Rozdział XXXI

210 13 0
                                    

((Evellin POV))

          Czas pędzi jak szalony. Niedawno doszła do Slytherinu Courtney, a teraz już prawie mamy wakacje. Przez ten cały rok szkolny podbiłyśmy rekord zrobionych kawałów. No i przy okazji po raz kolejny w życiu mamy wojnę pomiędzy Huncwotami, a Huncwotkami. Jednak tym razem bez robienia sobie kawałów nawzajem. Otrząsnęłam się z krainy moich myśli i ruszyłam żwawym krokiem w stronę łazienki Jęczącej Marty. W środku czekała na mnie reszta Huncwotek. Oczywiście jak zwykle Julie i Veronica pokłóciły się z Martą. Śmiejąc się z tego jakby to było nie wiadomo co. Chociaż w sumie jest to nie wiadomo co bo niby nie robią nic nowego, a nadal śmieszą mnie ich rozmowy z tym duchem. 

- To co dzisiaj robimy? - zapytała Lily.

- Nie wiem. Albo jednak wiem idziemy podokuczać Huncwotom. - powiedziała Tonks śmiejąc się.

- Przecież jesteśmy z nimi w trakcie "wojny". - powiedziałam, zwracając tym samym na swoją osobę uwagę Moon i Riddle.

- Mamy z nimi wojnę, a więc...

- Jak pójdziemy im podokuczać to chłopcy wkurzą się jeszcze bardziej, ale mam coś lepszego. Jak wiecie istnieje coś takiego jak Komnata Tajemnic. A mój ojciec powiedział mi jak ją otworzyć. Tak, więc co powiecie na drobną przygodę? - powiedziała Julie przerywając Veronice.

- Jestem mugolakiem. - powiedziała Lily. Nie raz zdarzyło się, że Julie zapomniała o tym. Traktowała Lily jak równą sobie. 

- A ja jestem potomkiem Salazara Slytherina i to co jest ukryte powinno się mnie słuchać.

- Skoro tak to pokaż nam pani cwaniaczko gdzie jest wejście. - powiedziała Veronica chichotając pod nosem.

- No cóż tego ojciec mi nie powiedział. - po tych słowach Veronica przestała się powstrzymywać i wybuchła głośnym śmiechem.

- Otwórzmy komnatę tylko najpierw ją znajdźmy. Uwierz mi żadnej z nas nie chce się jej szukać. Dobra idziemy powkurzać Huncwotów. - powiedziała Veronica po czym ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia. Zaraz za nią poszłyśmy my. W kilka minut znalazłyśmy Huncwotów. Stało się tak zapewne dlatego, że chłopcy idąc korytarzem śmiali się tak jakby byli pijani.

- A wy co? Poszło się do Hogsmede bez nas? I my wam mamy wybaczyć? Phi. - prychnęła Lily zakładając ręce na piersiach.

- Liluś kochanie ty moje! Jak ja cię uwielbiam! I kocham ponad wszystko wybacz. - powiedział James po czym padł na kolana przed dziewczyna tuląc się do jej brzucha. Evans spłoneła rumieńcem. 

- Lily czy ty... - zaczęłam, ale ruda mi przerwała.

- Cicho siedź! - Veronica i Julie nie wytrzymały, i zaczęły się śmiać. Ich radość przerwał Syriusz, który podszedł szybkim krokiem do Moon i przyciągnął ją do siebie próbując pocałować. Białowłosej niekoniecznie się to spodobało. Na samym początku próbowała z nim porozmawiać, ale kiedy to zawiodło postanowiła użyć bardziej brutalnej metody. Zaczęła go kopać. Kiedy trafiła w piszczel Syriusz momentalnie ją puścił łapiąc się za bolącą część ciała. 

- Ale mu przyłożyłaś. - powiedziała Tonks śmiejąc się.

- A noga nie boli? - zapytała z śmiechem Julie.

- No wiesz już tyle razy przywaliłam sobie w nogę, że aż tak bardzo to już nie boli. - zaśmiała się Veronica. Kiedy dziewczyny się ogarnęły postanowiłyśmy uratować Evans od Pottera. Odkleiałyśmy James od Lily chyba z piętnaście minut po czym wreszcie nam się to udało. Cieszyłyśmy się tylko chwilę, ponieważ James już chciał z powrotem złapać Lily w swoje objęcia. Odsunęłyśmy się od niego i chwile później każda z mas uciekła w swoja stronę. Czyli do dorminatorium zostawiając pijanych Huncwotów samych. Wolałyśmy się póki co do nich nie zbliżać. Jak wytrzeźwieją to może porozmawiamy. 

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz