Rozdział XXIII

208 13 0
                                    

((Julie POV))

      U Lily spędziłyśmy jeszcze trzy dni po czym każda wróciła do siebie. Następnym razem widziałyśmy się na Pokątnej, a potem zobaczyłyśmy się dopiero w pociagu jadąc na szósty rok nauki. W pewnym momencie do naszego przedziału dosiedli się Huncwoci. 

- No to macie jakieś plany na rozpoczęcie tego roku? - zapytał w pewnym momencie Potter. Dostał odpowiedź od każdej z nas, a brzmiała ona:

- Nie.

- Na serio nie macie pomysłu? - tym razem zapytał nas Black. Przyglądał się nam uważnie szukając podstępu. Powodzenia. 

- Tak na serio Black. Nie mamy ani pomysłu ani chęci. Chyba nam się to już znudziło. - powiedziała znudzona Veronica.

- Ta może jeszcze powiecie, że to koniec z Huncwotkami?! - krzyknął Potter i Black. Natomiast Lupin spojrzał na nas jak na jakieś wariatka. Peter także dziwnie na nas spoglądał. Jednak jego opinia nie specjalnie nas obchodziła. Zwłaszcza po tym czego się dowiedziałam wraz z Veronicom jakiś czas temu. 

- Zależy pod jakim względem. Bo nadal będziemy się przyjaźnić, ale może na jakiś czas odpuścimy sobie kawały... - postanowiłam przerwać i samej dokończyć myśl Evellin.

- Albo w ogóle z nimi skończymy. Trzeba w końcu dorosnąć. - chłopaki patrzyli na nas jak na jakieś wariatki.  A już zwłaszcza po moim ostatnim zdaniu.

- Jak kiedyś bym zaczął krzyczeć ze szczęścia, że nasza konkurencja wreszcie kończy z kawałami tak teraz jestem załamany. - powiedział Black. James pokiwał głową potwierdzając słowa swojego przyjaciela.

- Życie. Teraz trzeba skupić sie na nauce. Za rok Owutemy. - powiedziała Veronica. Idioci. Myślą, że my mówimy na serio. Prawda jest taka, że żartujemy sobie z nich. Jednak nie przewidziałyśmy, że ten kawał będzie aż tak trudny w wykonaniu już od samego początku. Spojrzałam w swoje lewo gdzie siedziała Veronica. Widziałam po jej minie, że zaraz ją rozniesie jeżeli będzie musiała jeszcze raz cokolwiek powiedzieć o nauce. Lily i Evellin także patrzyły jakby miały zaraz paść. Ja i Tonks tylko spoglądałyśmy na nie aby, któraś z nich cokolwiek powiedziała bo my nie damy rady. Oj pomysł z tym kawałem był głupi. I to bardzo głupi. No cóż przedstawienie musi trwać dalej. No, a przynamniej powinno trwać dalej. 

- Moon na pewno dobrze się czujesz? Przecież ty nigdy nie interesowała się swoimi ocenami... - powiedział Black, podchodząc do Veronicy i przykładając jej rękę do czoła. - Gorączki nie masz, blada jesteś tak jak zawsze. Co ci jest?

- Nic mi nie jest Syriusz... - powiedziała, jednak jej rozmówca nie dał jej dokończyć.

- Od kiedy ty mówisz do mnie po imieniu?! Jak tylko dojedziemy na miejsce musisz iść do Skrzydła Szpitalnego.  - panikował Black. Natomiast mina Veronicy się nie zmieniła i dalej z nim rozmawiała obojętnym tonem. Na nasze głupie szczęście już po chwili byliśmy w Hogawarcie, ale to dobrze bo jeszcze moment, a któraś z nas nie wytrzymałaby i zakończyła ten durny kawał. Oczywiście trzeba było znieść powitanie i przydzielenie pierwszorocznych do domów po czym rozeszliśmy się do pokoi wspólnych bądź od razu do dorminatorium. Leżąc w łóżku usłyszałam głos Veronicy mówiący: 

- Julie...

- No?

- Ja nie dam rady wytrzymać bez kawałów.

- Ja też, ale przecież to nie może być aż tak trudne do zrobienia. Damy radę przez ten semestr.

- To był głupi pomysł.

- Nie. To jest wręcz wspaniały pomysł. Pomyśl chłopaki nie połapią się, że my tylko gramy i będą się wkurzać...

- No tak, ale jak chcesz wytrzymać bez kawałów chociaż tydzień?

- Jeden mały szczegół nam umknął, ale to nic poradzimy sobie.

- Chciałabyś. My wytrzymać bez dowcipów to tak jakby człowiek miał przestać oddychać. Uwierz mi to jest misja nie do wykonania. Ludzie bez tlenu umierają tak i my bez kawałów umrzemy. - powiedziała Veronica.

- Ale z ciebie pesymistka. - stwierdziłam.

- Już niedługo sama się przekonasz. - powiedziała po czym umilkła. Zaczęłam zastanawiać się nad jej słowami. Dobrze wiedziałam, że ma racje, ale uda nam się. Wierzę w to.


   Już następnego dnia przekonałam się, że Moon miała jednak racje. Ja ledwo wytrzymuje na śniadaniu siedząc spokojnie, a pomyśleć iż mam jeszcze wytrzymać kawał, który przygotowali chłopaki i wytrwać resztę roku szkolnego. W duchu prosiłam Merlina aby Huncwoci zrobili swój kawał bo chciałabym już mieć to za sobą. Nie mogłam wyjść wszesniej, ponieważ Veronica stwierdziła, że udowodni mi iż wykonanie tego co ja chce zrobić jest niemożliwe. Świetna przyjaciółka bez wiary.

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz