33

4.1K 258 7
                                    

Will:
Gdy wszyscy już ochłonęliśmy po całej misji, poszedłem do salonu z kubkiem herbaty i usiadłem przy kominku. Myślałem o całej naszej dzisiejszej akcji, o Wiki która gdzieś tam jest z Nikolą same. Nie na widzę być bezradny a teraz nie możemy nic więcej zrobić.
-Will?- podeszła do mnie Jane i usiadła na sąsiednim fotelu-Nic ci nie jest?
-Jak to wytrzymujesz?- zapytałem jej odkrywając wzrok od ognia i spojrzałem na brunetkę.
Miała na sobie biały podkoszulek i dresy a włosy miała zaplecione w warkocza na prawym boku i trzymała w dłoniach kubek z czekoladą
-Nie wstrzymuję- westchnęła ubijając łyk gorącego napoju- Nie mogę nic zrobić jestem zwykłym człowiekiem w środku wojny aniołów nie tylko ty czujesz się bezsilny
-Ale jak ty to wytrzymujesz tą całą bezsilność jest nie do zniesienia mam ochotę rozwalić coś- zacisnąłem mocniej dłonie na kubku
-Nikomu nie jest to na rękę wszyscy staramy się pomóc na wszelkie możliwe sposoby, westchnęła o co chodzi Mike’owi z tą strzykawką?- zapytała a ja spojrzałem na nią zdziwiony bo nic mi nie wiadomo aby pierzasty latał gdzieś z jakaś strzykawką nawet nie wiedziałem że potrafi się nią posługiwać
-Jaką strzykawką?- zapytałem ją
-Mruczy coś że potrzebuje ludzkiej krwi a cholera go wie na co mu ona jest potrzebna- fuknęła Night a ja dopiero teraz się zorientowałem że on na serio mówił o tym pomyśle Gabriela
-Chce zrobić transfuzje- wypaliłem od razu-Wiki traci krew ludzką a Gabriel wymyślił transfuzje a Michael chce wcielić ten pomysł w życie- wyjaśniłem brunetce nie musiałem dwa razy powtarzać Night zerwała się na równe nogi i wybiegła z salonu.
Ja też zacząłem się zbierać i poszedłem do pokoju, padłem na łóżko jak kłoda zmęczony dzisiejszym dniem.

Szedłem korytarzem Akademii w Nowym Jorku było już późno słońce zachodziło i był już szaro. Na korytarzu nie było nikogo słyszałem każdy mój krok odbijając się echem od ścian. Szedłem jeszcze kilka metrów gdy usłyszałem krzyk, znajomy krzyk Wiki.  Zerwałem się biegiem wzdłuż korytarza aż dotarłem do jednej z klas na środku niej leżała Wika.
-Wiki!-krzyknąłem podbiegająca do niej i kucając niej zobaczyłem wielką czerwoną plamę krwi na jej białej koszulce która z każdą chwilą robiła się coraz większa- Trzymaj się, nie zasypiaj- potrzebowałem nią bo powieki zaczęły się jej zamykać
-Nie mam wiele czasu ja umieram Will, znajdź mnie- szepnęła zamykając oczy z pod jej powieki wypłynęła łza i spłynęła z jej policzka na moją koszulkę bo trzymałem jej głowę
-Nie!- wrzasnąłem i wszystko zaczęło się trząść

-Nie!- wrzasnąłem używając się na łóżku a do mojego pokoju wpadła ruda i stanęła jak wryta a ja dopiero teraz zobaczyłem co ją tak zdziwiło, po całym pokoju wały się kartki z jednym zdaniem „Los Angeles” napisane moim pismem
-No bez jaj- szepnęła Iza biorąc jedną z kartek w dłonie i przyglądając się jej- Co ci się śniło?- zapytała a wtedy do pokoju wpadła cała reszta i wszyscy mieli tak samą zszokowaną minę jak ruda
-Wiki-  oznajmiłem przeczesując dłonią włosy skołowany tą całą sytuacją   
-Chyba wiemy gdzie ona jest- oznajmił Michael
-To na co czekamy?- zapytała Iza- Idziemy po n- Najpierw musimy wiedzieć gdzie ona jest dokladnie zaplanować całą akcje- zaczął tłumaczyć Archanioł
-Nie ma czasu ona tam umiera!- wrzasnąłem na niego zrywając się z łóżka i podchodząc do niego
-Ja też chcę ją uratować całą i zdrową- syknął przez zaciśnięte zęby
-Świetnie- syknąłem wściekły- My sobie mamy siedzieć sobie tutaj spokojnie a Wika jest w Los Angeles z Nikolą same wystraszone zdane na własną rękę!- wydarłem się ba niego
-Dość!- też podniósł głos- Koniec tematu jak będziemy mieć wszystko zaplanowanie to ją odbijemy.
Opuścił pokój a mną aż terepało ze złości, jak on mógł tak postąpić przecież to jest jego córka, wczoraj wpadł na szalony pomysł a dzisiaj co w dupie mu się poprzewracało.
-Will?- złapała mnie za rękę Iza-Musisz ochłonąć bo jesteś gorący- i zaskoczyła łapiąc się za dłoń bo ją sparzyłem
-Jak on może- syknąłem wściekły naciskając dłonie w pięści na których momentalnie pojawił się ogień i nie zwracając zbytnio na to uwagi poszedłem do łazienki i w ubraniu wszedłem pod prysznic.
Spędziłem pod nim długa chwilę nawet straciłem poczucie czasu i dopiero gdy Irutiel zaczęła walić w drzwi zorientowałem się że siedziałem się. Wyszedłem spod niego wybierając w ręcznik uprzednio podejmując ubrania i wyszedłem z łazienki w samym ręczniku. W pokoju była Iza, Irutiel, Jane, Matt i Magnus.
-Jak Mike nie chce tam iść to sami pójdziemy- oznajmiła ruda podając mi kupkę ubrań
-Dzięki- mruknąłem i ekspresem założyłem bieliznę i dżinsy a swetr ubierałem w między czasie wychodząc- Jaki macie plan?- zapytałem od razu na wstępu
-Będziemy działać na twoim przeczuciu- zaczęła tłumaczyć Irutiel- Magnus wyśle nas wszystkich do Los Angeles a potem działamy po omacku na twoim przeczuciu.
-Niestety nie ma więcej nas tylko tylu osobą możemy udać by Mike się nie dowiedział- Jane wskazała na wszystkich w pokoju
-Jemu- wskazałem na Andersona który przewrócił oczami
-Mówiłem że tak będzie- prychną blondyn wzdychając
-Chcę wam pomóc Black- prychnął Matt- Czy ci się to podoba czy nie ja też chcę ją z stamtąd wyciągnąć.
-Ale jak wywiniesz jakikolwiek numer osobiście Cię ukatrupię- syknąłem przez zaciśnięte zęby stając naprzeciwko niego tak że nasze klatki się stykały a ja spojrzałem na niego z mordem w oczach
-Oki- wyszczerzył się a ja fuknąłem a blondyn odskoczył wystraszony, szczerze to byłem zadowolony że trzęsie portkami przede mną
-Musimy działać tak by się nie kapnął że coś kombinujemy- mruknęła Iza- Musimy działać szybko więc ruszamy dzisiaj.
Kiwnąłem głową bo byłem zadowolony z tego obrotu sprawy wreszcie coś ruszyło i mamy jakiś trop na temat Nikoli i Wiki. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na nasze zdjęcie stojące w ramce na stoliku nocnym.
Siedziałem na kanapie a z tyłu na oparciu opierała się Wika wkładając mi mała różę za ucho i oboje szczerzyliśmy się do obiektywu ja głupi. To zdjęcie zrobiła nam Iza tutaj w Barcelonie tego samego dnia gdy się obudziła jak prawie zginęła przechodząc przez bramę.
Czy my nigdy nie możemy mieć spokoju tylko zawsze coś musi się dziać a my w to zawsze jesteśmy wplątani i dostajemy po dupie. Najpierw mi się oberwało a teraz Wiki.
-Spotykamy się za 30 minut za domem w ogrodzie za tymi dużymi choinkami- oznajmił Magnus dając nam czas na przygotowanie się do misji.
-Ja idę zająć czymś Mike- oznajmiła Night wychodząc z pomieszczenia
-Zaczekaj!- zawołała ją Irutiel- Ty idziesz z nami- uśmiechnęła się Irutiel do niej a ja zastanawiałem się jak to możliwe że one potrafią tak dobrze się razem dogadać
-Ja?!- wystarczyła oczy Jane- A po co ja tam jestem potrzebna?- zapytała zdziwiona
-Wika potrzebuje krwi Anioła a najlepsza jest świeża krew- wyszczerzyła się do niej chytrze
- To co ja robię za świrze mięsko- zironizowała- Świetnie ale jest jeden haczyk nie jestem aniołem, nie mam waszej moczy i nie mam tego dziwacznego stroju- wyliczała na palcach
-Coś się znajdzie- mruknęła Iza i obie wyszły z pokoju.
Za nimi poszedł Matt i Irutiel a ja zostałem sam w pokoju. Ubrałem strój bojowy ze sztyletami a na to zwykłe ubrania by nie wzbudzić żadnych podejrzeń pracując w stroju bojowym. Kołczan i łuk zawiniłem w bluzę i byłem gotowy. 
***
Teraz macie martwiącego się Willa.
Dużo osób wypominało mi że Will się nie martwi o Wikę

Anioł Piekieł Zakończona!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz