Rozdział XIV

257 14 0
                                    

((Lily POV))

             Po tym czego ostatnio się dowiedziałam wraz z dziewczynami o problemie Remusa, chłopaki zachowywali się jakby pilnowali aby żadna z nas nie złamała umowy. Dosłownie byli zdolni już praktycznie do wszystkiego. Wczoraj to nawet za nami do toalety poszli i podsłuchiwali o czym rozmawiamy. To wszystko zaczynało być nienormalne. Dzisiaj rano Veronica postanowiła pozbyć się ich raz na zawsze, ale niestety nie wyszło jej. Chociaż muszę przyznać, że pomysł z zastraszaniem zaklęciem niewybaczalnym był nawet niezły. Szkoda tylko, że nie wyszło. Black postanowił iż za jego zabójstwo zrobi jej takie Paranormal Activiti, że Moon ponoć by zeszła. Jednakże niestety to by mu nie wyszło bo Veronica niczego się nie boi. Jednak chłopak ostatecznie się tego nie dowiedział. No, ale nie miał jak skoro Moon tak się śmiała z niego, że myślałam iż ona nam tam zaraz zejdzie ze śmiechu. Na nasze głupie szczęście za niedługo są święta i pozbedziemy się ich na jakiś czas. No chyba, że zaczną nas nachodzić w domach rodzinnych. To już byłaby gruba przesada. Moje rozmyślania na temat Huncwotów przerwała Dorcas wchodzącą do pokoju. Była cała w różowych glucie. Błyszczącym, różowym glucie. 

- A tobie co?

- Nie co, a kto. Wiesz powiedz swoim kochanym przyjaciółkom aby nie wylewały na głowy niczego nie świadomych ludzi jakiegoś gluta, którego na dodatek ponoć nie da się zmyć! - krzyknęła wściekła dziewczyna.

- Oj muszę z nimi poważnie porozmawiać.

- Nareszcie. - rzekła Dorcas z radością.

- O tym dlaczego nie wzieły mnie na to. Bo szczerze mówiąc mam gdzieś, że to ty stałaś się ofiarą żartu. - powiedziałam po czym wyszłam z dorminatorium. Dobrze wiedziałam gdzie znaleźć Veronice i Julie, a one aktualnie pilnuja mapy, więc nie będziemy długo szukać Tonks i Gold. Po drodze spotkałam Severusa dzięki czemu weszłam bezproblemu do lochów. Nie pukajac otworzyłam dorminatorium dziewczyn i stanęłam jak słup soli. Stało się tak, ponieważ Luke Malfoy przeszukiwał dorminatorium, a nigdzie w pobliżu nie było Moon i Riddle.

- Ale będziesz miał przechlapane jak dziewczyny się o tym dowiedzą. - mruknęłam i odwróciłam się chcąc pójść po dziewczyny, jednak znowu mnie zszokowało. Za mną stali Huncwoci. Na moje głupie szczęście akurat Veronica weszła właśnie w korytarz prowadzący do ich dorminatorium.

- Co tu się dzieje? Mam was wszystkich dretwotą postrzelić! Te Malfoy won z pokoju! - zaczęła krzyczeć dziewczyna widząc co tu się wyprawia. - Julie rusz tu swoje szanowne cztery litery! Ten twój chłopak pokój nam przeszukiwał!

- Jaki mój chłopak?! - krzyknęła dziewczyna podchodząc szybkim krokiem do Veronicy.

- No Malfoy. Ale ten młodszy!

- Kiedyś dostaniesz specjalnym zakleciem obiecuję. - powiedziała Riddle patrząc groźnie na Veronice.

- No spoko. Pozwalam ci stworzyć specjalne zaklęcie na mnie, ale naucz go! - w tym momencie pokazała na Luke'a - Że nasz pokój jest nie tykalny. - przestałam dalej słuchać tej kłótni bo dołączył się do niej sam winowajca i było ich słychać wszędzie. Dosłownie. Natomiast ja skupiłam się na Huncowtach.

- A wy co tu robicie?

- Yyy no wiesz Evans to taka ciekawa sprawa. - powiedział drapiąc się po karku Potter.

- No zapewne, więc chciałabym usłyszeć co tu robicie?

- A co ty tu robisz? - zapytał Black, próbując zmienić temat.

- Pierwsza zadałam pytanie, a jeżeli aż tak was to interesuje to przyszłam do tych dwóch. - wskazałam na Veronice i Riddle, które nadal się kłóciły. Huncwoci zaczęli wymyślać jakaś głupią historyjke o tym iż przyszli zrobić kawał Slytherinowi, ale ich przyłapałam. Mając dość tego wyciągnęłam siłą Huncwotów z lochów i zaprowadziłam do pokoju wspólnego Gryffindoru. Tam miałam zamiar ich zostawić i pójść do siebie, jednak zatrzymał mnie głos Pottera:

- Evans umówisz się że mną?!

- Nigdy w życiu Potter! - odkrzyknęłam do chłopaka. Weszłam do dorminatorium. Było pusto. Było to dziwne, ponieważ wątpię aby Dorcas wyszła gdzieś będąc cała w jakimś glucie. Nie myśląc dłużej na ten temat wzięłam książkę, która kiedyś dostałam od rodziców na urodziny i zaczęłam czytać. Pochłonęła mnie to doszczętnie. Kiedy wreszcie się od niej oderwałam była godzina dwudziesta druga. Na szybko ogarnęłam się i poszłam się położyć. Kładąc się miałam nadzieje, że nie zapomnę wyjaśnić sprawy, którą miałam załatwić dzisiaj. Tylko, że takie marzenia są matką głupich. Jutro o tym drobnym kawale z różowym glutem na sto procent nie będę pamiętać. W końcu to taki drobny, nieszkodliwy żarcik.

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz