39

4.2K 269 14
                                    

Kate:
Cały dzień siedzieliśmy na lekcjach. Wróciliśmy wszyscy do nauki a reszta przygotowuje się do wojny, chodź wszyscy wiemy że ona dotyczy nas wszystkich chcą nas od niej odsunąć. Jack, Ivan, Jared, Brian i Hector to się nie bardzo podoba tak samo jak i mi. Ostatnio w szóstkę spędzamy razem najwięcej casu.
Szłam właśnie na matematykę gdy miałam Brandona który jak mnie zobaczył zatrzymał się odwrócił na pięcie i zaciągnął do pustej Sali.
-Co ty odpierdalasz!- naskoczyłam na niego
-Mam wiadomość od Wiki- oznajmił przyglądając się czy czasem nikt nas nie podsłuchuje
-I ty myślisz że ja ci uwierzę- prychnęłam i chciałam wyjść z klasy
-Wika mam kłopoty- zawołał za mną a ja się zatrzymała tuż przy drzwiach- Ty jesteś jej jedyną nadzieją.
-Czego chcesz?- odwróciłam się do niego przodem kładąc dłonie na biodrach
-Wika potrzebuje bramy do Nieba- wskazał palcem do góry
-A co ja mam do tego, ja nie wyczaruje przejścia nie jestem...- urwałam bo teraz dopiero zorientowałam co on ode mnie chce-Nie mam mowy!- krzyknęła kręcąc energicznie głową
-Jesteś jedyną nadzieją na pomoc Wice, gdybym mógł sam bym do niego poszedł ale co z tego jak on się i tak zgodzi- westchnął patrząc na swoje ręce
-Tylko Ciebie posłucha i nie będzie ślepo wykonywał rozkazów innych aniołów- wyjaśnił podchodząc do mnie i kładąc dłonie na  moich ramionach
-Jakbyś nie zauważył zebraliśmy i jak go znowu spotkam to ja z nim nie będę gadać tylko nogi z dupy powyrywam- syknęłam przez zęby zaciskając dłonie w pięści
-Jejku Kat zrób to dla Wiki nie dla nikogo innego, jeśli nie ty to nikt go nie przekona- powiedział błagalnie a ja wypuściła powietrze z ust sfrustrowana.
Jeszcze tego brakowało że mam iść prosić tego dupka o przysługę dla Brandona. Co za idiotyzm! On jest salony albo od tej całej wojny stracił rozum.
-Daj mi spokój!- syknęłam wyrywając mu się i wychodząc z klasy mało nie zderzając się z drugoklasistką która spojrzała najpierw na mnie a potem na Brandona. Jej mina była tak komiczna że mało tam nie padłam ze śmiechu. Czy ona pomyślała że ja i on w tej klasie...
-Przemyśl to!- krzyknął za mną a ja posłałam mu mordercze spojrzenie idąc na matkę z pięcie minutowym spóźnieniem.   
Na długiej przerwie siedziałam z chłopakami grzebiąc w sałatce. Przez Brandona całkiem straciłam apetyt i nic nie mogłam przełknąć. Na dodatek nie skupiałam się wcale na lekcjach i dostałam opieprz.
-Co ci jest?- zapytał mnie Jared a ja spojrzałam na niego zdziwiona że udało mu się kapnąć że jest coś nie tak.
-Nic- prychnęłam grzebiąc widelcem
-Czy tobie się wydaje że my tego nie widzimy- prychnął Hector a ja wytrzeszczyłam oczy
-Późnej nie tutaj- wskazałam na sąsiedni stolik gdzie inni uczniowie jedli
-Racja- przytakną Brian a wszyscy mu wtórowaliśmy.
Po lekcjach poszliśmy do ogrodu botanicznego który ostatnio staje pusty i nikt tutaj nie przychodzi. Usiedliśmy przy małym sztucznym oczkiem wodnym, ja zdjęłam buty i zamoczyłam buty w chłodnej wodzie.
-Więc co jest grane?- zapytał Ivan siadają na ławeczce
-Rozmawiałam z Brandonem- chodziłam po brzegu oczka
-A ten czego chce- prychnął Jack który tak samo jak ja nie pałał do nich sympatią
-Abym przekonała Sam żeby otworzył bramę dla Wiki- mruknęłam zatrzymując się i spojrzałam na chłopaków którzy też nie mogli uwierzyć że Brandon jest kretem prócz Jacka który nie wyglądał na zaskoczonego.
-On? Prędzej spodziewałbym się że Abigail zatańczysz nam tutaj kalinkę- zironizował Jared
-Żeby ci czasem jej nie zatańczyła- mruknął Jack- A od kogo miałbym te wszystkie informacje co się dzieje na górze.
-Ty tak serio?- zapytał Ivan niedowierzając gapiąc się na kumpla jak na kosmitę
-Powinnaś się zgodzić Kate i schować dumę w kieszeń- stwierdził Jack a ja spojrzałam na niego jak na idiote
-Myślisz że ja z nim mogę porozmawiać? Nasze „rozmowy” zawsze kończyły się kłótnią i niejednokrotnie doszło do rękoczynów- powiedziałam jak nasze rozmowy najczęściej się kończyły
-Kat Jack może i nie jest mądry ale teraz wyjątkowo ma racje- stwierdził Hector a szatyn zdzielił go po głowie  
-Serio?- prychnęłam-Mam iść do niego i przyznać mu rację?
-Czy ktoś ci każe przyznawać mu racje?- zapytał Jared- Masz go tylko przekonać o otworzeniu bramy.
-Super- syknęłam pod nosem.

Anioł Piekieł Zakończona!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz