-Kochanie ale nie mam jak dzisiaj, Jung Sa Ran jest chora.
-Jung Mi Ra mała jest z twoją mamą, nic jej nie jest, marzyliśmy o pójściu na tą sztukę, miesiąc zajęło mi dostanie biletów.
-Eric ja rozumiem zresztą sama też byłam podekscytowana ale to jest moje dziecko czy ty tego nie rozumiesz, ona jest chora , powinna być ze swoją matką a nie babcią.
-Odezwę się po pracy.
Chłopak odwrócił się i odszedł, zaczęłam chodzić z Erickiem dokładnie dwa tygodnie po sylwestrze na którym był mi bardzo pomocny,miałam wtedy małe załamanie gdyż wszystkie wspomnienia z przed roku do mnie wróciły, on jednak o nic nie pytał tylko siedział trzymając mnie za rękę. Niedługo później zaprosił mnie na randkę, dużo rozmawialiśmy i postanowiłam zaryzykować. Akceptował też moją córeczkę co było dla mnie najważniejsze. Owszem byłam z nim szczęśliwa, jednak od tych trzech miesięcy kiedy jesteśmy razem ani raz nie powiedziałam mu że go kocham. Potrzebowałam czasu. Zaraz po pracy, spotkałam się z mężczyzną jeszcze raz, miałam kilka nieodebranych telefonów od mojej mamy jednak chłopak nie pozwolił mi oddzwonić.
-Eric to już nie jest śmieszne, oddaj mi telefon.
-Mieliśmy porozmawiać, nie dasz rady rozmawiać z dwoma osobami na raz.
-Żartujesz sobie teraz do jasnej cholery, może coś nie tak z małą, muszę oddzwonić.
-Najpierw usiądź i się uspokój.
-Eric jak mam się uspokoić ? Oddaj mi telefon wtedy porozmawiamy.
-Kochanie wszystko kręci się wokół Jung Sa Ran, nie doceniasz tego jak się starałem o te bilety.
-Ja naprawdę jestem ogromnie wdzięczna dobrze o tym wiesz , ale ona jest chora zrozum, ile razy mam Ci tłumaczyć, nie mogę obarczać mojej mamy taką odpowiedzialnością.
-A ja ?
-Ja naprawdę nie rozumiem twojego myślenia, myślałam że akceptujesz moje dziecko ale najwidoczniej jest inaczej. Nie chce mi się o tym dyskutować już, podjęłam decyzję a teraz oddaj mi telefon bo wychodzę.
Chłopak był wściekły, popatrzył na mnie tym zabójczym wzrokiem i rzucił moim telefonem o ścianę.
-Oszalałeś? ~byłam przerażona, wyglądał naprawdę strasznie.
-Wyjdź !~ krzyknął~ przepraszam, ale teraz wyjdź.
Popatrzył mi w oczy, nagle stał się smutny, miał nawet łzy w oczach, jednak jego wcześniejsze zachowanie było zbyt przerażające. Wyszłam, kiedy usiadłam w aucie sama się rozpłakałam. Już nigdy nie będę czuła się bezpiecznie w jego towarzystwie.
Byłam poirytowana i przerażona, nie rozumiałam jak mężczyzna może być zły z takiego powodu, to oczywiste że matka chce być przy swoim chorym dziecku, zwłaszcza że ostatnio zaniedbywałam swoją małą księżniczkę. Po za tym sytuacja z telefonem nadal wzbudzała we mnie ciarki.
Kiedy podjechałam pod mój dom zobaczyłam karetkę stojącą przy wjeździe, zatrzymałam auto w ciągu kilku sekund znalazłam się w środku. Wybiegłam po schodach i zobaczyłam lekarzy robiących coś przy mojej córce. Krzyknęłam głośno, dziecko było wręcz siwe, pamiętam że mój brat zatrzymał mnie przed wejściem do pokoju.
-Zostaw, Mira, unnie !!! Popatrz na mnie !! Błagam przestań, daj im pracować.
Płakałam, jak oszalała, upadłam na ziemię, nie mogłam na to patrzeć. Dziecko zostało zabrane do karetki podążyłam za nimi . W trakcie drogi do szpitala mała zaczęła płakać, dało mi to nadzieję. Mogłam wziąć ją na ręce, była poprzypinana do różnych maszyn monitorujących jej funkcje. W szpitalu musiałam zostawić małą pod opieką lekarzy, wiedziałam że jest w dobrych rękach. Siedziałam na jednej z poczekalni.Nagle jedna z pielęgniarek przyszła przekazać mi liścik.
"Słyszałem co się stało, jestem w szpitalu przyjdź na wschodni korytarz-Eric"
Byłam zdecydowanie zbyt zaaferowana sytuacją by zastanawiać się dlaczego chłopak nie przyszedł mnie zobaczyć w poczekalni. Wiedziałam że mam jeszcze trochę czasu zanim będę mogła zobaczyć się z córką więc szybkim krokiem ruszyłam w miejsce spotkania.
Stojąc na pustym korytarzu, przypomniałam sobie dzisiejszą kłótnię, nie wiedziałam w jakim celu chłopak przyszedł do szpitala, więc kiedy zobaczyłam go w szarej bluzie z czapką na głowie mocno zaciągniętą na oczy -nie miałam dobrego odczucia.
-Eric co się dziej...-nie dane mi było dokończyć, poczułam mocne uderzenie w głowę, wątpię nawet czy krzyknęłam, byłam tak zaskoczona. Później już nic nie pamiętam.
GDragon
Myślałem o niej, cały czas, nie wierzyłem że jeszcze rok temu w tym czasie byliśmy razem szczęśliwi. Siedziałem właśnie w swoim pokoju kiedy usłyszałem głośne rozmowy w salonie. Dae razem z Seungrim żywo o czymś dyskutowali, widać było że obydwaj nie mogą w coś uwierzyć.
-Co sie stało?
Popatrzyli na mnie przerażeni, chwilę im zajęło aż odpowiedzieli.
-Jung Mi Ra została porwana, nikt nie wie co się stało.
-Jak porwana , co wy gadacie ?
Przez chwilę kręciło się mi w głowie, moja kobieta została porwana.
-Ale jak gdzie ? Kiedy?Skąd o tym wiecie.?
-W dzisiejszych wiadomościach o tym mówili, Mir jest przecież znaną osobą. Podobno dwa dni temu jej córka trafiła do szpitala, Jung Mi Ra pojechała w karetce z dziewczynką do szpitala, jej rodzina miała dojechać autem. Kiedy już tam dotarli nie mogli znaleźć dziewczyny,ktoś z szpitala znalazł krew na podłodze w jednym z korytarzy, po obejrzeniu nagrań z kamery, ustalono że dziewczyna została porwana. Sprawcą jest najprawdopodobniej jej chłopak.
Przerażenie to mało, byłem dogłębnie zdruzgotany, usiadłem na schodach, chłopcy przynieśli mi szklankę wody.
-Muszę tam jechać, gdzie oni są,?
-To właśnie jest problem, Mira przeprowadziła się do USA.
Nawet to mnie nie odstraszyło, musiałem tam polecieć.
..........................................
CZYTASZ
Ona
FanfictionJego życie od zawsze było szalone, od dziecka bardzo ciężko pracował aby osiągnąć sukces. Nie wiedzieć czemu kiedy sukces ten osiągnął poczuł pustkę. Zaczął widzieć w jakim ograniczonym świecie żyje. To co dotychczas sprawiało mu radość teraz było m...