Rozdział 35

320 11 3
                                    


* Wojtek

Oboje z Mariną nie przespaliśmy kilka kolejnych nocy. Oboje baliśmy się że już nigdy ich nie zobaczymy. Od kilku dni trwała akcja poszukiwawcza ale nie przynosiła ona skutków. Dopiero dzisiaj zadzwoniono do nas że porywacze zostali namierzeni. W pośpiechu ruszyliśmy w stronę naszego auta i udaliśmy się na komisariat.

Na miejscu jeden z Policjantów zaprowadził nas do jakiegoś pokoju.

- Namierzyliśmy porywaczy - powiedział

- Gdzie są? - spytałem

- Na obrzeżach miasta ale żeby ich złapać potrzebujemy waszej pomocy. Musicie wysłaś wiadomość na numer którym oni wysyłali wam wiadomość dobrze?

-Jasne ale co mamy napisać? - spytałem

- Że im zapłacicie i kiedy zorganizują spotkanie my ich złapiemy - powiedział spokojnie policjant

- Kiedy mamy to zrobić?

- Jak najszybciej


W domu wysłaliśmy wiadomość do porywaczy i czekaliśmy aż odpiszą. Nie czekaliśmy zbyt długo. Porywacze odpisali: " Spotkajmy się przy opuszczonej fabryce na obrzeżach miasta macie być sami"

Po odczytaniu wiadomości Marina natychmiast zadzwoniła na policje i oboje ruszyliśmy na wyznaczone miejsce.

Kilka kilometrów przed umówionym miejscem spotkaliśmy się z policje gdzie oni nas poinstruowali.

Zdenerwowani poszliśmy pod tę opuszczoną fabrykę. Bandyci już na nas czekali. Troje z nich stali przed nami w kominiarkach a dwóch pozostałych widzieliśmy w oknie starej fabryki.

- Macie pieniądze ? - spytała jeden z nich

- Tak - powiedziałem. Policja dała nam fałszywki

- Gdzie są nasze dzieci ? - spytała zdenerwowana Marina

Po tych słowach dwóch pozostałych bandytów wyniosło nasze dzieci.

- Dawać kase - krzyknął

- Najpierw dzieci - powiedziałem stanowczo

Po moich słowach jeden z bandytów z naszymi dziećmi zbliżył się do nas. Gdy był już bardzo blisko policja wyszła z ukrycia, jednak bandyci nie zamierzali się poddać. Zbrodniarz który trzymał nasze dzieci przystawił do nich pistolet. Oboje z Mariną się przestraszyliśmy.

- Haha myśleliście że wam się uda ? - spytał z pogardą

Już miał nacisnąć spust ale jeden z policjantów był szybszy i postrzelił go. Bandyta osunął się na ziemie. Policjant podszedł do niego wziął nasze dzieci które były bardzo przestraszone po czym na je podał.

Po załatwieniu formalności z policją i wizycie na pogotowiu wróciliśmy wreszcie do domu. Bartek i Sylwia mieli się dobrze. Marina nakarmiła ich i położyła spać.

- Oby już nigdy więcej nic takiego nam się nie przydarzyło - powiedziała wciąż płacząca Marina

- Oby.. Będzie dobrze - przytuliłem ją a ona wciąż drżała

- Dlaczego to musiało nam się przydarzyć?

- Już nigdy więcej nic takiego się nie zdarzy


* Marina

Kilka dni później wszystko wróciło do normy. Wojtek z Robertem wyszli na trening a ja i Ania z dzieciakami wyszłyśmy na krótki spacer. Po powrocie udałyśmy się do Ani na kawę.

- Jak tam lepiej się już czujesz - spytała mnie

- Tak jest już lepiej- powiedziałam - ale nie gadajmy o tym lepiej opowiedz co u was

- Nic ciekawego - powiedziała

- To tak jak u nas

Po wypiciu kawy poszłam do domu.



*****************************************************************

I tak o to zbliżamy się ku końcowi.  W przyszłym tygodniu pojawi się epilog.

Wojciech Szczęsny-Wygrane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz