogoś innego. — powiedział Syriusz.
Huncwoci nie zastanawiając się nad tym dłużej poszli szybkim krokiem do Wielkiej Sali na kolację. W samym czasie jej trwania wszystko było spokojne i bezproblemowo.
Po jedzeniu, kiedy chcieli dostać się jak najszybciej z powrotem do dormitorium zostali zaczepieni przez Luke Malfoya.
— Nie wierzę, że to powiem, ale ja potrzebuję waszej pomocy, a wy mojej, więc zawiążmy współpracę.
— Niby do czego potrzebna nam twoja pomoc? — zapytał James.
— Odpowiem wam jednym słowem, które myślę, że przekona was od razu. Słowo to brzmi Huncwotki.
— Myślę, że się jednak dogadamy. Pytanie co proponujesz? — powiedział Syriusz.
Chłopaki schowali się w jednym z nieużywanych korytarzy, gdzie spędzili sporo czasu dyskutując jak nawiązać dobrą współpracę. Po tym pożegnali się i rozeszli w swoje strony. Tym razem czując się pewniej. W końcu teraz już mieli plan jak się uchronić przed tymi niebezpiecznymi dziewczynami. Szkoda tylko, że nie zdawali sobie sprawy z młodego Moona i Blacka, którzy posłuchali całą ich rozmowę po czym Oliver doniósł o wszystkim kuzynce.
CZYTASZ
We were having fun
Fiksi PenggemarKsiążka była pisana przeze mnie już dawno temu, a teraz jest w trakcie poprawy i to dość sporej przez co zmieni się wiele. Cała poprawa zajmie dużo czasu ze względu na ilość zmian, które chce zrobić. Hogwart. Wielu czarodziejom i czarownicą kojarzy...