Minęło kilka dni od dolania eliksiru do herbaty profesor McGonagall, a dziewczyny na wszystkie możliwe sposoby odsuwały od siebie podejrzenia wkręcając w to też innych. Takimi osobami był Severus Snape, Philip Moon, Denis Morgan czy nawet współlokatorka Faith.
Niestety od tamtej pory dziewczynom niezwykle się nudziło. Starły się nie robić żadnych żartów, przez co wiele osób podejrzewało czwórkę chłopaków z Gryffindoru o dolanie eliksiru.
Kiedy Julie zbliżała się do Wielkiej Sali na śniadanie zatrzymała ją Veronica, która razem z swoim kuzynem, Philipem, stali przy wejściu.
— Co jest? — zapytała czarnowłosa.
— Spójrz w górę. — powiedziała ślizgonka wskazując na mechanizm u góry. Wyglądał on na dość skomplikowany i tak jakby ktoś musiał się nad nim choć trochę napracować. Veronica stwierdziła, że lepiej tak niż jakby miał postawić u góry drzwi słynne wiadro z wodą.
— Jak tylko przekroczysz próg sali spadnie coś na ciebie. Myślę, że może to być jakaś maź albo inny obrzydliwy glut. — dodał Philip przyglądając się uważnie mechanizmowi. Zastanawiał się, dlaczego żartownisie, którzy zabrali się za ten kawał nie schowali tego pod jakimś zaklęciem, skoro byli na tyle sprytni by sobie ten mechanizm wyczarować i unieść w górę.
— Bardzo możliwe. Skoro tak to zatrzymujemy Ślizgonów co by się nie dali na to nabrać? —zapytała Julie.
Veronica skinęła tylko głową, a chłopak się nie odezwał. Po chwili wraz z nimi stała spora część domu węża. Chowali się oni za jedną z ścian. Pierwszymi osobami, które przekroczyły próg Wielkiej Sali byli trzecioroczni Gryfoni.
Ledwie zrobili oni krok na progu sali, a już byli cali w czerwonej mazi, co niezwykle rozbawiło czwórkę Gryfonów, którzy już od jakiegoś czasu siedzieli w sali z kilkoma innymi osobami.
Po odczekaniu chwili Ślizgoni weszli do sali. Tam zobaczyli jak profesor McGonagall dała szlaban chłopakom i do tego odjęła im punkty. Veronica i Julie usiadły razem przy stole śmiejąc się, jednak tym razem miejsce obok czarnowłosej zamiast współlokatorki dziewczyn zajął Luke Malfoy, który był młodszym bratem Lucjusza.
— A cóż to? Księżna dram przyszła się dosiąść do nas? — zapytała Veronica śmiejąc się. Nazywała tak młodszego Malfoya już od pierwszego dnia szkoły. Nikt do końca nie wiedział skąd akurat taka ksywka, a sama Veronica powtarzała, że po prostu jej się tak skojarzyło.
— No na prawdę bardzo zabawne. — powiedział wzdychając chłopak.
— No my się świetnie bawimy. — powiedziała Julie. Veronica nadal się podśmiechiwała.
— Dobra chodźmy na lekcje. — stwierdziła białowłosa, kiedy tylko się uspokoiła.
— No dobra idziemy. —potwierdziła Julie wstając z miejsca.
Ich pierwszą lekcją była Obrona Przed Czarną Magią. Jak zawsze dwójka Ślizgonek usiadła w ostatniej ławce. Tuż przed nimi siedziała Lily wraz z swoją znajomą z Gryffindoru.
Odkąd zaczęła się lekcja Syriusz i James rozmawiali ze sobą, a także dokuczali innym uczniom. Ich największym celem była dwójka Ślizgonów, którzy siedzieli przed nimi. Severus i Luke mieli na prawdę spore pokłady cierpliwości. Niestety profesor nie miał aż tyle cierpliwości.
— Dość! Snape do Meadowes, Evans do Pottera, Wright do Malfoya, a Black do Moon. Przesiadać się, ale już.
— Chwila. Moment. Niech się pan zastanowi. — powiedziała Julie. Bardzo chciała uniknąć siedzenia z Malfoyem.
— Nad czym tu się zastanawiać panno Wright?
— No wie pan patrząc z logicznego punktu widzenia to Veronica plus wkurzający Black równa się martwy Black. No i jakieś dobre alibi Veronicy. To bardzo proste.
— No właśnie. Chce pan mieć martwego ucznia w klasie. Proszę to przemyśleć. Zresztą, jeżeli się przesiądziemy to będę musiała krzyczeć do Julie by jej coś powiedzieć— powiedziała Veronica wstając z swojego miejsca.
— Nie chce mieć martwego ucznia w klasie, ale wierze, że uda ci się powtrzymać od mordu panno Moon. Proszę się przesiąść. — stwierdził profesor zdając sobie sprawę, że pomimo tego co się mówi o rodzinie Moon, Veronica nic nie zrobi poważnego Syriuszowi. Uczniowie z westchnieniem wstali z swoich miejsc i zamienili się z innymi.
Veronica przechodziła załamanie i powtarzała, że Black będzie miał marne życie siedząc z nią. Natomiast Julie postanowiła nie odzywać się do Luke, aby nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania. Uznała, że wystarczy w tej sali to co odwali Veronica i Syriusz.
— I co teraz masz zamiar mnie ignorować? — zapytał ze śmiechem Luke.
— Może i mam. Przynamniej nie dorobie się problemów.
— Jak widać twoja koleżanka ma całkowicie inne podejście. — powiedział, a Julie odwróciła się w stronę Veronicy. Mogła ona zobaczyć jak ta dwójka się kłóci po czym wściekła Ślizgonka uderzyła go ręką w tył głowy.
— Proszę profesora muszę się przesiąść ona mnie biję! — krzyknął Syriusz.
— Jak się podskakuję do kogoś to tak się to kończy. — mruknęła Veronica.
— Black dajesz się bić dziewczynie i do tego musisz o tym powiadomić profesora? — zapytała Julie ze śmiechem. Widząc zdenerwowanie, które pojawiło się na twarzy Blacka zaczęła się jeszcze bardziej śmiać. Syriusz widząc to tylko prychnął pod nosem.
— Dość! Mam was na prawdę dość. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru i Slytherinu. —powiedział profesor.
Wszyscy uznali, że ten rok będzie ciężki. Naprawdę ciężki. Po wyjściu z sali Julie, Veronica i Lily zrównały się krokiem idąc razem i rozmawiając.
— I jak siedzenie z nowym kompanem? — zapytała Julie Veronice.
— A nie denerwuj mnie nawet. — powiedziała niebieskooka z kpiną.
— Dobra. Co zdenerwowało aż tak Veronice? — zapytała Faith, która do nich podeszła wraz z Evellin.
— Siedzę z Blackiem na Obronie. Natomiast Julie siedzi z Malfoyem, a Lily z Potterem. —odpowiedziała Veronica.
— To będzie dla profesora ciekawy rok. — powiedziała Evellin.
— To co teraz mamy? —zapytała Julie chcąc przerwać ten temat zanim zabrną za daleko.
— Eliksiry. — mruknęła Lily.
— Błagam was wysadźmy kociołek Blacka. — powiedziała Veronica po tym jak ruszyły w stronę sali od eliksirów.
— I tak przy okazji ten od Pottera. — dodała Lily.
— Zgłaszam się na ochotnika do wykonania tego zadania. Tak przy okazji wybuchnie kociołek Malfoya. — powiedziała Julie śmiejąc się z własnego pomysłu.
Kiedy siedzieli przed salą czekając na pojawienie się profesora Slughorna, Veronica i Lily rozmawiały między sobą co zrobić, aby pozbyć się z ławek na OPCM Jamesa i Syriusza. Były one zdziwione, że do rozmowy nie dołączyła się Julie.
— A tobie co jest? Aż tak polubiłaś siedzenie z Malfoyem na obronie? — zapytała Veronica zaciekawiona.
— Nie, ale myślę, że to on bardziej powinien kombinować co zrobić, aby profesor go przesiadł.
Pozostała dwójka dziewczyn spojrzała na siebie ze zdziwieniem, ale postanowiła tego nie komentować.
W trakcie samej lekcji nie udało się dziewczyną wysadzić kociołków chłopaków, w głównej mierze dlatego, że przez całą praktycznie lekcje profesor stał przy czwórce chłopaków rozmawiając z nimi i kontrolując co dodają do eliksiru.
CZYTASZ
We were having fun
FanfictionKsiążka była pisana przeze mnie już dawno temu, a teraz jest w trakcie poprawy i to dość sporej przez co zmieni się wiele. Cała poprawa zajmie dużo czasu ze względu na ilość zmian, które chce zrobić. Hogwart. Wielu czarodziejom i czarownicą kojarzy...