7

6K 404 53
                                    

Przez następne kilka dni w czwórkę opracowaliśmy plan ucieczki w który wplątaliśmy Dena Winchestera, na co Kate nie chciała się zgodzić ale nie miała wyjścia. Dzisiaj jest piątek wszyscy są na sparingu, wczoraj w nocy pakowałam małą torbę sportową z najpotrzebniejszymi rzeczami. O godzinie 12.00 mieliśmy się wszyscy spotkać na dziedzińcu szkoły. Winchester opuścił granice Akademii jeszcze wczoraj. Najtrudniej było się urwać spod lupy, ale z tego też wybrnęliśmy.
-Gotowa?- zapytała mnie Kate, a ja pokiwałam głową-No to jazda!- oznajmiła przewracając mosiężny świecznik na grubą zasłonę którą wczoraj nasączyliśmy benzyną i od razu zaczęła się palić. Ja biegiem wpadłam do łazienki w trzeciej kabinie czekała na mnie moja torba sportowa.  Otworzyłam małe okienko przez które najpierw wyrzuciłam torbę, słyszałam za drzwiami krzyki zamieszania. Czyli nasz plan działa, podciągnęłam się na racach i zaczęłam się czołgać przez okno.
Udało mi się wyjść niezauważoną bo wylądowałam pod drzewkiem ogrodowym które zasłaniało mnie całą. Przebiegłam przez pół ogrodu i dobiegłam do dużego dębu gdzie czekał na mnie Will z Castielem
-Wszyscy są zajęci pożarem możemy zaczynać- oznajmiłam i wbiegliśmy w las.
Biegliśmy przez chwile aż dotarliśmy do bramy otoczonej niebieskim polem magnetycznym.
-I co teraz?- zapytał Will, a Castiel podszedł do bramy i jej dotknął.
Przez chwile nic się nie działo, gdy nagle zaczęła znikać. Najpierw pojawiła się centymetrowa szpara która z każdą chwilą robiła się coraz większa.
-No już!- wrzasnął a ja najpierw przerzuciłam torbę i zaczęłam spinać się po bramie, przełożyłam najpierw jedną nogę a później drugą i zeskoczyłam na ziemie.
W moje ślady poszedł Will który zgrabnie przeskoczył na drugą stronę tuż obok mnie.
-No już biegiem!- krzyknął Castiel a my biegiem ruszyliśmy przez las.
Słyszeliśmy krzyki za sobą pościgu, czyli zorientowali się że zwialiśmy.
-Chodź!- krzyknął Will przyśpieszając a ja za nim, spojrzałam w bok i zobaczyłam ruch. Pościg!

-Gonią nas!- wrzasnęłam łapiąc bruneta za rękę.

-Wiki stój!- usłyszałam krzyk za sobą Brandona- Nie jesteś tutaj bezpieczna.

Słyszałam jak ktoś nas dogania, potykaliśmy się co jakiś czas o wystające korzenie. nagle ktoś pociągną mnie w dół i puściłam dłoń Blacka i przeturlałam się z kim kilka metrów, aż ta osoba przyszpiliła mnie do ziemi.

-Co ty odpierdalasz?- zapytał mnie wściekły Tobias unieruchamiając mnie

-Zostaw mnie!- próbowałam mu się wyrwać

-Przez ciebie możemy wszyscy zginąć idiotko, wiesz jakby cię dorwał Maks to ziemia przestała by istnieć!- wrzeszczał na mnie

-Dlatego mam być waszym więźniem?- zapytałam wściekła czując że moje ręce robią się lodowate od wściekłości

-Nie jesteś niczyim wrogiem- oznajmił patrząc na mnie zdziwiony

-Nie bądź śmieszny, przez cały czas ktoś za mną łazi i twierdzisz że nie jestem więźniem- prychnęłam

-Bo nie chcemy abyś wpadła na tak głupi pomysł jak ten, ale to nie wystarczyło- oznajmił wściekły- Wracamy do Akademii- pociągną mnie za ręce zmuszając do wstania gdy nagle wielka kupka białego futra na niego skoczyła

-Wilkor!- krzyknęłam w myślach- Jak mnie znalazłeś

-Pomógł mi twój kochaś- oznajmił przyszpilając Czwórkę do ziemi i obnarzjąc kły- Zara zabierze was gdzie chcecie- wskazał nosem w prawą stronę gdzie stał  wielki jak Wilkor wilk, ale troszkę niższy od niego

-Dziękuje- oznajmiłam podchodząc do wilka, gdzie obok niego stał Will.

-Nie możesz Wika!- wrzasnął Tobias spod Wilkora, który na niego warknął

Anioł Piekieł Zakończona!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz