Weszłam do szkoły popijając moją ulubioną kawę. W uszach miałam słuchawki, które skutecznie pomagały mi odciąć się od wszystkich dookoła. Miałam wrażenie, że każdy na mnie patrzył, więc spuściłam wzrok i szybkim krokiem podążyłam w stronę sali, w której miałam mieć lekcje. Wtorek był jedynym dniem w tygodniu, gdy z Lucy miałyśmy na inną godzinę ze względu na wf. Nienawidziłam chodzić po szkole sama odkąd tylko pamiętam. Od podstawówki to był mój największy koszmar, a teraz byłam na to skazana.
Przeszłam korytarzem mijając przy tym kolegów Camerona. Od razu na mnie spojrzeli, obejrzeli od góry do dołu i dwuznacznie uśmiechnęli. Jeden nawet poruszył biodrami i brwiami. Gdybym miała więcej odwagi, podeszłabym do nich i wymierzyła mocny cios w twarz. Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić, ale przez to dziwnie się czułam. Najgorsze było to, że chłopak od wczoraj się do mnie nie odzywał. On chyba naprawdę obraził się za to, że nie pozwoliłam mu trzymać tak wysoko ręki. Ale to nie była moja wina. Nie byłam tym typem osoby, zresztą jego dotyk w ogóle nie sprawiał mi przyjemności. W najmniejszym stopniu.
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms'a.
Do: Lucy
Treść: Dlaczego mam wrażenie, że psiapsiółki tego bałwana, 'mojego chłopaka' się na mnie gapią?
Przełączyłam piosenkę na nieco głośniejszą i próbując nie zwracać uwagi na ich wyczuwalne spojrzenia ruszyłam dalej. Weszłam po schodach i usiadłam na pierwszej lepszej ławeczce, która znajdowała się pod klasą.
Sprawdziłam telefon.
Od: Lucy
Treść: Dziwna sprawa :/ Zaraz spróbuję się czegoś dowiedzieć i pędzę do Ciebie.
Odłożyłam telefon i wyprostowałam nogi. Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić. Przecież niczego nie zrobiłam. To na Camilę albo Camerona powinni dziwnie patrzeć, bo to oni w końcu się pobili, nie ja.
Wyciągnęłam z plecaka zeszyt i zaczęłam powtarzać informacje z notatki, które zapisałam poprzedniego dnia. Czytałam w kółko to samo zdanie, nie potrafiłam się skupić. Moje myśli wciąż były wokół wczorajszej bójki i denerwowała mnie niewiedza. Nie wierzyłam Cameronowi, że to Camila go sprowokowała. A co dopiero, że była pijana. Może nie miałam z nią już kontaktu, ale wiedziałam, że trzyma się z daleka od wszelkich używek, bo zależy jej na sporcie.
Cały czas czułam na sobie czyiś wzrok, ale nie miałam odwagi, żeby się rozejrzeć. Nie wiem czy zniosłabym kolejne dziwne spojrzenia chłopców.
Po kilku długich minutach obok mnie pojawiła się Lucy, a ja niemalże odetchnęłam z ulgą. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymałam powietrze, dopóki ona nie usiadła obok mnie. Spojrzałam na nią pytająco.
- Ponoć ktoś rozpuścił jakąś plotkę i o to się wczoraj pobili. Ale nikt nie chce powiedzieć jak ona brzmi.
- Camila coś powiedziała? – zapytałam, a mój głos się złamał. To nie mogła być prawda. To, że nie utrzymywałyśmy kontaktu nie znaczyło, że mogła zniszczyć mi życie, prawda? Nie stawałam jej na drodze, więc dlaczego miałaby to zrobić?
Lucy jedynie wzruszyła ramionami i smutno się uśmiechnęła. Objęła mnie, a ja bez zastanowienia się w nią wtuliła. Miałam spokojne życie. Nie mieszałam się w żadne szkolne dramy, trzymałam się na uboczu, więc o co chodziło? Dlaczego Camila, moja dawna przyjaciółka z dzieciństwa i osoba, którą mimo upływu lat tak bardzo kochałam zrobiła takie coś. Czy to miało jakiś cel?
Miałam ochotę płakać, mimo że nie robiłam tego często. Zazwyczaj starałam się mieć dobry humor, pozytywne nastawienie do życia, ale to... to mnie skrzywdziło. Lepiej by było, gdyby to zrobił Cameron, nie ona. Go nie kochałam, nie darzyłam żadnym uczuciem, więc nie zabolałoby to aż tak.
CZYTASZ
Perfect Strangers/Camren
FanfictionJedna pechowa impreza zaburzyła spokojne życie Lauren. Jeden chłopak sprawił, że cała szkoła o niej plotkowała. Jedna dziewczyna w dzieciństwie złamała jej serce i ta sama dziewczyna po siedmiu latach sprawiła, że ono ponownie ożyło. #95 w fan...