Rozdział XXII

245 14 1
                                    

((Lily POV))

Nasza wojna, my przeciwko profesor od OPCM, wraz z Huncwotami skończyła się w maju. Znudziło nam się dokuczanie profesorowi od OPCM, a już zwłaszcza po tym jak kazał nam pisać chyba dwie godziny, jak nie dłużej, nigdy więcej nie podłoże bagna w sali od OPCM. Myśleliśmy iż tam w sali zwarjujemy. Reszta czasu w Hogwarcie minęła nam jak z bicza strzelił i zanim się obejrzeliśmy już siedzieliśmy na ostatnim w tym roku śniadaniu. Tak na prawdę zaraz po nim wsiedliśmy do Hogwart Express i zaczęły się nasze wakacje.

     Minął już tydzień wakacji, a ja nudziłam się okropnie. Nie miałam kontaktu z Severusem po tym jak nazwał mnie szlamą. Dziewczyny nie odpisywały na moje listy, a z Petunią i tym jej chłopakiem zadawać się nie będę. Moje rozmyślania na temat tego co zrobić dzisiaj ze sobą przerwała mama wołająca mnie na śniadanie. Oczywiście podczas jedzenia Petunia nie odpuściła sobie mówienia na mnie wariatka i dziwadło. Kiedy skończyłam jeść chciałam już iść do siebie do pokoju, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć wiedząc, że mama myje naczynia, tata odsypia nocke, a moja siostra jest zajęta Veronem, który przyszedł w połowie śniadania. Otworzyłam drzwi i przeżyłam największy szok w moim życiu. Za drzwiami zobaczyłam resztę Huncwotek. 

- Co wy tu robicie? - zapytałam nie myśląc jeszcze trzeźwo.

- Jak to co?! Przyjechałyśmy cię podenerwować! - powiedziała radosna jak nigdy Veronica. Wpuściłam dziewczyny do środka i niemal od razu moja mama podeszła do nas.

- Dzień dobry. - powiedziały dziewczyny równocześnie. Dzisiaj były dziwnie zgrane.

- Dzień dobry. Liluś twoje przyjaciółki przyjechały? - zapytała mama.

- Tak mamo chyba nie pogniewasz się jeżeli zostaną u nas na jakiś czas?

- Nie kochanie. - powiedziała po czym poszła spowrotem do kuchni. Idąc do mnie do pokoju minęłyśmy się z Petunia, która spojrzała na dziewczyny zła.

- Co się tutaj dzieje?! Jakiś zjazd dziwadeł?! - krzyczała wściekła chociaż nie tak wściekła jak Veronica i Julie, Petunia. Tych dwóch wariatek z Slytherinu nikt nie przebije.

- Chcesz zjazdu dziwadeł? Da się załatwić! Chcesz wyglądać jak hipogryf? - zapytała Julie.

- E tam Julie ona to na żyrafe się nadaje. W końcu ma tak długa szyję. - powiedziała Veronica z śmiechem. Ani ja ani Evellin, ani tym bardziej Tonks nie potrafiła wytrzymać ze śmiechu. Zaczęłyśmy się nawet tarzać po podłodze. Petunia poszła sobie bojąc się, że dziewczyny dotrzymają słowa. Co wcale mnie nie zdziwiło, ponieważ te dwie nie dałyby rady się powstrzymać jakby moja siostra tu została.

- I tak ją zmienię w żyrafe. - powiedziała Veronica.

- Uwierz Veronica każda z nas to dobrze wie. - powiedziałam, śmiejąc się. Weszłyśmy do mnie do pokoju i rozwaliłyśmy się jak tylko się dało na dywanie. Po jakiejś godzinie znudziło nam się gadanie i postanowiłyśmy coś zrobić. Oczywiście najpierw się przebrałałyśmy. Ja ubrałam się w białą koszule z zawiązaną wstążką tuż pod kołnierzykiem. Dobrałam do tego czarną, skórzaną spódnice, która podlatywała dość mocno do góry kiedy się kręciłam. Natomiast na nogi założyła czarne botki na obcasie. Miałam do tego czarną torebke i złote bransoletki. Natomiast Veronica ubrała obcisła, fioletową koszulkę bez rękawów. Na to narzuciła czarną ramoneske. Dobrała do tego krótkie, czarne spodenki i czarne botki na obcasie. Na dodatek miała jak zawsze czarne, koronkowe rękawiczki bez palców. Moon nie brała nic więcej do swojego zestawu ubrań. No chyba, że liczymy opaske na głowie, która przechodziła poprzez czoło. Julie ubrała czarną koszulkę na ramiączka, skórzaną kurtkę, krótkie, postrzępione, czarne spodenki. Dobrała do tego czarne botki na niskim obcasie. Nie musiała mieć ich nie wiadomo jak wysokich bo i tak była od nas wyższa. Miała ona do tego skórzane rękawiczki i srebrny naszyjnik z kociołkiem. Tonks ubrała się w miętową koszulkę bez rękawów. kołnierzyk, guziki były czarne. Na dodatek część koszuli znajdujący się tuż przy kołnierzu był wykonany z czarnej koronki. Narzuciła na to szary sweter. Dobrała do tego czarne spodnie i tego samego koloru trampki. Nimfadora miała jeszcze kilka pierścionków na palcach w kolorze złota. Natomiast Evellin ubrała białą koszulkę z podwiniętymi rękawami do ramion. Na to narzuciła granatowy sweter. Dobrała do tego czarne spodnie i czarne trampki. Gold miała jeszcze na szyji zawiązany krawat Ravenclaw i brązowa torebkę. Veronica i Julie zaciągnęły nas na jakaś polanę gdzie, jak chwilę później się dowiedziałam był świstoklik.

- Ale wy wiecie gdzie wylądujemy nie? - zapytałam. Nigdy nie używałam świstoklika, więc miałam drobne obawy, a zwłaszcza, że był to pomysł dwóch ślizgonek.

- Spokojnie żaden włos nie spadnie z twojej rudej czupryny. - zaśmiała się Julie. Kiedy w końcu wylądowałyśmy byłyśmy w Dolinie Godryka.

- Dobra co tu robimy? - zapytała Evellin.

- Ciii... - uciszyła nas Julie. Veronica wskazała na coś, a raczej na pewnych ktosi palcem. Byli to Huncwoci. Chciałyśmy się cicho wycofać i zniknąć z ich zasięgu wzroku, ale coś nam to nie wyszło. Pierwszy zauważył nas Potter.

- Liluś! Kochanie ty moje przyszłaś mnie odwiedzić? - powiedział podchodząc do nas i obejmując mnie ramieniem.

- Nie Potter. - odwróciłam głowę w stronę dziewczyn. - A ponoć wiedziałyście gdzie wylądujemy.

- Bo wiedziałyśmy. - powiedziała Julie.

- Ale nie przewidziałyśmy iż oni będą tak blisko świstoklika. To nie była nasza wina, a zrządzenie losu. Dość wredne zrządzenie. - dokończyła Veronica.

- Oj no kochanie nie mów, że nie steskinałaś się za mną. - powiedział Black do Moon.

- Będąc szczerym to chyba jednak wole twoje towarzystwo niż znoszenie mojej rodziny i słuchania tego z kim mogę się zadawać, a z kim nie. - powiedziała Veronica z miną znacząca tyle, że zastanawia się czy dobrze zrobiła mówiąc prawdę. - Ale aktualnie mamy zamiar spędzić czas bez was. Sajonara! - krzyknęła po czym pociągnęła nas daleko od nich. Siedziałyśmy w jakimś parku na ławce wygłupiając się. Niestety jak się okazało chłopaki nie popuścili i nas znaleźli, i właśnie w taki sposób byłyśmy zmuszone spędzić z nimi cały dzień. Na nasze głupie szczęście pod wieczór wróciłyśmy do mnie do domu.  Gdzie dziewczyny pokłóciły się z Petunią i jej chłopakiem, i zrobiły dość sporą bitwę na poduszki. 

We were having funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz